Kukiz'15 chce likwidacji gabinetów politycznych: to partyjne synekury
• Parlamentarzyści Kukiz'15 chcą likwidacji gabinetów politycznych
• Mają zniknąć z ministerstw i samorządów
• Nalegamy na likwidację tych partyjnych synekur - stwierdził wicemarszałek Tyszka.
• Demolowanie struktur ministerstw nie jest teraz racjonalne - ocenił szef klubu PiS
Likwidację gabinetów politycznych w ministerstwach i na szczeblu samorządowym - przewiduje projekt nowelizacji ustawy o pracownikach samorządowych oraz niektórych innych ustaw przygotowany przez klub Kukiz'15.
Lider ruchu Paweł Kukiz powiedział na konferencji prasowej w Sejmie, że klub PiS składał taki sam projekt - likwidujący gabinety polityczne - w latach 2009 i 2012. - PiS zawsze dążyło do ograniczenia administracji, a obecnie gabinety polityczne nie zostały zlikwidowane. PiS zatrudnia potężną liczbę asystentów, doradców i innych osób przejadających nasze obywatelskie, ciężko zarobione pieniądze - podkreślił.
Kukiz przekonywał, że oszczędności dla budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego, wynikające z projektowanych przepisów przekroczą 500 mln zł w skali roku. Jak dodał, według szacunków w gabinetach politycznych zatrudnionych jest ponad 10 tys. osób.
Projekt zakłada usunięcie przepisów, dotyczących gabinetów politycznych, funkcjonujących na szczeblu samorządowym, przy wójtach (burmistrzach, prezydentach miasta), starostach i marszałkach województwa oraz na szczeblu centralnym. "Poprzez odpowiednie zmiany w ustawach o pracownikach samorządowych, o Radzie Ministrów oraz o pracownikach urzędów państwowych, istniejące gabinety polityczne stracą podstawę prawną swojego istnienia. Gabinety polityczne istniejące w dniu uchwalenia projektowanej regulacji ulegną rozwiązaniu z dniem wejścia w życie ustawy" - czytamy w uzasadnieniu projektu.
"Projektowane zmiany wychodzą naprzeciw oczekiwaniom społecznym, dotyczącym oszczędności w wydatkowaniu środków publicznych z budżetu państwa i redukcji biurokracji. W powszechnym odbiorze gabinety polityczne stanowią zbędny element funkcjonowania, zarówno ministerstw, jak i samorządu terytorialnego. Kompetencje pracowników gabinetów politycznych są niedookreślone, a w praktyce bardzo często zdarza się, że w skład gabinetów wchodzą pracownicy młodzi, nierzadko bez jakiegokolwiek doświadczenia na rynku pracy" - czytamy w uzasadnieniu projektu.
Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) przekonywał, że gabinety polityczne to "najbardziej upartyjnione stanowiska w administracji w Polsce". - Takich stanowisk absolutnie nie powinny być, nalegamy na likwidację tych niepotrzebnych partyjnych synekur, zwanych gabinetami politycznymi - podkreślił.
Tyszka zarzucił też politykom PiS hipokryzję w odniesieniu do kwestii gabinetów politycznych. - Najpierw politycy PiS dwukrotnie składali ten projekt, po czym, jak objęli rządy, to natychmiast zatrudnili doradców i asystentów w gabinetach politycznych ministerstw - zauważył.
W 2009 roku PiS złożył projekt likwidujący gabinety polityczne. Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił wówczas: "Nie ma w tej chwili żadnego powodu, by zatrudniać kilkanaście tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych". Projekt nie został rozpatrzony przez Sejm. W 2012 roku klub PiS ponownie złożył w Sejmie ten projekt. Według ówczesnego rzecznika PiS Adama Hofmana, przez 5 lat rządów PO gabinety polityczne kosztowały 3 mld zł. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki przyznał, że klub PiS dwukrotnie w przednich latach składał projekt likwidujący gabinety polityczne. - Ale zawsze jest tak, że trochę inaczej się patrzy na zarządzanie państwem z perspektywy opozycji, a trochę inaczej z perspektywy rządu. Musimy się nad tym projektem zastanowić - zaznaczył.
Terlecki zauważył jednocześnie, że PiS jest obecnie w trakcie przebudowy państwa i - jego zdaniem - "demolowanie struktur ministerstw nie jest teraz szczęśliwe, ani racjonalne". - W tej chwili jesteśmy w trakcie przejmowania odpowiedzialności za państwo - oświadczył.
- Kukiz ma swój problem polityczny, nie wie, czy jest w opozycji, czy popiera Nowoczesną i Platformę, chce się czymś wyróżnić, coś zgłosić, zaskarbić sobie poparcie. To nie znaczy, że wszystkie jego pomysły trzeba natychmiast wcielać w życie - powiedział szef klubu PiS.