Gąsior: Ministrze Mejza, wstydu nie masz! Obrzydliwa szopka dla widowni TVP [OPINIA]
Pomyślałem: niech ktoś mnie uszczypnie, niech ktoś powie, że to żart. Niestety, "konferencja" Łukasza Mejzy wydarzyła się naprawdę. Wiceminister sportu urządził szopkę godną aktora z "Trudnych spraw" i napluł w twarz oszukanym pacjentom.
08.12.2021 16:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tekst reporterów WP o tym, jak firma Łukasza Mejzy mamiła rodziców nieuleczalnie chorych dzieci "cudowną terapią" za 80 tys. dolarów, wydawał mi się tym z kategorii: "teraz to już za wiele", "tego obronić się nie da". Nie mam dobrego zdania o standardach etycznych obecnej władzy, ale tutaj – w obliczu twardych faktów i wyjątkowego ciężaru moralnych zarzutów – trzeba było uznać, że, hmm, o jedno łajdactwo za daleko…
Jednak ten, kto w postawie wiceministra sportu dojrzał dno, trochę się pospieszył. Łukasz Mejza na "konferencji prasowej" 8 grudnia postanowił udowodnić, że stać go na jeszcze więcej. Było to widowisko tak absurdalne, tak surrealistyczne, że można było się zastanowić, czy to naprawdę konferencja ministra rządu RP, czy może aktorska wariacja na temat "Kariery Nikodema Dyzmy" połączona z seansem a la ojciec Boshobora.
Mejza wyszedł i odczytał z kartki, że oto dopuszczono się "ataku, w którym przekroczono wszelkie granice, aby obalić rząd". Że oto dziennikarze piszący tekst o biznesie wiceministra "wykorzystali chore, niewinne osoby i ich rodziny", a także zastosowali "żywą wśród elit III RP zasadę stalinowskich prokuratorów: dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf".
Z miną pełną boleści recytował dalej karykaturalne tezy, przypominające zlepek dobrze znanych na prawicy kalek językowych. Jarosław Kaczyński mógłby np. pozazdrościć teorii Mejzy, iż "elity III RP uznały, że mogą zdobyć władzę nie przy wyborach, ale przy zielonym stoliku".
Ten cytat obrazuje zresztą subtelność całego wywodu, którego nie ma sensu przytaczać w całości. W skrócie: wybrany z list opozycji Mejza przeszedł na stronę "propolskiego obozu", dlatego siły III RP rękami dziennikarzy uruchomiły operację "dorżnąć Mejzę", by załamał się psychicznie i zrezygnował z bycia posłem. Ale on się nie podda, mimo że "jest zlecenie, żeby zniszczyć go cywilnie".
Zastanawiam się, co czuły, oglądając tę konferencję rodziny dzieci, którym na przełomie 2020 i 2021 roku spółka Łukasza Mejzy oferowała terapię pod hasłem "Leczymy nieuleczalne". Co myślą o człowieku, który naciągał ciężko chorych na niepotwierdzone naukowo terapie, a dziś bez cienia żenady mówi w telewizji, że oszukane rodziny są narzędziem w rękach elit III RP?
Jeśli ktoś pyta, czy Mejza miał dla nich jakieś słowo, to tak, miał. "Nie wzięliśmy od nikogo ani złotówki", "Chcieliśmy pomagać". I tyle. Żadnego odniesienia do faktów, które w swoim tekście przedstawili Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak.
Konferencja na finiszu przybrała jeszcze bardziej kuriozalny obrót. Siedzący przy Mejzie jego wspólnik i przyjaciel Tomasz Guzowski, który "sam skutecznie skorzystał z terapii w Meksyku", nagle wstał z wózka inwalidzkiego – na dowód skuteczności metody, która według lekarzy nie ma naukowego uzasadnienia.
Nie pokazał jednak żadnej dokumentacji medycznej ani nie wymienił nazwiska żadnego lekarza, który miał mu pomagać. Zapytać o to nikt z dziennikarzy nie mógł, bo po tym ostatnim, dramatycznym akcie spektaklu, wiceminister Mejza po prostu uciekł przed pytaniami.
I po co mu było to wszystko? Przecież wydaje się, że każdy, kto oglądał konferencję, musiał przejrzeć wyjątkowo tępą i siermiężną linię obrony wiceministra. Że takiego upadku nie da się przykryć starą śpiewką o wrogich siłach, które czyhają na rządową większość.
Jakąś wskazówką jest to, jak show Łukasza Mejzy pokazało TVP Info. "Opozycja brutalnie zaatakowała posła Mejzę", "Polityczny atak za pomaganie chorym?" – paski o takiej treści wyświetlano dziś w TVP. Chciałoby się wierzyć, że dzisiejszy występ Mejzy to jego autorska inicjatywa, którą za chwilę ukróci dymisja. Mobilizacja telewizji Kurskiego sugeruje coś innego – że ktoś w obozie władzy dał zlecenie na obronę skompromitowanego wiceministra.