Ofiara ks. Jankowskiego: Zazdroszczę niektórym ofiarom z filmu Tomasza Sekielskiego
- Mam mieszane uczucia po obejrzeniu filmu Tomasza Sekielskiego. Przede wszystkim zazdroszczę tym ofiarom, które mogły spotkać się oko w oko z osobą, która dokonała na nich czynów pedofilskich - powiedziała Barbara Borowiecka, ofiara ks. Henryka Jankowskiego.
Barbara Borowiecka twierdzi, że w dzieciństwie była molestowana przez ks. Henryka Jankowskiego. Po 50 latach milczenia zdecydowała się w grudniu ubiegłego roku na łamach "Dużego Formatu" opowiedzieć, co zrobił jej nieżyjący już kapelan Solidarności, gdy miała zaledwie 11 lat.
Pod koniec kwietnia kobieta wraz z partnerem przyjechała do Gdańska, na zaproszenie kurii gdańskiej, aby zeznawać w ewentualnym postępowaniu w sprawie molestowania dzieci przez ks. Jankowskiego.
- Dostałam pismo, że mam się stawić z dokumentami 15 kwietnia o godz. 12.00. Nie powiedziano, w jakiej formie - czy jako świadek, czy wręcz oskarżona czy mogę być z prawnikiem, osobą towarzyszącą - opowiada Barbara Borowiecka w TVN24. - 12 kwietnia wysłaliśmy mejla, że to nie możliwe. Od tej pory kuria milczy i nie mogę się z nią skontaktować - dodaje.
Kobieta uważa, że stawiane się ofiary bez osoby towarzyszącej przed grupą księży, którzy traktują ją jak oskarżoną, jest "ponownym jej gwałceniem".
"Głódź do dymisji"
Na pytanie, które słowa abpa Leszka Sławoja Głódzia są dla niej bardziej wiarygodne - stwierdzenie o filmie Sekielskiego, że "nie ogląda byle czego" czy niedzielne przeprosiny - odpowiedziała:
- Te pierwsze są bardziej do niego podobne. Przeprosiny to absolutna bzdura. To człowiek, który uważa, że tylko on ma rację, a wszystko inne jest kłamstwem. On uważa, że film Sekielskiego to rozpalona zapałka, która jak zgaśnie, wszystko zamiecie się pod dywan - twierdzi Borowiecka.
Ofiara ks. Jankowskiego uważa, że abp Głódź powinien podać się do dymisji. Dopiero wtedy mogłoby się zacząć oczyszczanie Kościoła.
"Zazdroszczę ofiarom"
Barbara Borowiecka powiedziała, że ma "mieszane uczucia" po obejrzeniu filmu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu".
- Przede wszystkim zazdroszczę tym ofiarom, które mogły spotkać się oko w oko z osobą, która dokonała na nich czynów pedofilskich. Myślę, że ten film to będzie dobry krok w kierunku oczyszczenia Kościoła - stwierdziła.
Kobieta przyznała, że 50 lat temu były bardziej sprzyjające warunki do tego, aby ujawnić pedofilię księdza. - Teraz prezes Kaczyński nazywa mnie pieniaczką, która raptem sobie przypomniała - mówi rozgoryczona.
Zdaniem Barbary Borowieckiej, zaostrzenie kar za pedofilię to działanie "na pokaz przed wyborami".
- Prawdopodobnie żaden z tych polityków nie oglądał dokumentu Sekielskiego. Trzeba zacząć od hierarchii w Kościele, pousuwać tych, którzy nie są odpowiednimi osobami na odpowiednich stanowiskach. Nie wszyscy, ale część musi ustąpić, przede wszystkim arcybiskup Głódź - stwierdziła kobieta.
"Brak chęci i otwartości"
Zdaniem Borowieckiej, żadna specjalnie powołana komisja ani zespół prokuratorów nie zdziała nic, dopóki nastawienie Kościoła się nie zmieni.
- Chodzi o chęć i otwartość dialogu z ofiarami. Na razie jest zamykanie drzwi, nieodpowiadanie na pisma - stwierdziła. Zaprzeczyła, że w ten sposób atakuje Kościół. Jak mówi, pedofilia jest też w innych grupach zawodowych, ale w Kościele jest "najbardziej ukrywana i robią to zwierzchnicy księży pedofili".
"Byłam brudna, wściekła i przerażona"
Bożena Aksamit w reportażu "Dużego Formatu" opublikowała wyznanie Borowieckiej. Kobieta ujawniła, że była molestowana przez ks. Henryka Jankowskiego. Mówiła także o innych jego ofiarach. Po opublikowaniu tekstu gdańska kuria oświadczyła, że do tej pory nie wpłynęło żadne zgłoszenie osoby, którą miał krzywdzić gdański duchowny.
"Zgłaszam oficjalnie molestowanie mnie przez księdza Henryka Jankowskiego. Będąc wikarym w kościele św. Barbary w Gdańsku dopuścił się wielokrotnego molestowania mnie. Zgłaszam do kurii, że były to zdarzenia prawdziwe i miały miejsce w latach 60-tych. Wnioskuję o zbadanie tej sprawy" - napisała 25 stycznia do gdańskiej kurii Barbara Borowiecka.
Barbara Borowiecka zobowiązała się, że może pod przysięgą powtórzyć wszystko, co ukazało się w tekście Bożeny Aksamit.
"Gdy mnie zaciągnął po raz pierwszy, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wykorzystał mnie seksualnie. Wtedy nawet nie wiedziałam, że to się tak nazywa. Starał się doprowadzić do stosunku, obleśnie się ocierał, obmacywał, próbował całować. Bywało, że zakradał się na klatkę przed moim wyjściem do szkoły. Wystarczyło mu, że będzie miał wytrysk na moje ubranie. Potem wychodziłam do szkoły brudna, wściekła i przerażona" – opowiada Borowiecka swoje przeżycia z dzieciństwa.
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl