Afera podkarpacka. Były szef CBA: jest prawie pewne, że sekstaśmy są już w Rosji
- Prawdopodobnie wiele ważnych osób w Polsce nie może spać spokojnie. To uderza w bezpieczeństwo państwa. Rosjanie nie planują bowiem akcji z miesiąca na miesiąc - twierdzi Paweł Wojtunik. Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego komentuje tzw. sekstaśmy podkarpackie.
23.05.2019 12:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przypomnijmy: były oficer CBA Wojciech J., utrzymuje, że na nagraniu z agencji towarzyskiej na Podkarpaciu rozpoznał marszałka Marka Kuchcińskiego. Taśmę miał przekazać mu podczas rozpracowywania afery podkarpackiej jeden z jego informatorów, tzw. Osobowe Źródło Informacji. Z kolei, jak ustaliła Wirtualna Polska, osobą która przekazała taśmę z filmem agentowi Biura jest były funkcjonariusz Straży Granicznej, krewny jednego z innych, czołowych polityków PiS.
Wojciech J. został zatrudniony w biurze 2016 roku i niemal od razu miał uzyskać dostępy do najważniejszych dokumentów, w tym do tych dotyczących NATO i UE. Były agent miał być dobrze oceniany przez kierownictwo.
- Wyłączono mnie spod kurateli, meldowałem się tylko do szefa CBA - powiedział Wojciech J. w reportażu "Czarno na Białym". Jak twierdzi [mężczyzna, jego głównym zadaniem, które usłyszał od przełożonych, było "szukanie haków" na m.in. byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego - Pawła Wojtunika. W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" odniósł się sam zainteresowany.
- Nie wszystko wyglądało dla mnie wiarygodnie, dopóki nie obejrzałem programu "Czarno na białym". Okazało się, że CBA od początku próbowała z J. robić wariata. To stara metoda jeszcze z czasów SB i ona w CBA jest stosowana - przekonuje Paweł Wojtunik.
- Nie interesują mnie same seks-nagrania, ale widzę problem, bo nasze państwo po prostu nie działa. CBA nie jest po to, żeby zajmować się błahymi sprawami, ale by patrzeć władzy na ręce. Zamiast tego interesuje się opozycją - dodaje były szef CBA.
Na pytanie, czy taśmy kiedyś wyciekną do mediów, Wojtunik zaprzecza. - Służby uzyskują różne informacje, ale ja zawsze dbałem, żeby takich materiałów nie wykorzystywano nielegalnie. Jedynym ich właściwym miejscem jest prokuratura - mówi w rozmowie z "DGP".
"Prawdopodobnie wiele ważnych osób w Polsce nie może spać spokojnie"
Paweł Wojtunik nawiązał również do nagrań z "Sowy i przyjaciół". - Nie ma wciąż większości taśm, nikt ich nie szuka, ale słyszymy za to, że są nagrania z dzisiejszym premierem. Są w tej sprawie rosyjskie wątki, które opisują media i ciężko już to wytłumaczyć - zaznacza były szef CBA.
- Jeśli seks-taśmy podkarpackie były na pograniczu polsko-ukraińskim, a znam sytuację w służbach naszego sąsiada, to jest prawie pewne, że są już w Rosji. Prawdopodobnie wiele ważnych osób w Polsce nie może spać spokojnie. To uderza w bezpieczeństwo państwa. Rosjanie nie planują bowiem akcji z miesiąca na miesiąc. Tam operacje krótkoterminowe przygotowuje się na trzy lata do przodu. Proszę sobie wyobrazić, co z taką wiedzą mogą zrobić - tłumaczy Wojtunik.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"