Piłka ręczna. MŚ 2021. Sroga lekcja szczypiorniaka w starciu Polska-Węgry
To nie był mecz piłki ręcznej, na który patrzyło się z przyjemnością. Polacy raz za razem odbijali się od Węgierskiego bramkarza i już po 30 minutach schodzili ze stratą sześciu trafień do rywala. Ostatecznie pojedynek Polska-Węgry zakończył się wynikiem 26:30.
Polacy od początku nie byli stawiani w roli faworyta tego spotkania. Wielu miało jednak nadzieję, że zawodnicy Patryka Rombla wespną się na wyżyny swoich umiejętności i powalczą z Węgrami o awans do ćwierćfinału.
Tak się jednak nie stało. Młody zespół biało-czerwonych miał dwie zmory, które skutecznie storpedowały wynik. Pierwszą z nich był węgierski bramkarz Roland Mikler, drugą błędy własne, które Polacy popełniali raz za razem.
Piłka ręczna. Ogromna strata po pierwszej połowie spotkania Polska-Węgry na MŚ 2021
Pierwsze minuty spotkania nie zapowiadały aż tak srogiej lekcji szczypiorniaka. Szybko do bramki rywala trafił Tomasz Gębala, a karę dwóch minut w jednej z pierwszych akcji dostał Bance Banhidi, a biało-czerwoni mogli prowadzić 2:0 po rzucie karnym. Niestety pierwszy raz podczas MŚ 2021 pomylił się Arkadiusz Moryto, a Węgrzy zaczęli z minuty na minutę grać coraz lepiej.
Wynik na styku biało-czerwonym udało się utrzymać do 12. minuty spotkania, kiedy to na tablicy było 6:7 na korzyść Węgrów. Chwilę później na 6:8 trafił Banhidi, następnie dwa błędy popełnili Polacy, a chwilę później na 6:9 trafił Rodriguez.
Kolejna bramka dla biało-czerwonych padła dopiero w 17 minucie spotkania. Złą serię pięciu minut bez trafienia przerwał Przybylski rzucają na 7:9. To był niestety dopiero początek fatalnej serii, ponieważ przez kolejne 8 minut trafiali tylko Węgrzy i mimo wysiłków Adama Morawskiego w Polskiej bramce, wynik był bardzo niekorzystny – 7:13.
Przed końcem pierwszej połowy do bramki rywala trafił jeszcze Sićko, ale trafieniem odpowiedział Lekai i po pierwszych 30 minutach spotkania przegrywaliśmy 8:14.
Piłka ręczna. Ćwierćfinał MŚ 2021 nie dla Polaków. Węgrzy bliżej awansu
Początek drugiej połowy spotkania nie przyniósł zdecydowanej zmiany w grze biało-czerwonych. Nadal mieliśmy problemy z pokonaniem bramkarza rywali, podczas gdy Węgrzy nie mieli większych problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
W 43. minucie spotkania Polacy przegrywali już 16:24 i nadzieje na wyrównanie były coraz mniejsze. Jednak biało-czerwoni nie zamierzali się poddawać, a dzięki bramkom Tomasza Gębali, Szymona Sićko i Arkadiusza Moryto, a także dwóm interwencjom Mateusza Korneckiego (zastąpił w bramce Morawskiego) wynik był już bardziej korzystny 19:24, a do końca spotkania pozostało 13 minut.
Niestety w kolejnych minutach nie udało się odrobić strat, a spotkanie toczyło się bramka za bramkę. Polacy poderwali się jeszcze do walki na 3 minuty przed końcem spotkania, kiedy to przewaga rywala stopniałą do zaledwie 4 trafień. Niestety było już za późno. W ostatnich minutach spotkania trafił jeszcze Olejniczak, ale spotkanie zakończyło się wynikiem 26:30 na korzyść Węgier.