Nad Polską krążyło ich aż sześć jednocześnie. "Multiplikatory siły"
Siły Powietrzne od lat domagają się zakupu latających cystern. Znacznie poprawiłyby one bezpieczeństwo polskiego nieba. Na razie rząd planuje wziąć samoloty w leasing.
Program zakupu wielozadaniowego samolotu transportowo-tankującego przez lata był odsuwany i przekładany. Kiedy pojawiły się plany zakupu samolotów dla VIP-ów, niektórzy eksperci i wojskowi sugerowali, że zamiast trzeciej maszyn VIP-owskiej (te i tak zwykle stoją na lotnisku), lepiej nabyć uniwersalny samolot transportowy klasy MRTT.
Rozwiązywałoby to kwestię wsparcia logistycznego, gdyż Siły Powietrzne do dziś nie mają latającego tankowca, czy samolotu ewakuacji medycznej, który byłby zdolny ewakuować Polaków np. z zapalnych rejonów świata. Przykładem może być jesienna ewakuacja z Izraela, do którego - oprócz rządowych samolotów - zostały wysłane transportowe C-130 Hercules.
- Wielozadaniowe samoloty służące do tankowania i transportu są jak szwajcarskie scyzoryki. Pozwalają zarówno na szybki przerzut ładunków oraz na tankowanie w powietrzu samolotów bojowych - mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konfiguracja maszyny tej klasy może być szybko zmieniana, a dodatkowo ich wyposażenie pozwala na loty również w rejony niebezpieczne. Współczesne tankowce da się modyfikować do roli transportowców w kilka godzin.
Producenci umieszczają obszerne luki załadunkowe w przedniej części kadłuba tak, aby prócz paliwa, samoloty mogły przewozić cargo. Dodatkowo dzięki silnikom odrzutowym latające transportowco-tankowce są o wiele szybsze i mają większy zasięg niż użytkowane obecnie w Polsce turbośmigłowe C-130 i C295M.
Uniezależnienie od sojuszników
Na razie Siły Powietrzne korzystają z uprzejmości sojuszników, choć tego typu samoloty Polska mogła mieć już dawno. Była jednym z inicjatorów programu NATO MMF, który miał doprowadzić do budowy floty europejskich latających cystern. Ówczesny szef MON, Antoni Macierewicz, uznał, że projekt nie jest priorytetowy. Teraz Polska może dołączyć do projektu leasingu maszyn tej klasy.
- Chciałbym, żebyśmy uzyskali dostęp do samolotów najpierw np. leasingu, bo to jest możliwe i na ten temat rozmawiamy. Na przykład korzystamy z tankowców powietrznych od Australijczyków i Amerykanów. Chcielibyśmy się trochę uniezależnić. Rozmawiamy o leasingu w tej sprawie - mówił szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz.
Oznaczałoby to, że Siły Powietrzne mogłyby korzystać z Airbusów A330MRTT, których NATO ma dziesięć sztuk. Sześć państw dzieli między siebie koszty utrzymania maszyn i szkolenia, a w zamian otrzymuje proporcjonalną do potrzeb ilość godzin nalotu (np. Holendrzy mogą wylatać 2 tys. godzin, a Czesi ledwie 100).
Wojenne doświadczenia
To, jak istotne dla systemu obrony powietrznej kraju są latające tankowce, pokazała wojna w Ukrainie. Przez pierwszy rok codziennie nad wschodnią flanką NATO patrole prowadziły samoloty bojowe Sojuszu. Aby myśliwce mogły utrzymywać stałe patrole, niezbędne było wsparcie latających cystern, które co kilka godzin zmieniały się w strefach tankowania.
Wówczas w Polsce wyznaczono dwie takie strefy. Jedna znajdowała się na północny wschód od Warszawy, druga pomiędzy Krakowem i Tarnowem. To tam, w niewielkiej odległości od wschodnich granic NATO myśliwce mogły uzupełnić paliwo, aby przedłużyć czas patrolowania.
- Polska niedługo zacznie eksploatować pierwsze F-35A obok już używanych F-16 C/D. Czas pozostawania w powietrzu samolotów bojowych uzależniony jest od ilości paliwa, które przenoszą. Co więcej, jeżeli przenoszą uzbrojenie i muszą gwałtownie manewrować, czas lotu gwałtownie się kurczy - wyjaśnia Link-Lenczowski.
Do dziś strefy tankowania obsługują rotacyjnie samoloty amerykańskie, brytyjskie, niderlandzkie, francuskie i włoskie. Najczęściej są to KC-135 Stratotanker i McDonnell Douglas KC-10A Extender. Rzadziej na niebie można zauważyć Airbusa A330MRTT.
Co dają latające cysterny?
- Możliwość tankowania w powietrzu wielokrotnie wydłuża zasięg i długotrwałość lotu myśliwców. Jest to szczególnie istotne zwłaszcza dziś, gdy polskie lotnictwo jest często podrywane w powietrze z powodu aktywności rosyjskiej. Dziś w pewnym zakresie te zdolności zapewniają samoloty USA i europejskich państw NATO, jednak mogą być one potrzebne gdzie indziej - mówi Link-Lenczowski.
A330 MRTT, który może być wyleasingowany w ramach wspólnego programu NATO, potrafi dostarczyć myśliwcom 50 tys. kg paliwa, które może przekazywać z prędkością nawet 3600 kg na minutę. Dzięki temu w niespełna pół godziny A330 MRTT jest w stanie zatankować cztery samoloty. Dyżur takiego tankowca trwa cztery godziny. Po tym czasie zastępowany jest kolejnym.
W jednym momencie nad Polską krążyło ich aż sześć
Dzięki temu zarówno myśliwce, jak i samoloty rozpoznania radioelektronicznego mają możliwość dłuższego patrolowania obszaru. Obniża to także zużycie paliwa, które musiałoby być wypalone podczas wymiany patroli, startów i lądowań. Dlatego latające tankowce, podobnie jak np. samoloty wczesnego ostrzegania, należą do tzw. multiplikatorów siły.
O tym, jak wiele lotów wykonywały samoloty NATO podczas najgorętszych miesięcy konfliktu w Ukrainie, może świadczyć ilość tankowców, które miały wówczas włączone transpondery, dzięki którym można je śledzić. Kilka razy zdarzyło się, że w jednym momencie nad Polską krążyło aż sześć maszyn tego rodzaju.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski