Historia''Kłym Sawur'' – rzeźnik z Wołynia

''Kłym Sawur'' – rzeźnik z Wołynia

• Dmitro Klaczkiwski (ps. ''Kłym Sawur'') był głównym organizatorem rzezi Polaków na Wołyniu
• Z ruchem ukraińskich nacjonalistów z OUN związał się jeszcze przed II wojną światową
• Planował całkowitą eksterminację Polaków na Wołyniu; ten zbrodniczy zamiar udaremniły AK i chłopskie samoobrony
• ''Kłym Sawur'' zginął w obławie NKWD w styczniu 1945 r.

''Kłym Sawur'' – rzeźnik z Wołynia
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons

04.11.2016 19:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

''Kłym Sawur'' - ten pseudonim w wielu Polakach budził przerażenie. Krył się za nim Dmitro Klaczkiwski, jeden z głównych architektów hekatomby, którą polskim mieszkańcom Wołynia zgotowali w 1943 r. nacjonaliści z OUN-B. Tymczasem na Ukrainie jego imieniem nazywa się ulice, a na placach stoją jego pomniki. To postać, która dzieli Polaków i Ukraińców chyba równie mocno, jak Stepan Bandera. Może nawet bardziej.

Chłop czy robotnik?

Dmitro Semenowicz Klaczkiwski urodził się w 1911 r. w Zbarażu na obecnej Ukrainie. Historycy do dziś mają problem z jasnym określeniem społecznego pochodzenia "Kłyma Sawura". Jedni twierdzą, że jego rodzice byli biednymi rolnikami, którzy ledwo wiązali koniec z końcem. Inni widzą w nim potomka – używając sowieckiej nomenklatury – ''zamożnych kułaków''. Z kolei akta NKWD z czasów, w których radziecka bezpieka zaczęła na niego polowanie, stawiają sprawę jeszcze inaczej, kwalifikując go jako dziecko proletariuszy. Jak było naprawdę? Nie wiadomo. Ale nie to w tej historii jest najważniejsze.

Dmitro Klaczkiwski, lata 30. fot. Wikimedia Commons

Mały Dmitro szkołę gimnazjalną ukończył w Zbarażu. Ale był ambitny i poszedł na studia prawnicze, które odbył na Uniwersytecie Lwowskim. Potem służył w polskim wojsku, by od 1934 r. podjąć pracę w zarządzie starachowickiej filii ukraińskiej spożywczej spółdzielni Narodna Torhiwla. Wstępuje do OUN – Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która walczy o niepodległą Ukrainę, nie cofając się przy tym przed terrorem.

- Klaczkiwski został nacjonalistą jeszcze jako młody człowiek, w latach 30. - mówi w rozmowie z WP Arkadiusz Karbowiak, publicysta miesięcznika "Historia Do Rzeczy" i organizator Muzeum Żołnierzy Wyklętych. - Zapewne sytuacja Ukraińców w II RP, a więc to, że nie byli pełnoprawnymi obywatelami tego państwa, skłoniło go – jak i wielu innych – do poszukiwania rozwiązania w ekstremistycznej ideologii. Było w tym coś z buntu pokoleniowego, bo młodzi ludzie zwykle popadają w radykalizm – dodaje publicysta.

Klaczkiwski nie pełni żadnej istotnej funkcji w łonie OUN. Nie jest też wybijającym się działaczem. Zmianę przynosi dopiero wybuch II wojny światowej.

Niemiecka nadzieja

Opowiada się za OUN-B – frakcją ukraińskich nacjonalistów związanych ze Stepanem Banderą. Ci - zgniatani coraz mocniej przez sowiecki but - szykują się do zbrojnego powstania. Bez powodzenia: NKWD aresztuje kilkudziesięciu działaczy ukraińskiego podziemia, w tym Klaczkiwskiego. ''Kłym Sawur'' w styczniu 1941 r. w tzw. procesie 59 zostaje skazany na śmierć. Ma jednak szczęście.

- Adwokat w jego imieniu pisze petycję do Najwyższej Rady Ukraińskiej. Podkreśla młody wiek skazanego. Rada przychyla się do prośby i zamienia mu karę śmierci na 10 lat łagru – mówi Karbowiak.

I wtedy los sprzyja mu po raz kolejny. 22 czerwca 1941 r. Hitler łamie ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow i rzuca na ZSRR nazistowskie zagony. Armia Czerwona ucieka w bezładnej panice. W tym czasie Klaczkiwski siedzi w więzieniu w Berdyczowie. Podczas ewakuacji w lipcu udaje mu się uciec. Ma fart, bo wielu jego współwięźniów kończy z kulą w głowie.

Ukraińscy nacjonaliści początkowo żywią wielkie nadzieje w związku z III Rzeszą. Liczą na to, że przy jej wsparciu uda się wreszcie powołać do życia niepodległą Ukrainę. Daremnie. Ostatnie złudzenia rozwiewają niemieckie aresztowania wśród działaczy frakcji banderowskiej OUN. Stepan Bandera i wielu innych politycznych liderów trafiają do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Siłą rzeczy, przewodzenie organizacji spada na barki tych jej członków, którzy do tej pory nie odgrywali wiodącej roli. Na przykład na ''Kłyma Sawura'', który staje się jednym z głównych graczy OUN-B na Wołyniu.

- Czemu Klaczkiwski zyskał tak duże znaczenie? Stało się to trochę przypadkiem. Poprzedni szef struktur wołyńskich umarł, a jego zastępca został aresztowany przez Niemców – tłumaczy Karbowiak.

W OUN pojawia się lęk, że partyzantka sowiecka całkowicie zdominuje antyniemiecki ruch oporu na Wołyniu. Obawa dotyczy tego, że to właśnie u niej ludność ukraińska będzie szukała wsparcia i ochrony przed okupantem. I że – ostatecznie – do niej będzie wstępować. W OUN-B dojrzewa myśl, że trzeba powołać zbrojne ramię organizacji. Tak w 1942 r. rodzi się UPA (Ukraińska Powstańcza Armia), którą na Wołyniu – jako prowyd (przewodniczący) OUN-B na tym obszarze – z niewątpliwym talentem zaczyna organizować ''Kłym Sawur''.

Logika mordu

Ale celem ukraińskiej nacjonalistycznej partyzantki na Wołyniu są nie tylko Niemcy. OUN-UPA nie chce tu również Polaków. 9 lutego 1943 r. jedna z sotni masakruje polską kolonię w Parośli. Ginie blisko 160 osób. To wydarzenie otwiera ciąg wydarzeń, które do historii przejdą jako rzeź wołyńska.

- Logika, jaka stała za tym sposobem myślenia była bardzo prosta. Jeśli mordami uda się przepędzić Polaków z Wołynia, to po wojnie, gdy ponownie będą ustalane granice, Polska nie będzie mogła zgłaszać roszczeń terytorialnych pod adresem Wołynia, ponieważ nie będzie już tu Polaków – wyjaśnia założenia ukraińskiej strategii Karbowiak.

Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Polacy po pierwszych masakrach nie uciekają masowo z Wołynia. Organizują lokalne samoobrony albo ewakuują się do miast i miasteczek, gdzie stacjonują niemieckie garnizony. A tam – pod okiem Niemców – nie można ich mordować. ''Kłym Sawur'' wpada na szatański w duchu pomysł. W maju 1943 r. wydaje odezwę do Polaków, w której namawia ich, by wracali do domów. Obiecuje, że włos im z głowy nie spadnie.

Na własne nieszczęście, niektórzy Polacy dają wiarę jego deklaracjom. Latem 1943 r. dochodzi do apogeum rzezi wołyńskiej. 11 lipca wydarza się ''krwawa niedziela'', podczas której UPA pacyfikuje z bezprzykładną brutalnością blisko 100 wsi. Gwałty, rozstrzelania, palenie żywcem, obdzieranie ze skóry to tylko część z kilkuset sposobów, na jakie zadręczano polską ludność.

- Czy ''Kłym Sawur'' nienawidził Polaków? A może rzeź była po prostu na zimno wykalkulowaną metodą depolonizacji Wołynia? Trudno powiedzieć, trzeba byłoby siedzieć w głowie Klaczkiwskiego – zastanawia się Karbowiak. - Z pewnością musiał widzieć masowe sowieckie egzekucje, a także niemiecki holokaust na Żydach. I pewnie uznał, że takie metody są skuteczne, że mogą skutecznie rozwiązać ''kwestię polską'' na Wołyniu – mówi organizator Muzeum Żołnierzy Wyklętych.

Na szczęście ten bestialski plan nie dochodzi do skutku. Choć w wołyńskich mordach ginie – przynajmniej – 100 tys. Polaków, to jednak nie udaje się całkowicie zdepolonizować tego obszaru. W drugiej połowie lipca 1943 r. AK organizuje lotne oddziały, które wspólnie z chłopskimi ochotniczymi milicjami organizują samoobrony. W ostatecznym rozrachunku ratują one 2/3 polskich Wołyniaków.

Pamiątkowy krzyż poświęcony Klaczkiwskiemu fot. Wikimedia Commons

Śmierć ''Szczura''
12 lutego 1945 r. śmierć w końcu dosięga rzeźnika Wołynia. ''Kłym Sawur'' ginie w obławie zorganizowanej przez NKWD, w ramach specjalnej, skierowanej przeciwko niemu operacji o kryptonimie ''Szczur''. Ma 34 lata.

- Dla OUN i UPA śmierć Klaczkiwskiego była ogromną stratą. To był ich ważny przywódca. Był nie tylko architektem i inspiratorem rzezi wołyńskiej, ale od 1943 r. kierował też walką ukraińskich nacjonalistów przeciwko sowieckiej partyzantce, Niemcom, a potem NKWD. Gdy odszedł, skończyła się pewna epoka w działalności ukraińskiego podziemia na Wołyniu – mówi Karbowiak.

Zdaniem publicysty, ''Kłym Sawur'' dla Polaków może być tylko i wyłącznie człowiekiem odpowiedzialnym za masowe zbrodnie na Wołyniu. I – w zasadzie – nikim innym.

- Ukraińcy – a mam tu na myśli tych, którzy nie zaprzeczają zbrodniczej działalności Klaczkiwskiego – będą pewnie widzieli go w nieco bardziej zniuansowany sposób. Dla nich będzie nie tylko zbrodniarzem, ale też bojownikiem o wolną i niepodległą Ukrainę. Jednak uważam, że wspólna polsko-ukraińska opowieść o ''Kłymie Sawurze'' jest możliwa, o ile będzie się ją przedstawiać w zgodzie z prawdą historyczną.

Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Źródło artykułu:WP Kobieta
historiankwdwołyń
Komentarze (0)