Orban znów ograł Unię Europejską. To już się robi nudne [OPINIA]
Europejska wspólnota polega dziś na tym, że Węgry korzystają z unijnych pieniędzy, załatwiają sprawę za sprawą, a każdy gest solidarności z Ukrainą torpedują, by nie obraził się moskiewski drug*.
31.05.2022 | aktual.: 31.05.2022 11:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Unia Europejska to taki zabawny twór, w którym wszyscy miesiącami negocjują, by na koniec każdy ogłosił swoje zwycięstwo.
Tak stało się również teraz.
Unijni decydenci chwalą się tym, że udało się wspólnie uzgodnić zastosowanie wobec Rosji szóstego już pakietu sankcji oraz wprowadzenie embarga na import ropy. Faktem bowiem jest, że import ropy z Rosji do Unii Europejskiej zmniejszy się do końca roku o ok. 90 proc.
Z kolei Victor Orban, szef i władca Węgier (bo nazywanie go tylko premierem może nie oddawać jego realnej pozycji), pochwalił się właśnie, że Węgry będą wyłączone spod embarga. Ropa z Rosji nadal popłynie rurociągiem:
Nazywając rzeczy wprost: niemal wszystkie państwa Unii Europejskiej będą pomijały rosyjską ropę. Uznały, że warto zapłacić więcej, by nie wspierać putinowskiej Rosji. Rosyjska ropa popłynie natomiast do Węgier i tamtejszego MOL-a. A Węgrzy - znając życie - zaczną ją odsprzedawać z zyskiem do państw Unii Europejskiej.
Ropę tanio sprzedam
Sprawa ma kilka wymiarów. Ten gospodarczy jest niesłychanie ciekawy, bo wychodzi na to, że w Unii Europejskiej, której istotą funkcjonowania jest wolna konkurencja, naruszona zostanie konkurencyjność w gospodarce. Węgrzy będą mieli tanią ropę, inni - drogą. Obecnie na Węgrzech ok. 70 proc. ropy pochodzi z Rosji. Niewykluczony jest scenariusz, w którym Węgrzy postanowią pośredniczyć – mniej lub bardziej formalnie - pomiędzy Putinem a państwami Unii Europejskiej.
Węgierski MOL chce przecież rozwijać swoją działalność poza Węgrami. Właśnie zyskuje potężny atut w postaci dostępu do taniej ropy. Ale nie, nie będę już nikogo zanudzał tym, na który rynek właśnie MOL intensywnie wchodzi. Dużo już pisaliśmy o decyzjach Orlenu i Lotosu...
Cała sytuacja nawet jest odrobinę zabawna, bo Rada Europejska kilka dni temu wzywała do niezwłocznego przyjęcia szóstego pakietu sankcyjnego, z zastrzeżeniem "zapewnienia uczciwej konkurencji i równych warunków działania na jednolitym rynku UE oraz solidarności między państwami członkowskimi w przypadku nagłych przerw w dostawach".
Co ciekawe, nigdzie nie są dostępne analizy skutków finansowych podjętych decyzji. Nikt nie wie, ile Węgry mogą zarobić, jakie są szacunki co do różnic cen pomiędzy ropą rosyjską a nierosyjską po nałożeniu embarga.
Nie ma wśród decydentów też żadnego założenia, czy Węgry zwiększą import ropy z Rosji, czy będą sukcesywnie zmniejszać.
Orban dodał rodzynki
Jest też - rzecz jasna - aspekt polityczny. Orban unijne porozumienie blokował przez cztery tygodnie. Jak się okazało - wiedział, co robi.
Unia Europejska jest bezsilna wobec kogoś, kto myśli wyłącznie o interesach swoich i swoich moskiewskich przyjaciół.
I wszystko wskazuje na to, że to nie koniec kłopotów, lecz dopiero początek. Orban widzi bowiem, że za sam fakt blokowania przyjęcia nowych rozwiązań dostaje się prezenty. Przykładowo łatwo wyobrazić sobie, że węgierski przywódca przyjdzie zaraz do unijnych decydentów i powie: dajcie pieniądze na przeprowadzenie reformy energetycznej. Wyciągnie rękę i stwierdzi: jak pomożecie przebudować rafinerię w Százhalombatta, to możemy myśleć o naszym dołączeniu do embarga.
Czytaj także: Twarzy oblanej zbrodnią nie warto upiększać [OPINIA]
A że Węgrzy tak naprawdę na to już dostawali pieniądze z UE, tylko wydawali je w inny sposób? Cóż, z punktu widzenia Orbana to dziś bez znaczenia. Albo będzie miał tanią ropę albo na koszt innych państw przeprowadzi szereg inwestycji.
Mamy dziś w Unii Europejskiej państwo, które postanowiło działać zupełnie inaczej niż pozostałe 26 państw. I nie oceniając, czy podejmuje decyzje lepsze, czy gorsze, faktem jest, że przy wymogu uzyskania dla wielu decyzji jednomyślności, może to rozsadzić Unię od środka.
Z jednej strony coraz więcej mówi się o potrzebie odejścia od negocjowania wszystkiego z każdym i odejścia od jednomyślności. Tyle że taka zmiana mogłaby realnie zaszkodzić wspólnocie: czym bardziej ktoś poczułby się wykluczony, tym mocniej mógłby szukać nowych przyjaciół.
Z drugiej strony: nie można zgadzać się na to, że decyzja po decyzji, pakiet po pakiecie, większość będzie coś poświęcała, a jeden będzie tylko brał. A biorąc - będzie z kolei umacniał swoją pozycję w kraju, pokazując się jako bezkompromisowy polityk, z którym wszyscy się liczą.
Oczywiście nie warto też być defetystą. Wspólna decyzja 26 państw Unii Europejskiej, że są w stanie nałożyć embargo na rosyjską ropę, smakuje niczym dobry puszysty sernik. Trochę szkoda, że Orban dorzucił do niego rodzynki, ale trudno - wydłubiemy.
*Czyli druh - pochodzi od prasłowiańskiego drug, które występowało w tym samym znaczeniu co i dziś.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl