Polska okupacja Moskwy
Polacy zdobyli Moskwę i utrzymali miasto przez ponad dwa lata. Pod koniec kolejnego długiego oblężenia umierający z głodu żołnierze zamknięci w murach miasta byli na tyle zdesperowani, że odkopywali trupy i zjadali się nawzajem. Skrajne warunki zmusiły wojska Rzeczpospolitej do kapitulacji. Wbrew obietnicom, większość poddających się żołnierzy została wymordowana. - Odbicie Moskwy z rąk polskich nie oznaczało końca wojny. Trwała ona jeszcze 6 długich lat. Obowiązujący od 3 stycznia 1619 roku rozejm pozostawiał w Rzeczypospolitej podbite ziemie: smoleńską, czernihowską i siewierską. Oznaczało to wzrost terytorialny polsko-litewskiego państwa o około 75 tys. km2. To mniej więcej jedna czwarta dzisiejszej Polski - pisze dr Radosław Sikora w artykule dla WP.
06.11.2015 14:53
Polacy zdobyli Moskwę i utrzymali miasto przez ponad dwa lata. Pod koniec kolejnego długiego oblężenia, umierający z głodu żołnierze zamknięci w murach miasta, byli na tyle zdesperowani, że odkopywali trupy i zjadali się nawzajem. Skrajne warunki zmusiły wojska Rzeczpospolitej do kapitulacji. Wbrew obietnicom, większość poddających się żołnierzy została wymordowana. - Odbicie Moskwy z rąk polskich nie oznaczało końca wojny. Trwała ona jeszcze sześć długich lat. Obowiązujący od 3 stycznia 1619 roku rozejm pozostawiał w Rzeczypospolitej podbite ziemie: smoleńską, czernihowską i siewierską. Oznaczało to wzrost terytorialny polsko-litewskiego państwa o około 75 tys. kilometrów kwadratowych. To mniej więcej jedna czwarta dzisiejszej Polski - pisze dr Radosław Sikora w artykule dla WP.
10 marca 1609 roku Szwedzi i Moskwicini (jak wówczas nazywano mieszkańców Moskwy i Rosjan) zawarli w Wyborgu porozumienie, skierowane w Rzeczpospolitą Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Oznaczało to zerwanie przez Moskwę rozejmu z 1608 roku. W odpowiedzi na ten wrogi akt, 21 września 1609 roku ówczesną granicę przekroczył król Zygmunt III Waza z towarzyszącymi mu siłami głównymi armii polsko-litewskiej. W ten sposób rozpoczęła się polska inwazja na Wielkie Księstwo Moskiewskie. Jej głównym celem było odzyskanie Smoleńska. Nie planowano wówczas zajmowania samej Moskwy, co jednak w czasie tej wojny niespodziewanie się udało.
4 lipca 1610 roku doszło do bitwy pod Kłuszynem. Armia dowodzona przez hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego (2,7 tys. żołnierzy), pokonała w niej wielokrotnie liczniejsze wojska moskiewsko-szwedzkie (co najmniej 18,3 tys. żołnierzy, a do tego 20-30 tys. ludzi, których nie zaliczano do żołnierzy).
Dzięki kłuszyńskiej wiktorii i późniejszym pertraktacjom między Żółkiewskim a bojarami, 27 sierpnia 1610 roku polski królewicz Władysław Waza został obrany nowym carem. Należy zaznaczyć, że określenie to było używane tylko w języku potocznym. Oficjalnie Rzeczpospolita nie uznawała tytułu cara. Polacy i Litwini, a i sam Władysław, władców państwa moskiewskiego nazywali wielkimi książętami moskiewskimi. Dlatego Władysław podpisywał się później "electus magnus dux Moschoviae".
Okupacja Moskwy
29 września 1610 roku pierwsi żołnierze Rzeczypospolitej wkroczyli do Moskwy. Dopóki z armią był sam Żółkiewski, relacje między garnizonem miasta, a jego mieszkańcami układały się poprawnie. Jednak pod koniec października tego roku, hetman opuścił stolicę. Co gorsza, Zygmunt III Waza nie uznał, warunków na jakich Żółkiewski porozumiał się z bojarami i nie zezwolił, by jego syn udał się do Moskwy. Taki obrót sprawy zniechęcił masy Moskwicinów do Polaków, choć część bojarów wciąż pozostawała im wierna.
