Podwójna siła. Polska i Niemcy zacieśniają współpracę wojskową
Wzajemne podporządkowanie jednostkom z drugiego kraju to najważniejszy projekt wojskowej współpracy polsko-niemieckiej, która ruszy w nadchodzącym roku. O wspólnej inicjatywie pisze magazyn "Polska Zbrojna".
18.09.2015 12:49
Brygady - polska z Żagania i niemiecka z Neubrandenburga - wydzielą po batalionie, który będzie podporządkowany jednostce z drugiego kraju. - Planujemy, że bataliony rozpoczną działalność w przyszłym roku - mówi ppłk Marek Pietrzak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Będą miały trzy lata na osiągnięcie gotowości bojowej.
Kamień milowy
Wzajemne podporządkowanie po jednym batalionie brygadzie z drugiego kraju to najważniejszy projekt wojskowej współpracy polsko-niemieckiej. To także novum, zarówno w codziennym działaniu wojska, jak i w szkoleniu - podkreślają wojskowi z obu państw. Niemiecki dowódca batalionu będzie wykonywał rozkazy polskiego dowódcy brygady i na odwrót (obecnie jest to możliwe tylko w czasie ćwiczeń). - To nowatorskie rozwiązanie, niespotykane do tej pory w kontaktach Polski z żadnym innym krajem - zwraca uwagę ppłk Pietrzak.
Podobną współpracę Niemcy nawiązali z Holandią (dywizji Bundeswehry jest podporządkowana brygada holenderska) oraz z Francją (francusko-niemiecka brygada działa od 1987 roku). Są jednak różnice. Brygada niemiecko-francuska składa się z dwóch narodowych kontyngentów ze wspólnym dowództwem, a współpraca polsko-niemiecka ma charakter równorzędny - batalion narodowy jest podporządkowany innej armii.
- Impulsem do rozszerzenia polsko-niemieckiej współpracy były inicjatywy ubiegłorocznego szczytu NATO w Walii, a później wiele dwustronnych spotkań ministrów obrony Polski i Niemiec - mówi ppłk Marek Pietrzak. Podczas wizyty wicepremiera, ministra obrony Tomasza Siemoniaka w Berlinie w październiku 2014 roku szefowie resortów obrony Polski i Niemiec podpisali list intencyjny dotyczący rozszerzenia współpracy wojskowej obydwu państw. Minister Ursula von der Leyen nazwała dokument kamieniem milowym w umacnianiu współpracy sił lądowych. - Silna demokratyczna Europa potrzebuje silnych Niemiec i silnej Polski. Siła to także zdolność do obrony, to także siła militarna; to siła Bundeswehry i siła Wojska Polskiego - mówił wówczas Tomasz Siemoniak.
Gdy porozumieli się politycy, pracę nad szczegółami mogli rozpocząć wojskowi. W styczniu 2015 roku do Polski przyjechał inspektor wojsk lądowych Bundeswehry gen. broni Bruno Kasdorf. Po spotkaniu z gen. dyw. Januszem Bronowiczem generałowie zapowiedzieli powołanie grupy współpracy wojsk lądowych obu państw. - Niemcy traktują Polskę jako bardzo ważnego partnera, gracza występującego w tej samej lidze co Francja czy Holandia - zapewnił gen. Kasdorf.
Wojskowe ustalenia
Pierwsze rozmowy polsko-niemieckiej grupy odbyły się w marcu 2015 roku w Dowództwie Wojsk Lądowych Niemiec w Strausbergu, kolejne przeprowadzono pod koniec lipca we Wrocławiu (następne spotkanie zaplanowano na grudzień). Oficerowie z Polski i Niemiec ustalili, że 34 Brygada Kawalerii Pancernej z Żagania i 41 Brygada Grenadierów Pancernych z Tollense-Kaserne w Neubrandenburgu wydzielą po batalionie we wzajemne podporządkowanie. Po stronie polskiej będzie to batalion wyposażony w czołgi Leopard 2A5, po niemieckiej - batalion zmechanizowany, którego głównym uzbrojeniem są obecnie gąsienicowe bojowe wozy piechoty Marder, ale do 2020 roku będą to nowocześniejsze Pumy.
Ppłk Pietrzak wyjaśnia, że pod słowami "podporządkowanie batalionów" kryją się przede wszystkim szkolenia. Zostały już przyjęte ich roczne plany, a sztab brygady niemieckiej przygotowuje je dla polskiego batalionu, i odwrotnie. Wydzielone bataliony mają być pododdziałami bojowymi, będą stacjonować w pobliżu wspólnej granicy, co ułatwi dowodzenie. Pozostaną w macierzystych jednostkach, logistycznie i finansowo będą nadal zaopatrywane przez swoje kraje.
W trakcie wrocławskiego spotkania polsko-niemieckiej grupy współpracy wojsk lądowych rozmawiano także o projekcie wparcia artyleryjskiego. Niemcy zaproponowali utworzenie wspólnego ośrodka połączonego wsparcia ogniowego. Strona polska planuje powołanie podobnej placówki w Toruniu. Jak mówi ppłk Pietrzak, rozmowy na ten temat będą kontynuowane.
A jak będą się porozumiewać żołnierze obu batalionów? Mogą rozmawiać po angielsku, ale przede wszystkim chodzi o to, aby znali język polski i niemiecki. Barierę w komunikacji pomoże pokonać wymiana podchorążych ze szkół oficerskich (podobny program prowadzony jest między Francją i Niemcami).
Nie można wykluczyć, że oba bataliony będą wykorzystywane w przyszłości, np. w siłach natychmiastowego reagowania NATO w czasie, gdy połączone zadaniowe siły bardzo wysokiej gotowości (Very High Readiness Joint Task Force - VJTF), czyli tzw. szpica, znajdą się pod polskim lub niemieckim dowództwem. Przypomnijmy, że Warszawa i Berlin na szczycie w Walii zadeklarowały gotowość do dowodzenia szpicą, a obecnymi tymczasowymi siłami kieruje korpus niemiecko-holenderski.
Europejska armia
W wypowiedziach dla niemieckiej prasy inspektor wojsk lądowych Bundeswehry gen. broni Bruno Kasdorf nie wykluczył, że kolejnym krokiem we współpracy z Polską może być powołanie wspólnej brygady niemiecko-polskiej. Niektórzy idą znacznie dalej.
"Integracja polskiej i niemieckiej armii to kolejny krok ku wspólnej armii europejskiej" - pisano w lipcu 2015 roku w największym niemieckim dzienniku "Bild". "Niemcy i Polska powinny zintegrować swoje siły zbrojne, tworząc podwaliny pod przyszłą armię europejską" - wtórował tej idei niemiecki politolog Josef Janning na łamach dziennika "Sueddeutsche Zeitung".
Jego zdaniem to nie utopia, lecz realny cel. Janning uważa, że polsko-niemiecka wspólnota obronna powinna być otwarta dla sąsiadów obu krajów, szczególnie dla Holandii i Belgii, oraz państw bałtyckich, ale także Austrii i krajów skandynawskich. Z czasem w ramach Unii Europejskiej mogłaby powstać zintegrowana struktura obronna siedmiu, dwunastu czy nawet większej liczby państw pod jednym kierownictwem politycznym i wojskowym, razem rozlokowanych i uzbrojonych w taki sam sprzęt - pisał niemiecki politolog.
Wydaje się jednak, że do powstania europejskiej armii jeszcze droga daleka, choć podczas międzynarodowych kryzysów coraz ważniejsza staje się współpraca wojsk sojuszniczych.