Wielki protest w Warszawie. Centrum handlowe sparaliżowane

Od wtorku nie otwierają swoich sklepów i gromadzą się w pobliżu biura zarządu. Przedsiębiorcy z centrum handlowego Marywilska 44 w Warszawie protestują przeciwko waloryzacji czynszów. - Z czego to zapłacimy? Już jesteśmy zadłużeni po uszy - mówią z rozpaczą w oczach. - Przez kilka lat nie było podwyżek. Rozumiemy problemy najemców i zapraszamy do kompromisu - apelują przedstawiciele zarządu centrum handlowego.

Protest w Centrum Handlowym
Protest w Centrum Handlowym
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Mateusz Dolak

26.01.2024 | aktual.: 05.03.2024 10:31

Marywilska 44 to jedno z największych centrów handlowych w Warszawie. Około 1400 lokali wynajmują tu głównie mali przedsiębiorcy z Polski, ale też i Wietnamu. Część z nich sprzedawała kiedyś na stadionie X-lecia, czy w zlikwidowanych w 2009 roku Kupieckich Domach Towarowych przed Pałacem Kultury i Nauki.

Dla wielu z nich jest to jedyne źródło utrzymania, bo z handlu utrzymują się od lat.

- W styczniu dostaliśmy wyrównanie do faktury za czynsz. Kilkaset złotych do zapłaty jeszcze tego samego miesiąca. Nie było żadnego uprzedzenia, pisma. Nic - żali się jeden z kupców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kiedy w piątek odwiedziliśmy protestujących, żaden z nich nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem. Boją się, że będą musieli tłumaczyć się przed zarządem centrum. Obawiają się, że wywiad do mediów może być powodem do wypowiedzenia im umowy. W piątek czekali na mecenasa, który obiecał im pomoc. Przedsiębiorcy chcą wyłonić przedstawicieli grupy, którzy będą ich reprezentować przed zarządem Marywilskiej 44.

- Jeżeli teraz się poddamy, to nic nie wywalczymy. Powinniśmy być wszyscy zjednoczeni. Wietnamczycy się zjednoczyli, my Polacy też musimy. To jest ponad 11 proc. podwyżki. Proszę sobie policzyć: średnie opłaty na pasażu to 9 tys. zł miesięcznie, a w bocznych alejkach to około 6 tys. zł miesięcznie. Do tego trzeba doliczyć prąd, pracowników. Jak mamy na to zarobić? - burzą się protestujący.

"Jestem w tragicznej sytuacji"

- Jesteśmy przyparci do muru. W tamtym roku też były duże podwyżki, ale nikt nie protestował, bo wprowadzili je kiedy zaczął się ruch. Teraz nie mamy praktycznie klientów. Centrum w tygodniu jest puste. Mamy kredyty, leasingi, część z nas dokłada do tych interesów w tym momencie, bo czekamy na sezon przed komuniami, świętami i wakacjami - wymieniają.

Jedna z kobiet podczas rozmowy zaczęła płakać. - Ja nie mam nawet na pracownika. Muszę sama tu wszystko robić po kilkanaście godzin dziennie. Przynoszę z domu pieniądze, nic nie zarabiam. Ja nie mam z czego zapłacić tej waloryzacji. Kupię sobie linę, przysięgam - rozpłakała się.

Dodała, że najchętniej zrezygnowałaby z działalności, ale obowiązuje ją umowa. Jeżeli ją zerwie będzie musiała zapłacić karę umowną.

- Nie mam na kogo przepisać tego lokalu, bo nikt go nie chce. Handel nie jest już tak opłacalny jak kiedyś. Inflacja jest, klienci też oszczędzają, nie kupują. Poza tym trzeba zapłacić 7 tys. za cesję. Jestem w tragicznej sytuacji - żali się.

Protestujący zapowiadają, że solidarnie będą się spotykać każdego dnia o godzinie 10. Narzekają, że zarząd nasyła na nich policję i ochronę.

Radiowóz przed Centrum Handlowym
Radiowóz przed Centrum Handlowym© Wirtualna Polska

Kiedy w piątek byliśmy na miejscu, przed głównym wejściem do Marywilskiej 44 stał radiowóz, wejścia do biura zarządu pilnowali z kolei ochroniarze.

Stanowisko zarządu

Beata Mały-Kaczanowska z zarządu Centrum Handlowego stwierdziła, że ochrona pilnuje m.in. bezpieczeństwa kupców. - Są też osoby, które nie zdecydowały się na protest. Mieliśmy kilka incydentów prób siłowego wymuszania na najemcach, którzy otworzyli swoje lokale ich zamknięcia i przyłączenia się do protestu - powiedziała w rozmowie z WP.

Kaczanowska wyjaśniła, że umowy pozwalają na waloryzację ceny najmu i wynikają od cen towaru i usług konsumpcyjnych opublikowanych w obwieszczeniu prezesa GUS.

- Staramy się podjąć rozmowy z najemcami. Na tę chwilę przez te trzy dni protestu nie udało się najemcom wyłonić reprezentacji. W czwartek mieliśmy cztery różne reprezentacje z różnymi postulatami, a w piątek dwie kolejne także z odmiennymi oczekiwaniami od poprzednich. Od początku zapraszamy najemców na rozmowy, rozumiemy ich argumenty i problemy, z którymi się mierzą i dlatego apelujemy, żeby szukać rozsądnego kompromisu - podkreśliła.

Przedstawicielka twierdzi, że od 2010 roku do 2023 spółka nie waloryzowała czynszu najmu. - Prognoza kosztów na 2024 rok, waloryzacja czynszu dzierżawnego, dramatyczny wzrost kosztów mediów - wymieniła jako powody podwyżek.

Do zarzutów o brak autobusów i brak reklamy stwierdziła, że są one bezzasadne. - Autobusy nie dowoziły klientów, tylko pracowników. Z kolei budżet marketingowy jest optymalny i jest wydawany w najlepszy z możliwych sposobów - podsumowała.

Nasza redakcja przed publikacją otrzymała pismo o propozycji, jaką zarząd zaproponował kupcom.

"Spółka MARYWILSKA 44 proponuje znaczące zmniejszenie waloryzacji czynszów najmu z 11,4 proc. do 5,5 proc. Jednocześnie, w ramach działań mających złagodzić skutki dla najemców i pozwolić im w łagodniejszy sposób przejść trudne dla handlu pierwsze miesiące roku, zaproponowano odroczenie płatności za okres od stycznia do marca br. różnicy w wysokości czynszu wynikającej z waloryzacji do 31 marca 2024 r." - czytamy w komunikacie.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

napisz do autora: mateusz.dolak@grupawp.pl

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
centrum handlowezakupyprotest
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1656)