Polska znowu tematem w niemieckich mediach. "Nie jest skłonna do ustępstw"
Niemieccy komentatorzy nie dostrzegają po wizycie premiera Morawieckiego w Brukseli przełomu w relacjach UE z Polską. Ich zdaniem Warszawa nie jest skłonna do ustępstw, dlatego Bruksela powinna utrzymać presję.
Michael Stabenow na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ostrzega czytelników, by nie dali się zwieść uprzejmym sloganom po spotkaniu Jean-Claude'a Junckera z premierem Mateuszem Morawieckim ani zwolnieniem kilku szczególnie krytycznych wobec UE ministrów konserwatywnego rządu. - W sporze o reformę polskiego wymiaru sprawiedliwości Warszawa najwidoczniej nie jest gotowa do ustępstw - stwierdza autor.
Należy się obawiać, że pomimo wsparcia ze strony wielu rządów krajów UE, Komisja Europejska znajduje się w mniej korzystnym położeniu (niż Polska) - pisze niemiecki dziennikarz przyznając, że krytycy władz w Warszawie stoją przed poważnym dylematem. - Nie wolno im pogodzić się z tym, że w jednym z krajów UE poprzez rzekomą reformę sądownictwa, która przekazuje rządzącej partii daleko idące kompetencje przy obsadzaniu stanowisk sędziowskich, naruszana jest zasada trójpodziału władz. Z drugiej strony partnerom z UE nie pozostaje nic innego niż głośne, lecz bezzębne skargi na to postępowanie - czytamy w "FAZ".
- Pomimo tego Komisja, Parlament Europejski i rządy krajów unijnych muszą utrzymać presję na Warszawę - pisze Stabenow, wyrażając nadzieję, że pewne wyniki może przynieść uzależnienie unijnych funduszy od postawy wobec fundamentalnych zasad UE.
Zobacz też: Pierwsze posiedzenie rządu Mateusza Morawieckiego
"Wieczór bez obrażania się"
Sceptyczny wobec zbliżenia Polski i Unii Europejskiej jest też dziennik "Sueddeutsche Zeitung". W relacji zatytułowanej "Wieczór bez obrażania się" Daniel Broessler pisze, że KE i polski premier porozmawiali ze sobą w "przyjaznej" atmosferze, lecz merytoryczne konflikty pozostały nierozwiązane.
Juncker i Frans Timmermans odnieśli wrażenie, że z Morawieckim można rozmawiać - zaznacza Broessler i dodaje: - To coś nowego, ponieważ z poprzedniczką Morawieckiego, Beatą Szydło wydawało się to niemożliwe i bezcelowe. Pod koniec lutego ma dojść do ponownego spotkania, do tego czasu spodziewane są "postępy", choć nie wiadomo, na czym miałyby polegać - pisze Broessler.
Tak trzymać
W "Tagesspieglu" Christoph von Marschall stawia tezę, że rekonstrukcja rządu w Polsce jest dowodem na to, że presja ze strony UE przynosi rezultaty. "Proszę utrzymać (tę presję)" – pisze autor. Główne przesłanie zmian w rządzie skierowane jest ku zagranicy. - Co więcej, PiS jest gotowy do podjęcia ryzyka w polityce wewnętrznej, ponieważ uważa sygnał w kierunku zagranicy za ważniejszy - zaznacza Marschall, nazywając tę politykę rewolucyjną.
Z punktu widzenia UE i Niemiec pytanie strategiczne brzmi: czy za zmianami personalnymi pójdą zmiany w treści, czy był to czysty "facelifting"? Pierwsze wypowiedzi szefa MSZ Jacka Czaputowicza, który nazwał Niemcy najważniejszym partnerem w gospodarce i polityce, zasługują zdaniem autora na uwagę. Marschall uważa, że polityczna i ekonomiczna presja na Polskę przynosi rezultaty. Dlatego nie należy obecnie zmniejszać nacisku, lecz szukać rozmowy (z Polską) by wyjaśnić, że potrzebne są merytoryczne ustępstwa, przede wszystkim w dziedzinie sądownictwa.
"Tageszeitung" krytykuje Brukselę za to, że "rozwija przed Polską czerwony dywan", bardziej bojąc się wyjścia tego kraju z UE, niż naruszenia demokracji i praworządności. Timmermans i Juncker "miotają się" pomiędzy groźbami a łagodzeniem sytuacji, między eskalacją a odprężeniem. "Nie widać tutaj żadnej strategii, a jedynie życzenie, by Polska pozostała w UE" - czytamy w "TAZ".
Sylwetka Czaputowicza w "FAZ" i "SZ"
"FAZ" zwraca uwagę, że nowy szef dyplomacji zaraz po kierującej UE Bułgarii nie odwiedzi "prawicowych braci w wierze" na Węgrzech, lecz Berlin, pomimo tego, że Jarosław Kaczyński zapowiedział w lecie ostry kurs wobec Niemiec, a w Polsce wymachuje się znów "zużytym toporem wojennym roszczeń reparacyjnych". "FAZ" przypomina ponadto, że Czaputowicz jako antykomunistyczny opozycjonista utrzymywał przyjazne kontakty ze wschodnioniemieckimi dysydentami.
"SZ" zastanawia się natomiast, czy nowy minister dysponuje wystarczającym wpływem, przypominając, że nie on, lecz Krzysztof Szczerski uważany był za głównego kandydata. Nominując Czaputowicza Kaczyński chciał zapobiec, by prezydent Andrzej Duda rozszerzył swoje wpływy na politykę zagraniczną - pisze Florian Hassel w "SZ".
opr. Jacek Lepiarz
Zobacz też: