"Usiadł i nagle go wzięło". Kulisy zajścia z "niedysponowanym" posłem

Po tym, jak poseł Ryszard Wilk - wyraźnie niedysponowany - został wyprowadzony z sali posiedzeń Sejmu przez przewodniczącego klubu Konfederacji Grzegorza Płaczka, politycy tej partii znów zaczęli martwić się o stan zdrowia swojego kolegi. Niemniej od strony zawodowej zachowanie posła było niedopuszczalne.

W piątek po południu poseł przeprosił. Wydał oświadczenie w mediach społecznościowych.

- To nie miało prawa się już zdarzyć, choć wiemy, że Wilk jest chory i przeżywa trudny czas - mówili nam posłowie Konfederacji.

W tej sprawie decyzję o ukaraniu posła podjął marszałek Hołownia, o czym poinformował na portalu X.

Kara dla Wilka związana jest z jego niedyspozycją na posiedzeniu Sejmu w czwartek wieczorem. - Kancelaria Sejmu stoi na stanowisku, że powinna być wyraźna podstawa prawna do tego, by straż mogła zbadać posła czy posłankę alkomatem. Marszałek podjął nad tym pracę - przekazała Wirtualnej Polsce dyrektor biura Szymona Hołowni Katarzyna Karpa-Świderek.

- O ewentualnych konsekwencjach wobec pana posła Wilka klub parlamentarny będzie decydował w najbliższym czasie. Najpierw chcę porozmawiać osobiście z posłem - przekazał nam z kolei przewodniczący klubu Konfederacji, Grzegorz Płaczek.

Poseł w rozmowie z nami przyznaje, że "doszło do sytuacji, do której dojść nie powinno". I że gdyby wiedział - jako szef klubu - o niedyspozycji Wilka, polityk nie znalazłby się na sali plenarnej. 

Czy poseł Wilk spożywał wcześniej alkohol? Przewodniczący Płaczek nie potwierdza tego wprost. Mówi, iż nie wiedział, że poseł Konfederacji wszedł na salę plenarną niedysponowany. Zorientował się dopiero w chwili, gdy poseł Wilk usiadł obok niego na sali. Potwierdzają to inni parlamentarzyści, z którymi rozmawialiśmy. 

- Gdybym wiedział o stanie, w jakim znajduje się poseł Wilk, to od razu bym zainterweniował. Przyjechałem na salę plenarną prosto ze spotkania z wyborcami Sławomira Mentzena. Z posłem Wilkiem zobaczyłem się dopiero w ławach poselskich i wtedy - gdy usiedliśmy obok siebie - zorientowałem się, że ma słabszy czas. Nie wiem, co robił wcześniej - przyznaje w rozmowie z WP szef klubu Konfederacji. 

Dodaje, że "po ludzku, po prostu, żal mu posła Wilka". - Dlatego hejtowanie go teraz nie pomoże mu. Tak od ludzkiej strony. Nie chciałbym, żeby teraz podkładano mu kłody pod nogi. On już sam je sobie podłożył - mówi Płaczek.

Niemniej od strony zawodowej - jak przyznaje nasz rozmówca - "jeśli ktoś nie jest gotów uczestniczyć w obradach Sejmu, powinien zostać w domu". 

Nie jest tajemnicą, że Wilk zmaga się z problemami zdrowotnymi. Jednak jego koledzy z partii - o czym mówią nam nieoficjalnie - nie wiedzieli, że może być aż tak niedysponowany podczas czwartkowego posiedzenia.

- Nikt nie miał szans tego dopilnować, bo Wilk wchodził na salę "normalnie". Nie wyglądał na pijanego. Usiadł w ławach poselskich, było ciepło i go "wzięło". Wtedy już wiadomo było, że coś jest nie tak - mówi nam jeden z posłów, którzy byli przy Wilku.

Na nagraniach z kamery sejmowej widać jednak wyraźnie, że poseł Wilk przez dłuższy czas siedział przy pośle Płaczku w Sejmie. Przewodniczący klubu był wyraźnie zaniepokojony sytuacją, choć długo nie podejmował działania.

Podczas czwartkowego bloku głosowań w Sejmie marszałek Hołownia zwrócił się w pewnym momencie do Wilka z prośbą o opuszczenie sali plenarnej.

- Pan poseł Płaczek pana wyprowadzi, bo zdaje się, że nie jest pan w stanie uczestniczyć w obradach - powiedział Hołownia.

Nagranie z całego zajścia zamieścił w sieci m.in. dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski. Zanim doszło do interwencji, Płaczek próbował przekonać Wilka do opuszczenia sali. Sytuacja miała miejsce około godziny 20.30, kiedy rozpoczęto głosowania.

Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku "Gazeta Wyborcza" opisała incydent z udziałem posła Wilka, który został znaleziony na jezdni w Kamionce Małej. Poseł miał być pod wpływem alkoholu i nie był w stanie poruszać się o własnych siłach. Policjanci musieli go podnieść i odprowadzić do radiowozu. Miał zachowywać się agresywnie wobec funkcjonariuszy.

Po całym zajściu poseł zamieścił wpis w mediach społecznościowych, w którym poinformował, że spotkał się już z policjantami, którzy przyjęli jego przeprosiny. Swoje zachowanie tłumaczył "stresem i emocjami". "Spotkałem się już z policjantami i wyjaśniliśmy sobie sprawy" - napisał. "Przepraszam Was wszystkich za powstałą sytuację" - dodał.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl