ŚwiatPhilippe Legrain: Unia Europejska właśnie się rozpada, ryzyko Brexitu jest bardzo realne

Philippe Legrain: Unia Europejska właśnie się rozpada, ryzyko Brexitu jest bardzo realne

Listopadowy atak Państwa Islamskiego w Paryżu sprawił, że po raz kolejny odsunięta została brytyjska próba renegocjowania członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej przed planowanym referendum na temat dalszej przynależności do UE. Dyplomatyczną agendę zdominowały bowiem najpierw sprawy Grecji, potem uchodźcy, a ostatnio terroryzm - pisze w komentarzu dla Project Syndicate Philippe Legrain, były doradca ekonomiczny przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Philippe Legrain: Unia Europejska właśnie się rozpada, ryzyko Brexitu jest bardzo realne
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | NASA

3 grudnia konserwatywny premier David Cameron oficjalnie zrezygnował z planów sfinalizowania porozumienia z innymi unijnymi przywódcami na szczycie zapowiedzianym na 17 i 18 grudnia. Zamierza osiągnąć to w lutym. Zwłoka jest jednak poważnym ciosem: o ile samo porozumienie raczej nie przekona wielu niezdecydowanych Brytyjczyków, by głosowali za pozostaniem w Unii, to dla Camerona jest warunkiem rozpoczęcia kampanii na rzecz takiego rozwiązania. Przeciwnicy Unii, mający pieniądze i mnóstwo sojuszników w mediach, zyskują dzięki temu co najmniej dwa miesiące, by - praktycznie bez żadnej opozycji - przekonać wahających się konserwatystów. Jak wynika z sondaży, obie strony idą łeb w łeb, groźba Brexitu narasta więc z każdym dniem.

Chwiejne nastroje

Oczywiście w następstwie paryskich ataków lęk o bezpieczeństwo może skłonić część wyborców, by opowiedzieli się za pozostaniem w UE. Kiedy ludzie się boją, często wolą unikać ryzyka, a tym samym trzymać się status quo. Walka z transgranicznym terroryzmem to także sfera, w której unijna współpraca powinna liczyć się szczególnie. 13 listopada, w wystąpieniu wygłoszonym w Chatham House, Cameron podkreślał korzyści, jakie płyną z członkostwa w UE dla bezpieczeństwa narodowego Wielkiej Brytanii.

Jednak terroryzm, imigracja i członkostwo w Unii razem wzięte mogą równie dobrze odnieść przeciwny skutek i Brytyjczycy odrzucą wspólną Europę. Sondaże wskazują, że brytyjskich wyborców najbardziej niepokoi imigracja, a powszechne obawy potęguje fakt, że co najmniej jeden z paryskich terrorystów dostał się na teren Unii przez Grecję, udając syryjskiego uchodźcę.

To niezbyt logiczny powód, by opuszczać UE. Wielka Brytania nie wchodzi w skład strefy Schengen, zachowuje więc kontrolę nad swoimi granicami, i nie włączyła się w unijną politykę azylową, nie będzie więc uczestniczyła w rozmieszczaniu syryjskich uchodźców w poszczególnych krajach. Strach może jednak nakłonić ludzi, by podnieśli most zwodzony. Źle wróży też to, że w referendum z ubiegłego miesiąca Duńczycy, powodowani podobnymi obawami przed uchodźcami i terroryzmem, odrzucili propozycję zacieśnienia transgranicznej współpracy policyjnej z UE.

Warunki Camerona

Na tle tej wzbierającej fali różnych uczuć dość skromne cele związane z renegocjacją, przedstawione przez Camerona w liście z 10 listopada, skierowanym do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, nie są szczególnie znaczące. Cameron chce utrzymać Wielką Brytanię w Unii Europejskiej, podobnie jak inni unijni przywódcy, ale nie za wszelką cenę. Orientuje się, na ile skutecznie może naciskać, dlatego stawia na stosunkowo umiarkowane zmiany w czterech obszarach: konkurencyjności, suwerenności, gwarancji dla państw nieobjętych strefą euro oraz imigracji.

