Lewandowski podpadł PiS? "Rozpoczęło się szukanie haków"
"Niemoralna propozycja" - tak Robert Lewandowski nazwał obietnicę premiera Mateusza Morawieckiego, dotyczącą kilkudziesięciu milionów złotych, które mieli w nagrodę otrzymać reprezentanci Polski za wyjście z grupy podczas mistrzostw świata w Katarze. Te słowa - jak informuje serwis Przeglądu Sportowego Onet - rzekomo nie spodobały się politykom PiS i mogą być dla kapitana polskiej reprezentacji źródłem wielu problemów.
Na początku grudnia ubiegłego roku Wirtualna Polska ujawniła, że premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z piłkarzami, jeszcze przed ich wylotem do Kataru, obiecał, że jeśli reprezentacja wyjdzie z grupy, otrzyma premię w wysokości co najmniej 30 milionów złotych. Na nagraniu z tego spotkania, którego fragment opublikowano na internetowym kanale Łączy nas Piłka, słychać, jak Morawiecki mówi do kadrowiczów: "Wierzę w was, będziecie na pewno dawali z siebie wszystko. A my tu z panem trenerem zapewnimy, żeby - jak się uda - była naprawdę bardzo dobra nagroda".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Burza po obietnicy premiera. Nagrody za 30 mln zł
Sam premier Mateusz Morawiecki, już po wybuchu afery, mówił o tej sprawie w wywiadzie dla prorządowej telewizji "wPolsce" 6 grudnia. - My przeznaczamy pieniądze dla PZPN, dla polskiej piłki, a w jaki sposób one potem będą wykorzystane, to mogę powiedzieć, że chcemy przeznaczyć dużo, dużo większe pieniądze. Nie 30, nie 40 milionów, a może nawet grubo powyżej 100 milionów. Chcę, żeby polska piłka poszła na jak najwyższy poziom. To jest radość wszystkich obywateli - stwierdził.
- Ja uważam, że jakaś premia się należy naszym piłkarzom - powiedział. Argumentował, że "wyszli rzeczywiście z grupy, grali przecież naprawdę nieźle".
Jednak jeszcze tego samego dnia premier poinformował, że premii dla piłkarzy nie będzie. Opublikował w tej sprawie wpis na Facebooku.
Do sprawy, w wywiadzie dla Eleven Sports i portalu Meczyki.pl, odniósł się po kilku miesiącach Robert Lewandowski.
"Niemoralna propozycja"
- Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po premię. Po drugie, dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie - zostaliśmy w tej sytuacji sami. (...) Podszedł do mnie członek sztabu i poprosił o numery kont. I to było dla mnie już coś takiego, że zapaliła mi się czerwona lampka, bo myślałem, że temat już się skończył. I wtedy zastopowałem to, powiedziałem "koniec" - stwierdził kapitan polskiej reprezentacji.
Te słowa odbiły się szerokim echem. W poniedziałek został o nie zapytany podczas konferencji prasowej w Tomaszowie Mazowieckim premier Mateusz Morawiecki. - Nie będę się odnosił do tego. Chciałbym, żeby nasi piłkarze odnosili takie sukcesy, jak ostatnio w klubach zaczęli odnosić. Bardzo się z tego cieszę. To, co osiągnął Raków i Legia, to jest coś wielkiego. Życzę, żeby nasza drużyna narodowa również grała jak najlepiej - odpowiedział w wymijający sposób szef rządu.
"Szukają haków"
Okazuje się jednak, jak informuje serwis Przeglądu Sportowego Onet, że wypowiedziane przez Lewandowskiego słowa, rzekomo mogą być przyczyną sporych kłopotów dla kapitana polskiej reprezentacji. Padły one w trakcie kampanii wyborczej i miały wywołać poruszenie wśród polityków rządzącej partii. Premier i jego otoczenie mają być "wściekli", że tuż przed wyborami sprawa premii znowu jest omawiana.
"Z naszych informacji wynika, że rozpoczęło się szukanie haków na 'Lewego'. Wszystkie jego inwestycje i interesy mają zostać poważnie prześwietlone, wszystkie jego biznesowe aktywności dokładnie przejrzane. Wszystko po to, żeby pokazać najlepszemu polskiemu piłkarzowi, że zadarł nie z tymi, co trzeba, i że nie pozostanie to bez konsekwencji" - czytamy w artykule w serwisie Przeglądu Sportowego Onet.
W poszukiwanie haków - jak donosi serwis - mają być zaangażowane między innymi osoby, których nazwiska regularnie pojawiały się przy okazji kolejnych wypływających "maili Dworczyka".
Źródło: przegladsportowy.onet.pl