Malediwy. Zamach na byłego prezydenta. "Traktujemy tę sprawę z najwyższą powagą"
Do zamachu na byłego prezydenta Malediwów doszło w czwartek pod jego domem. Mohamed Nasheed ucierpiał w wyniku wybuchu bomby, która eksplodowała tuż obok samochodu, do którego wsiadał. Do tej pory nikt nie przyznał się do zamachu.
"Były prezydent Malediwów, a obecnie przewodniczący parlamentu Mohamed Nasheed jest w piątek operowany po tym, jak został trafiony odłamkami bomby, która wybuchła w czwartek przed jego domem" – poinformowało kierownictwo jego partii.
Jak dotychczas wiadomo, nikt nie przyznał się jeszcze do tego zamachu. Jak zauważa agencja Reuters, czwartkowa eksplozja w stolicy Malediwów na nowo wywołała strach o bezpieczeństwo w turystycznym regionie.
Bomba domowej roboty
Do wybuchu doszło pod domem byłego prezydenta. W czasie gdy wsiadał do samochodu, eksplodował ładunek wybuchowy, który jak sugerują lokalne media był domowej roboty i znajdował się na zaparkowanym obok motocyklu. Nasheed został niezwłocznie przetransportowany do szpitala. - Jego stan jest stabilny, operacje trwają - przekazał w piątek rzecznik rządzącej Malediwskiej Partii Demokratycznej (MDP).
ZOBACZ: Tak mogły wyglądać wybory prezydenckie w 2020 roku. Bartłomiej Sienkiewicz o doniesieniach WP
Sprawa najwyższej wagi
Do czwartkowego zamachu odniósł się również obecny prezydent Malediwów Ibrahim Mohamed Solih, który nazwał to wprost atakiem na "demokrację i gospodarkę" kraju. Z kolei na swoim profilu na Twitterze poinformował, że zamach na Nasheeda traktowany jest "z najwyższą powagą" i w sprawie prowadzone jest śledztwo.
"Przewodniczący parlamentu Mohamed Nasheed jest obecnie leczony w szpitalu ADK w Male z powodu urazów odniesionych w wyniku eksplozji dzisiejszej nocy pod jego domem. Traktujemy tę sprawę z najwyższą powagą i obecnie trwa śledztwo" - napisał prezydent Solih.
Prezydent Solih poinformował również o tym, że władze poszukują wsparcia wśród zagranicznych partnerów, którzy pomogą w ustaleniu okoliczności zamachu. Przekazał również, że w sobotę do śledztwa dołączy zespół z Australii.
Źródło: PAP