W marcu 1611 roku na prowincji zebrało się pospolite ruszenie, które w kilku ugrupowaniach ruszyło na Moskwę, by odbić ją z polskich rąk. Skończyło się tragedią miasta. Od 29 marca do 1 kwietnia 1611 roku palono je i pacyfikowano. Spłonęło ponad dwie trzecie stolicy, a życie miało stracić nawet do 60 tys. mieszczan. Polacy i Litwini utrzymali się w mieście, a w jego pobliżu, 31 marca rozbili jedno z ugrupowań Moskwicinów.
Tymczasem długie oblężenie Smoleńska w końcu przyniosło pożądany efekt. 13 czerwca 1611 roku miasto skapitulowało. Król powrócił wówczas do Polski i zwołał sejm. W jego trakcie, a dokładnie 29 października 1611 roku, zdetronizowany wielki książę moskiewski Wasyl Szujski, wraz z braćmi Dymitrem i Iwanem, złożyli hołd Zygmuntowi III Wazie. Był to szczytowy okres powodzenia Polaków. W trakcie ceremonii:
"Car [wielki książę moskiewski Wasyl Szujski] nachyliwszy głowę do J.K. Mości [Zygmunta III Wazy] nisko dotknął się ziemi ręką prawą i pocałował ją sobie. Hetman zaś [Dymitr Szujski], brat Carów, czołem swem do samej ziemi raz uderzył, a brat trzeci młodszy [Iwan Szujski] trzykroć czołem bił i płakał."
Rzeź obrońców
Pacyfikacja Moskwy, o której wcześniej była mowa, miała tragiczny skutek nie tylko dla mieszczan. W wyniku pożaru wielu żołnierzy polsko-litewskiego garnizonu straciło dobytek, a ich sytuacja aprowizacyjna stała się bardzo trudna. To zresztą dowodzi, że zanim 29 marca 1611 roku wybuchły walki, nie planowano spalenia Moskwy, a same walki, zgodnie z tym co królowi pisał dowódca garnizonu, Aleksander Korwin Gosiewski, rozpoczęły się z inicjatywy mieszczan. Gdyby było inaczej; gdyby to Polacy zaplanowali te zajścia, żołnierze zabezpieczyliby swój dobytek, a także przygotowali zapasy żywności. Nic takiego nie miało miejsca.
Obraz Jana Matejki "Carowie Szujscy na Sejmie Warszawskim" fot. Wikimedia Commons
Od kwietnia 1611 roku kluczowa dla losów garnizonu stolicy była kwestia zaopatrzenia go w żywność. A z tym powoli było coraz gorzej. Co prawda na początku października do miasta przybyły posiłki pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza, a wysyłane poza miasto oddziały z wielkim trudem i niebezpieczeństwem zwoziły dla żołnierzy żywność, ale już w grudniu 1611 roku zapanował "ciężki głód". Ceny poszybowały ostro w górę. Sytuację pogarszało to, że żołnierzom nie płacono żołdu. Kto nie miał pieniędzy, jadł padlinę.
