Politolodzy: PiS gotowy do zjednoczenia, ale na własnych warunkach
PiS wysłał sygnał, że jest otwarty na zjednoczenie, ale na własnych warunkach. W najbliższym czasie można spodziewać się prób akcesu do PiS polityków mniejszych ugrupowań, zwłaszcza Solidarnej Polski - tak politolodzy oceniają efekty sobotniej konwencję środowisk prawicowych.
12.07.2014 | aktual.: 12.07.2014 16:59
W ocenie dr. hab. Macieja Drzonka z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego, organizując konwencję PiS wysłał do prawicy sygnał, że jest otwarty na zjednoczenie, ale na własnych warunkach.
- Takie ugrupowania jak Solidarna Polska i Polska Razem albo te warunki przyjmą, albo będą próbować robić coś samemu, co de facto już zaczęły robić - powiedział.
Zaznaczył, że tak naprawdę PiS potrzebuje zwartej prawicy dopiero w przyszłym roku, czyli w wyborach parlamentarnych, bo w przypadku wyborów samorządowych koalicje są budowane według innej logiki. Przypomniał, że np. w Szczecinie rządzi koalicja PiS-SLD.
Drzonek ocenił, że porozumienie jest w interesie zarówno PiS, które jest najsilniejszym ugrupowaniem po prawej stronie sceny politycznej, jak i mniejszych ugrupowań, takich jak SP i PR, ale - jak podkreślił - obie strony muszą pamiętać, że czym innym są uzgodnienia liderów, a czym innym logika, którą kierują się wyborcy.
- Jeżeli PiS zrazi do siebie te małe ugrupowania, to jeszcze pół biedy, ale może zrazić do siebie elektorat tych ugrupowań, który poczuje się na tyle zlekceważony, że nawet, gdy ci liderzy już zgodzą się na warunki PiS, to elektorat nie zagłosuje na tak zjednoczoną prawicę - powiedział.
Jego zdaniem do zjednoczenia PiS z SP i PR mogło nie dojść m.in. dlatego, że Kaczyński uległ dołom partyjnym PiS, które były temu przeciwne. - Jeżeli dochodzi do jakiegokolwiek zjednoczenia, średni aparat partyjny czuje się zagrożony, bo jeżeli na listy partyjne PiS czy na wspólne listy wyborcze zostaliby wciągnięci politycy SP czy PR, to przecież ktoś z tych list musiałby wypaść - powiedział.
Z kolei dr Robert Rajczyk z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu śląskiego uważa, że konwencja to dobry wybieg taktyczny ze strony PiS, który pokazuje w ten sposób zarówno swoim wyborcom, jak i tym, którzy są wobec tej partii sceptyczni, że jest gotowy do współpracy i próbuje jednoczyć prawicę.
Zaznaczył jednak, że pozostaje pytanie o to, jak wyglądają kulisty tego przedsięwzięcia. - Spotkania ze Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem nie zakończyły się sukcesem i tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma zjednoczeniami, bo przecież w Sejmie, z posłów SP i PR, powstał klub Sprawiedliwej Polski - zaznaczył.
Zdaniem Rajczyka rozmowy między PiS a SP i PR jeszcze się nie zakończyły, ale trudno dziś ocenić, czy próba zjednoczenia prawicy się powiedzie.
- Zarówno po stronie PiS, jak i mniejszych partii o orientacji prawicowej, będzie tendencja, żeby budować jakieś wspólne projekty polityczne. Czy to będzie jedna partia, nie jestem przekonany, ale klub parlamentarny to chyba dobry pomysł - powiedział, odnosząc się do sobotnich słów prezesa, że w Sejmie powinien powstać "wielki, zwarty, zdyscyplinowany, zdolny do zmieniania Polski" klub parlamentarny.
W ocenie Rajczyka w najbliższym czasie można też spodziewać się prób transferu polityków z SP i PR do PiS.
- Nie chcę nikogo posądzać o jakiś koniunkturalizm, ale ktoś, kto działa w polityce, szuka wszelkich możliwych sposobów, żeby znaleźć się na liście wyborczej i spróbować swoich sił w wyborach parlamentarnych - powiedział.