Pierwsze żądanie - Europy, która zwiększa konkurencyjność i ogranicza regulacje prawne dotyczące działalności gospodarczej - będzie najłatwiejsze w realizacji. Propozycje Camerona zgodne są ze sposobem myślenia unijnych urzędników (a nawet, niestety, powielają ich merkantylistyczny język).

Niewiele problemów powinny też rodzić żądania gwarancji suwerenności. Część z nich ma jedynie charakter symboliczny. Zawarte w traktacie UE zobowiązanie "coraz ściślejszych związków" najwyraźniej nie odnosi się do Wielkiej Brytanii, która wynegocjowała klauzulę pozwalającą jej pozostać poza strefą euro oraz wiele innych; spisanie tego nie powinno stanowić problemu. Istotne gwarancje, takie jak nadanie grupom parlamentów narodowych prawa wetowania propozycji UE, to rzecz trudniejsza, ale i w tym przypadku negocjatorzy powinni wypracować jakieś misterne rozwiązanie.

Najważniejszym celem Camerona jest uzyskanie zapewnienia, że członkowie strefy euro nie mogą zmawiać się przeciwko Wielkiej Brytanii ani innym krajom nienależącym do strefy. W ważnych kwestiach, w których decyzje UE nie wymagają jednomyślności - zwłaszcza wspólnego rynku - 19 państw strefy euro mogłoby stworzyć kwalifikowaną większość potrzebną do przegłosowania dziewięciu krajów, które euro nie przyjęły. Nic takiego do tej pory się nie zdarzyło, głównie dlatego, że państwa takie jak Niemcy i Grecja rzadko się ze sobą zgadzają. Jeśli jednak strefa euro ma się silniej integrować i budować wspólne instytucje, może dążyć do narzucenia swojej woli państwom spoza niej. Pewnym rozwiązaniem byłby system podejmowania decyzji podwójną większością głosów, wymagający zgody zarówno państw należących do strefy euro, jak i niebędących jej członkami. W taki właśnie sposób głosowano nad utworzeniem unii bankowej strefy euro.

Najwięcej kontrowersji budzi żądanie dotyczące imigracji. Wielka Brytania chce, by imigranci z krajów UE uzyskiwali dostęp do świadczeń socjalnych, w tym ulg podatkowych dla nisko opłacanych pracowników, dopiero po czterech latach pobytu. Jednak Niemcy i inne kraje z zasadniczych względów są przeciwne dyskryminowaniu obywateli Unii, a państwa takie jak Polska i Republika Czeska zdecydowanie sprzeciwiają się środkom, które niewspółmiernie krzywdziłyby ich obywateli. Jakimś rozwiązaniem byłoby narzucenie podobnego systemu Brytyjczykom, którzy też musieliby odczekiwać cztery lata, by korzystać ze świadczeń pracowniczych, w tym ulg podatkowych.

Bitwa o Anglię

Porozumienie jest realne. Ale nawet gdyby Cameron osiągnął wszystkie swoje cele, krytycy oczekujący wielkich zmian, dotyczących na przykład kwot imigrantów z UE, wciąż byliby niezadowoleni. A kwestie techniczne w rodzaju gwarancji dla państw spoza strefy euro z pewnością nie przekonałyby zbyt wielu niezdecydowanych wyborców.

Mając to na uwadze, Cameron powinien przede wszystkim jak najszybciej dokończyć renegocjacje, ogłosić zwycięstwo i rozpocząć energiczną kampanię, szeroko przedstawiając powody, dla których Wielka Brytania winna pozostać w UE.

Inni unijni przywódcy też nie mogą spoczywać na laurach. Unia Europejska właśnie się rozpada, ryzyko Brexitu jest bardzo realne. Jeśli wiarygodne porozumienie nie zostanie zawarte do lutego, ryzyko to może łatwo stać się rzeczywistością.

Philippe Legrain- były doradca ekonomiczny przewodniczącego Komisji Europejskiej, wykłada gościnnie w Instytucie Europejskim London School of Economics; jest autorem książki "European Spring: Why Our Economics and Politics are In a Mess – and How to Put Them Right".

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (193)