Proboszcz chciał odprawić pogrzeb bez kazania. Przy rodzinie "mówił o dewiacji"

- Proboszcz z Krajkowa powiedział, że msza pogrzebowa będzie niepełna, bo "to takie zgorszenie i dewiacja" - ujawnia w rozmowie z WP rodzina Konrada, 30-letniego mężczyzny, który we wrześniu zmarł na plebanii w Drobinie. - Nie zajmujcie się nie swoimi sprawami - tak odpowiedział WP ksiądz Zbigniew Kluba, gdy zapytaliśmy o tę sprawę. To nie pierwszy raz, gdy o duchownym mówi cała Polska.

Tragedia na plebanii w Drobinie
Tragedia na plebanii w Drobinie
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Mateusz Dolak

Dramat na plebanii w Drobinie rozegrał się 7 września 2024 roku. W pokoju wikariusza Grzegorza S. zmarł młody mężczyzna - 30-letni Konrad. Sprawa natychmiast zyskała rozgłos w mediach. Do Drobina przyjechał biskup płocki, który zdecydował o zawieszeniu S. i wydaleniu go z parafii.

Od początku historia owiana jest tajemnicą. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Sierpcu, która potwierdziła, że w pokoju wikariusza znaleziono podejrzane substancje. Do momentu naszej publikacji nie było jeszcze wyników, które pozwoliłyby stwierdzić, czym dokładnie są. Nie są znane też wyniki badań toksykologicznych Konrada i księdza. Sekcja zwłok dowiodła, że przyczyną śmierci 30-latka była niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wirtualna Polska dotarła do rodziny Konrada. W rozmowie z WP siostra i szwagier Konrada zdecydowali się ujawnić nowe wątki w sprawie. Bliscy chcą poznać "prawdę, jakakolwiek by ona nie była", twierdzą, że sami mają mało informacji, a prokuratura i kościół nie wykazują większego zaangażowania w wyjaśnieniu tego, co wydarzyło się na plebanii.

Jak mówią, Konrad był ukochanym bratem, chrzestnym dzieci swojej siostry, średnio co dwa tygodnie odwiedzał dom rodzinny. - Nigdy nie brał narkotyków. Był odpowiedzialnym człowiekiem. Zapisanym jako dawca szpiku w bazie DKMS. Dla nas ta sprawa jest wielką tajemnicą i chcielibyśmy poznać prawdę, co wydarzyło się na plebanii - słyszymy.

- Jesteśmy bardzo zszokowani tą postawą. Nasza rodzina jest religijna. Konrad przez lata udzielał się w kościele - czytał na mszy, prowadził różańce, w liceum odgrywał inscenizację męki pańskiej w roli Jezusa - mówi Jolanta, siostra Konrada (nazwisko zostaje do wiadomości redakcji).

Proboszcz zapowiedział pogrzeb bez kazania

Kobieta przyznaje, że nie tylko postawa wikarego budzi oburzenie rodziny. W rozmowie z reporterem Wirtualnej Polski ujawniła, jak zachował się proboszcz z rodzinnej parafii Konrada w Krajkowie, gdzie odbył się pogrzeb.

- Proboszcz bardzo dobrze zna naszą rodzinę i Konrada, ale kiedy przyszliśmy w sprawie pogrzebu, wyparł się go. Sam z siebie od razu zaznaczył, że "msza będzie niepełna", że nie będzie kazania - relacjonuje.

- Zapytaliśmy: dlaczego, skoro on sam osobiście Konradowi dawał sakramenty. W odpowiedzi zaczął mówić o "zgorszeniu i dewiacji". Zapytał też "jak ma wychwalać takiego człowieka". Kiedy przypomnieliśmy, że zmarł na plebanii i tam był przecież inny wikariusz, proboszcz skwitował, że "nikt tam wszystkich w seminarium nie prześwietli" - twierdzi pani Jolanta i przyznaje, że po tych słowach wyszli z kancelarii.

- Mama to bardzo przeżywała. Postanowiłam o sprawie powiedzieć kanclerzowi kurii płockiej, który zapewniał rodzinę o swoim wsparciu. Zadzwoniłam do niego i zapytałam, czy ktoś z kurii się wybiera. Kanclerz wysłuchał i obiecał że "proboszcz przemyśli swoje zachowanie", a msza na pewno będzie pełna. Zapytał też, czy czegoś potrzebujemy - dodaje siostra Konrada.

Następnego dnia rodzina ponownie spotkała się z proboszczem w Krajkowie . - Zapytaliśmy, czy podtrzymuje swoje zdanie. Ponownie zapowiedział nam, że msza będzie niepełna. Po tej rozmowie, z racji tego, że nie miałam już sił, kolejną rozmowę z Kanclerzem Kurii odbył mój mąż. Kanclerz, który zdenerwował się, zapowiedział, że osobiście przyjedzie na pogrzeb i obiecał, że uroczystość będzie "pełna". - mówi pani Jolanta.

Ceremonia pochówku Konrada odbyła się w sobotę. Rodzina twierdzi, że młodego mężczyznę żegnały tłumy - ponad 300 osób. Proboszcz ostatecznie odczytał kazanie, ale żałobnicy zauważyli, że "było to od niechcenia". - Proboszcz podczas mszy wydawał się być poddenerwowany, bardzo się śpieszył. Na szczęście głos pod koniec mszy zabrał kanclerz, który powiedział kilka ciepłych słów w kierunku rodziny. Nie wiem, co by było, gdyby nie to - podsumowała kobieta.

O proboszczu było już głośno w 2021 roku

Wirtualna Polska skontaktowała się z proboszczem z Krajkowa, by skonfrontować go z relacją rodziny. - Nie zajmujcie się nie swoimi sprawami - odpowiedział nam ksiądz Zbigniew Kluba, ale za chwilę nawiązał do relacji rodziny. - Co ja wiem o tym człowieku, jak potem był poza parafią - przyznał. - Nie zajmujcie się tą sprawą. Pogrzeb odbył się przecież w całości, zakończenie było właściwe - stwierdził Kluba, po czym się rozłączył.

Kluba zaproponował wiernym, że jeśli chcą oni przyjąć go po kolędzie, powinni oczekiwać na niego przed domem. Z kolei mieszkańcy bloków mieliby zostawić w drzwiach święty obrazek lub kartkę z napisem "zapraszamy". Proboszcz w swoim ogłoszeniu zamieścił też kwoty, jakie parafianie musieliby przygotować, aby mógł ich on odwiedzić. Osoby będące rodziną miały przygotować 200 zł, natomiast ci mieszkający samemu 100 zł.

Wirtualna Polska z prośbą o komentarz do sprawy skontaktowała się z kurią. Rzeczniczka diecezji płockiej Elżbieta Grzybowska była zdziwiona, że po ponad miesiącu wracamy do sprawy pogrzebu i na początku nie chciała komentować zachowania proboszcza, sugerując, że szukamy sensacji.

Gdy dowiedziała się, że tekst publikujemy na prośbę rodziny, kilkukrotnie dopytywała, czy dostaliśmy na to zgodę. Ostatecznie zapowiedziała, że odpisze na maila z pytaniami. Dzień później na nasze szczegółowe pytania odpisała, że "w trakcie toczącego się postępowania kościelnego, a także prokuratorskiego powstrzymuje się od komentowania wydarzeń"

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalneproboszczksiądz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (167)