Z powodu coraz cięższych warunków bytowych i braku pieniędzy, zimą 1612 roku żołnierze zawiązali konfederację. W czerwcu 1612 roku garnizon miasta znacząco się zmniejszył, gdyż kilka pułków opuściło jego mury. W sierpniu tego roku pod Moskwę podeszły siły główne tak zwanego drugiego pospolitego ruszenia, pod wodzą księcia Dymitra Pożarskiego oraz kupca z Niżnego Nowogrodu, Kuźmy Minina. Wkrótce pod miasto ponownie przybył Jan Karol Chodkiewicz, wraz z zaopatrzeniem, ale w starciach, do których doszło w dniach od 1 do 3 września 1612 roku, nie udało mu się przebić. Co więcej stracił wozy z żywnością, mimo iż do blokowanego garnizonu zbliżył się na niespełna dwa kilometry. A to oznaczało dramatyczne pogorszenie sytuacji aprowizacyjnej zamkniętych w murach Polaków. Józef Budziło, czyli jeden z dowódców obleganej załogi moskiewskiego Kremla, tak opisał głód, który wówczas zapanował:
"[...] wytrwać nie mogą dla głodu, który nastąpił niesłychany i do wypisania trudny, jakiego żadne kroniki i historie nie świadczą, aby który, będący kiedy na świecie w oblężeniu, mógł go znosić, albo kiedy miał być. Bo gdy już traw, korzonków, myszy, psów, kotek, ścierwa nie stało, więźnie [i] trupy wyjedli, wykopując [je] z ziemi. Piechota się sama między sobą wyjadła i ludzi łapając pojedli. Truskowski, porucznik piechotny, dwóch synów swoich zjadł; hajduk jeden także syna zjadł, drugi matkę; towarzysz też jeden sługę zjadł swego; owo zgoła syn ojcu, ojciec synowi nie spuścił; pan sługi, sługa pana nie był bezpieczen; kto kogo zmógł, ten tego zjadł, zdrowszy chorszego pozbił. O powinnego albo towarzysza swego, jeśli kto komu inszy zjadł, jako o własny spadek się prawowali, że go był bliższy zjeść, niż kto inszy […]. W tak tedy okrutnym głodzie nastąpiły rozmaite choroby, śmierci srogie, że na człowieka z głodu umierającego patrzać ze strachem i nie bez płaczu przychodziło, których wielem się napatrzył,
ziemię pod sobą, ręce, nogi, ciało, jako mógł, żarł, a co najgorsza, że choćby rad umarł, a umrzeć nie mógł, kamień albo cegłę kąsał, prosząc Pana Boga, aby w chleb [one] przemienił, ale ukąsić nie mógł."
W tej sytuacji litewsko-polski garnizon Moskwy postanowił zdać się na łaskę oblegających. 6 listopada zatwierdzono warunki kapitulacji, a następnego dnia, czyli 7 listopada 1612 roku obrońcy opuścili mury miasta. Niestety wbrew jednemu z porozumień, które zobowiązywało zwycięzców do uszanowania jeńców, doszło wówczas do rzezi kapitulujących Polaków. Jak pisał tenże Budziło:
Wypędzenie Polaków z Kremla na obrazie Ernesta Lissnera fot. Wikimedia Commons
"Towarzystwo niemało w taborach Kozacy i sami bojarowie, mając u siebie, pobili nad przysięgę, a w Trubeckiego taborach mało nie wszystkich [towarzyszy], a piechotę zgoła wszystką [zabito]."
Uratowało się niewielu.
Koniec wojny
Odbicie Moskwy z rąk polskich nie oznaczało końca wojny. Trwała ona jeszcze sześć długich lat. W jej trakcie sobór ziemski obrał sobie nowego cara, czyli Michała I Romanowa (1613 r.), a kolejna wyprawa Polaków i Litwinów na Moskwę (lata 1617-1618), choć nie zakończyła się jej opanowaniem, to jednak walnie przyczyniła się do zakończenia wojny. Obowiązujący od 3 stycznia 1619 roku rozejm pozostawiał w Rzeczypospolitej podbite ziemie: smoleńską, czernihowską i siewierską. Oznaczało to wzrost terytorialny polsko-litewskiego państwa o około 75 tys. kilometrów kwadratowych. To mniej więcej jedna czwarta dzisiejszej Polski.
W rękach litewskich (bo włączono go w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego), pozostał również Smoleńsk - główny obiekt starań Zygmunta III Wazy. Można więc uznać, że król polski osiągnął wszystkie podstawowe i realne do osiągnięcia cele, z jakimi zaczynał tę wojnę. Odzyskał Smoleńsk i storpedował niebezpieczny dla Rzeczypospolitej szwedzko-moskiewski sojusz.
W trakcie wojny zdobyto Moskwę, gdzie Polacy stacjonowali przeszło dwa lata. Było to niezwykłe osiągnięcie. Nie ono jednak była celem tej wojny. Tak jak i nie był jej celem całkowity podbój Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, czy też uczynienie polskiego króla lub królewicza władcą tego państwa. Jak dość zgodnie sądzą historycy, utrzymanie siłą kontroli nad tym państwem przerastało możliwości Rzeczypospolitej. Ci, którzy ubolewają nad utratą Moskwy, powinni o tym pamiętać.
dr Radosław Sikora dla Wirtualnej Polski
Wszystkie daty podaję według kalendarza gregoriańskiego, który obowiązywał w Rzeczypospolitej. Nie obowiązywał on ani w Wielkim Księstwie Moskiewskim, ani w Królestwie Szwedzkim.