Twarzy oblanej zbrodnią nie warto upiększać [OPINIA]
Wylanie farby na ambasadora Rosji w Polsce to błąd. Do rosyjskiego niegodziwca znacznie lepiej pasuje jego naturalna twarz, na której wymalowane są zbrodnie krwawego reżimu.
09.05.2022 15:42
Siergiej Andriejew to jedna z niewielu osób mieszkających w Polsce, której nie podałbym ręki. Ba - w przeciwieństwie do niektórych osób uważających się za dziennikarzy - nie przeprowadziłbym też z nim wywiadu; choćby była to rozmowa twarda, bezkompromisowa i wielostronicowa.
Andriejew bowiem jest kłamcą. Na dodatek kłamie w sprawach największej wagi: ludzkiego życia, życiowych dramatów, zbrodni. Z takimi ludźmi nie warto rozmawiać, bo mają złe intencje i nie zależy im w ogóle na dyskusji, lecz jedynie na szerzeniu własnej propagandy.
Andriejew - choć ubrany w garnitur a nie mundur i eleganckie półbuty a nie kamasze - ma wypisaną na twarzy zbrodnię.
Gdy widzę tego człowieka, widzę masakrę ludności w Buczy. Gdy patrzę na jego garnitur, myślę o zakrwawionych zniszczonych ubraniach dzieci mieszkających w zimnych schronach. Czego by nie mówił – wiem, że jest na odwrót. Dał już zbyt wiele dowodów na to, by mu nie ufać nawet wówczas, gdy powie, która jest godzina.
Z oficjalnych informacji wynika, że ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce mówi w czterech językach obcych. Tylko co z tego, skoro w każdym z nich łże?
Bez upiększania
Jednocześnie sytuacja, do której doszło przed Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie w Warszawie, w ogóle mnie nie cieszy.
Raz, że to przysługa dla Siergieja Andriejewa. Człowieka umorusanego w zbrodnie przeciwko ludzkości nie ma sensu niczym oblewać. Niczym gorszym ani obrzydliwszym nie da się go pokryć.
A dwa - czy tego chcemy, czy nie, Andriejewa polskie państwo powinno chronić.
Możemy oczywiście się zastanawiać, czy w Polsce powinien być ambasador Rosji. Być może tuż po lutowej napaści na Ukrainę należało Andriejewowi podziękować za obecność w Polsce, a nawet - bądź co bądź jesteśmy narodem dbającym o swoich gości i potrafiącym zdobyć się na gest - zapewnić mu transport do Moskwy.
Być może. Ale tego nie zrobiliśmy. Siergiej Andriejew nadal jest urzędującym ambasadorem obcego państwa w Polsce. Przysługuje mu więc ochrona, której - niezależnie od powodu oblania Rosjanina farbą - rodzime służby mu nie zapewniły.
Mam wrażenie zresztą, że całe zdarzenie nie zasmuciło rosyjskiego dyplomaty. Zawodowy prowokator, którym Andriejew przecież jest, był przygotowany na to, że kolejna prowokacja zbierze żniwo. Zebrała.
Tymczasem kłopotu można było uniknąć w prosty sposób. Najpierw można było powiedzieć Rosjaninowi: "chłopie, akurat 9 maja rozpoczyna się remont cmentarnej bramy; nie wejdziesz". Później – skoro już wszyscy wiedzieli, że ambasador Rosji będzie na cmentarzu – należało otoczyć go kordonem policji. Niektórzy zapewne powiedzą, że to ujma, by polscy funkcjonariusze chronili Andriejewa, ale jeśli zdecydowaliśmy się na to, że ambasador Rosji w Polsce zostaje, to na taki gest należało się zdobyć.
Bronić swoich
Nie przejmowałbym się zbytnio tym, jak Rosjanie wykorzystają dzisiejsze zdarzenie z Warszawy w budowaniu swojej propagandy. Wielu komentatorom umyka fakt, że Rosja naprawdę nie potrzebuje realnych przyczynków do budowania swojej narracji medialnej. Przecież jeśli Andriejew nie zostałby oblany farbą, nic nie stałoby na przeszkodzie, by w Rosji wymyślono, że oblany został.
Przypominam, że rosyjska propaganda wymyśliła, iż zamachowcy, którzy ostrzelali granatnikami budynek Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego w Tyraspolu (stolica nieuznawanego Naddniestrza), poruszali się samochodem na polskich numerach. Spreparowano nawet – nieudolnie, jak to w Rosji – dowody.
Większy kłopot może być z polskimi dyplomatami, którzy są w Rosji. Polskie służby muszą teraz zadbać o ich bezpieczeństwo. To, z oczywistych względów, nie będzie łatwe. Być może trzeba rodzimych urzędników ściągnąć do Polski.
Andriejewa mi zupełnie nie żal. Nie stało mu się zresztą nic strasznego. Warto jednak pamiętać o tym, że w pierwszej kolejności powinniśmy działać rozsądnie i z korzyścią dla Polski. Na oblaniu nienawistnika farbą nikt nie zyskał.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl