PolskaPodstępne działania Rosji. "Mechanizm podobny do sekt"

Podstępne działania Rosji. "Mechanizm podobny do sekt"

Dezinformacja prorosyjska stosuje strategię obliczoną na paraliż instytucji państwowych i budowanie braku zaufania do rządzących w krajach Zachodu – powiedział Marcin Wiśniewski, dyrektor Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych. Jak to dokładnie działa i co zyskuje Rosja strasząc atakiem na Polskę?

Prezydent Rosji Władimir Putin
Prezydent Rosji Władimir Putin
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV / KREMLIN / SPUTNIK / POOL
Katarzyna Bogdańska

27.03.2022 | aktual.: 27.03.2022 11:27

- Wojna odbywa się na wielu frontach. To nie tylko armia i czołgi, ale również przestrzeń informacyjna. Dezinformacja prorosyjska ma też swoje cele, które chce osiągnąć i wykorzystuje do tego media. Główny nacisk kładziony jest na budowanie negatywnego sentymentu w stosunku do Ukraińców i Ukrainek. Ważnym elementem jest też budowanie negatywnego nastawienia do uchodźców w ogóle przez wskazywanie, że ich obecność powoduje kłopoty - tłumaczy mechanizm działania dezinformacji prorosyjskiej Marcin Wiśniewski, dyrektor Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych.

W sieci działają konta, które wcześniej siały dezinformację w sprawie szczepień, a dziś robią to samo w kwestii Ukraińców i Rosji.

- Gdybym na własną rękę miał szukać takiego wspólnego mianownika, powiedziałbym, że jest nim paraliż instytucji państwowych i budowanie braku zaufania do rządzących w krajach Zachodu. Im bardziej sparaliżowane będą organy działania, tym słabsze będą całe społeczeństwa. Nikt nikomu nie będzie ufał, a więc trudniej o sprzeciw i mobilizację, a łatwiej o kolejny atak. Mając takie podłoże, Rosja rosłaby w siłę - mówi ekspert.

Strategia dezinformacji. Na pozór wiarygodne konta

Ekspert przekonuje również, że "to strategia obliczona na odsunięcie nie tylko konkretnego ugrupowania politycznego, ale całej demokratycznej klasy politycznej (nie tylko w Polsce), i zastąpienie jej swoją propagandą".

Wiśniewski zwraca uwagę na to, że konta, o których mowa, są na pozór wiarygodne. - Niedbałość w pisowni i zdjęciach profilowych jest często celowa. Ma to wywołać poczucie autentyczności takiego konta. Co charakterystyczne, często takie profile piszą o byciu "przebudzonym", o "otwieraniu oczu" czy o "nowym światowym porządku świata". Częste są również komentarze na temat UPA, Wołynia, nienawistne wobec uchodźców z Ukrainy i ofiar wojny - powiedział.

Zauważył też, że "w ostatnim czasie nasiliły się głosy dyskredytujące uchodźców". - Stwierdzenia, że "wszystko mają za darmo", "Polacy nic nie dostają", "nie można im ufać" pochodzą właśnie z takich kont. Przede wszystkich należy mieć na uwadze, że takie konta są i prowadzą aktywne działania - mówi Marcin Wiśniewski.

Czemu ma służyć straszenie "atakiem Rosji na Polskę" w dalszej kolejności?

Według eksperta mogą wystąpić i są możliwe dwa skutki - paraliż społeczny i inwestycyjny. - Próby paraliżu społecznego już widzieliśmy, chociażby przy dezinformacji dotyczącej paliw czy dostępności gotówki w bankomatach. Jeśli chodzi o paraliż inwestycyjny, z pewnością może być to cel długofalowy - powiedział.

Mechanizm powstawania takich kont i przesyłania dalej informacji Wiśniewski porównał z sektami. - Gromadzi się ludzi skupionych na jednym celu, przeświadczonych o swoim "specjalnym" sposobie myślenia, o swojej wyjątkowości. Stąd nazwy takich grup, w których często nawiązuje się do otwierania oczu, przebudzenia, walki, czy jedności. Poczucie wspólnoty bardzo scala i napędza do "walki" o swoje postulaty. Co więcej, bardzo pomaga tutaj przekaz dot. podziału na "ONI" i "MY" - wyjaśnia.

- Druga kwestia to istnienie "społecznego dowodu słuszności", o którym od dawna mówią socjolodzy. Jeżeli z jakąś informacją spotkamy się wielokrotnie, to zaczyna kiełkować w nas myśl: a może coś w tym jest? Każdy z nas żyje w bańce informacyjnej, gdzie panuje pewien konsensus co do opinii na poszczególne sprawy. Algorytmy mediów społecznościowych sprzyjają temu mechanizmowi. Dezinformacja bardzo zręcznie umieszczana jest w wątkach, które cieszą się sporą popularnością. I w ten sposób ten wirus informacyjny się "rozmnożył" - tłumaczy ekspert.

Rozmowę przeprowadziła: Urszula Kaczorowska

Zobacz także