Sprawa Łukasza Mejzy. Wiceminister ucieka przed dziennikarzem, który ujawnił aferę
W środę wiceminister sportu i turystyki Łukasz Mejza wygłosił oświadczenie. Po publikacjach Wirtualnej Polski odniósł się do narastających wątpliwości wokół jego działalności biznesowej. - Mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku - stwierdził Mejza. Polityk nie odpowiedział jednak na żadne pytania dziennikarzy.
W Centrum Prasowym PAP na godz. 12.30 zwołano konferencję prasową wiceministra sportu i turystyki Łukasza Mejzy. Polityk - po trzech tygodniach od pierwszej publikacji Wirtualnej Polski - postanowił publicznie odnieść się do kierowanych zarzutów.
Podczas briefingu Łukasz Mejza nie odpowiedział jednak na żadne pytania zgromadzonych dziennikarzy, w tym obecnego na sali dziennikarza WP Szymona Jadczaka. Wiceminister wygłosił jedynie oświadczenie.
- Mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i na większość rządową, atakiem bezpardonowym i bez precedensu. Atakiem, w którym przekroczono wszelką granicę - przekazał na wstępie Mejza.
Jak podkreślił, medialne publikacje były "próbą cywilnego zniszczenia konkretnej osoby". - Po tym, jak niektórzy politycy zdradzili obóz Zjednoczonej Prawicy, elity III RP uznały, że mogą zdobyć władzę nie przy wyborach, tylko przy zielonym stoliku - stwierdził wiceminister sportu.
- Kiedyś niektórzy politycy mówili o dorżnięciu watahy, a dzisiaj chcą dorżnąć Mejzę - oświadczył polityk, podkreślając, że będzie "bronić swojego dobrego imienia".
Mejza w swojej wypowiedzi nawiązał do wątpliwości wokół prof. Wojciech Maksymowicza i prof. Tomasza Grodzkiego. Zarzucił, że media nie zajmowały się tematami dotyczącymi polityków opozycyjnych. W październiku 2021 dziennikarze WP opisywali jednak kwestię niejasności wokół dyżurów lekarza z Polski 2050.
- Jako dziennikarz zajmuję się oszustami i aferzystami. Ludźmi, którzy robią zło. Oni zawsze krzyczą najgłośniej, że to jest atak wymierzony bezpośrednio w nich. Tak samo mówił Marcin P. z Amber Gold, tak samo mówili inni oszuści, którymi się zajmowałem. Jak słyszę dzisiaj Łukasza Mejzę, to tak, jak bym słyszał Marcina P., który mówił o ataku na swoje linie lotnicze - przekazał w rozmowie z TVN24 dziennikarz WP Szymon Jadczak po konferencji prasowej.
Wątpliwości wokół Łukasza Mejzy. "Medyczny cud" wiceministra
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, Łukasz Mejza przed objęciem funkcji wiceministra sportu miał m.in. handlować maseczkami bez medycznych atestów, a także zarządzać firmą, która oferowała "leczenie nieuleczalnie chorych" poprzez uczestnictwo w terapii uznawanej przed lekarzy za niesprawdzoną i niebezpieczną.
- Nie zapomnę Przybyle [współpracownikowi Łukasza Mejzy - przyp. red.] tych pierwszych słów, kiedy z radością oznajmił, że jest leczenie dla dzieci z adrenoleukodystrofią, a w folderze pojawiło się stwierdzenie "medyczny cud". W rodzicu, który szuka ratunku dla śmiertelnie chorego dziecka, wszystko aż zamiera na moment w nadziei, zanim w kolejnym kroku racjonalnie zacznie się zastanawiać nad taką ofertą - mówiła w rozmowie z WP jedna z mam, do której dotarli współpracownicy spółki Vinci NeoClinic.
Publikacje Wirtualnej Polski wywołały sporo kontrowersji w obozie Zjednoczonej Prawicy. - Nikt nie chce się z nim pokazywać, posłowie omijają go szerokim łukiem - mówili nasi rozmówcy z klubu PiS. Stanowczej decyzji premiera Mateusza Morawieckiego publicznie domagali się m.in. posłowie Sylwester Tułajew, Kacper Płażyński i Paweł Lisiecki.
Dymisji wiceministra od kilkunastu dni domagają się politycy partii opozycyjnych. Koalicja Obywatelska zaczęła zbierać podpisy pod wnioskiem o odwołanie ministra Bortniczuka i wiceministra Mejzy. - Chcemy doprowadzić do debaty w Sejmie na temat jego szemranych biznesów - mówił w rozmowie z WP jeden z posłów KO.