Afera obyczajowa w PiS. Wiemy, kto przekazał sekstaśmę oficerowi CBA
Były oficer CBA Wojciech J., twierdził we wtorek w Sejmie, że na nagraniu z agencji towarzyskiej na Podkarpaciu rozpoznał marszałka Marka Kuchcińskiego.Jak ustaliła Wirtualna Polska, osobą która przekazała taśmę z filmem agentowi Biura jest były funkcjonariusz Straży Granicznej, krewny jednego z innych, czołowych polityków PiS. Marszałek Sejmu zaprzecza doniesieniom byłego oficera.
08.05.2019 | aktual.: 08.05.2019 16:00
Nie jestem zwolennikiem pojawiania się byłych agentów służb na publicznym forum i ujawniania kulis operacyjnej pracy. Rozumiem, że Wojciech J. pojawił się osobiście, by bronić swojego dobrego imienia. Według mnie, lepszym miejscem na tego typu wyznania jest prokuratura bądź sąd.
Podczas posiedzenia zespołu śledczego PO, były agent opowiadał dzisiaj politykom Platformy, o tym, że jak tylko przyszedł do służby, dostał od szefa CBA Ernesta Bejdy misję specjalną. I superuprawnienia. Facet, co prawda miał wcześniejsze doświadczenie w służbach, ale brzmiało to, jakby wygrał los na loterii.
Wcześniej się nie znali. Mieli spotkać się jedynie podczas naukowej rozmowy dotyczącej zagadnień problematyki straży granicznej. Ciekawe? Nieprawdaż? Praktycznie nikomu nieznany funkcjonariusz, bez polecenia, przychodzi do szefa CBA, a ten kieruje go na Podkarpacie i zleca szukanie haków na byłego szefa CBA Pawła Wojtunika.
Przełożeni funkcjonariusza nic nie wiedzą o jego misji. Wojciech J. ma od początku raportować jedynie do szefa CBA. – Bywałem w tygodniu u szefa CBA nawet kilka godzin dziennie. Nie musiałem mówić o tym swoim bezpośrednim przełożonym. Za swoją pracę byłem wysoko oceniany. Bardzo dobrze zarabiałem. Dostawałem nagrody po kilka tysięcy złotych – mówił dzisiaj Wojciech J. W dokumentach, przez długi czas, o jego misji nie ma śladu. Miał jedynie składać ustne meldunki do Bejdy, skądinąd zaufanego człowieka ministra koordynatora służb Mariusza Kamińskiego.
To właśnie Bejda, miał powiedzieć oficerowi CBA o taśmach. O 4 tysiącach nagrań z udziałem polityków i funkcjonariuszy. Miał mówić, by przy okazji rozpracowywania afery podkarpackiej, zbadał również ten wątek. - Dostałem zadanie, by znaleźć te taśmy na terenie Polski – mówił dzisiaj Wojciech J. Proceder kwitł od lat, a stali za nimi ukraińscy bracia, którzy w dziwnych okolicznościach dostali polskie obywatelstwo.
- Wcale się nie dziwię, że jak ktoś prowadzi dom publiczny, to nagrywa. To najłatwiejsze do utrzymania osób w szachu. Jeśli są to osoby ze świecznika, to można dowolnie je szantażować. Każdy, by tak robił. Nagrania sporządzano w hotelach, w których okamerowano dodatkowe pokoje. Na Podkarpaciu nie było tajemnicą, że w agencjach towarzyskich funkcjonowały studia nagrań. Funkcjonariusze nie chcieli tego ruszać bo z jednej strony to ich przerastało, a z drugiej sami korzystali z usług tych agencji – mówił dzisiaj Wojciech J.
Oficer dostaje od swojego Osobowego Źródła Informacji taśmę z nagraniem, na którym rozpoznaje obecnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który ma uprawiać seks z ukraińską prostytutką. Informacje przekazuje szefowi CBA. Ten, jak wynika z jego zeznań, nagranie ignoruje. Niedługo później, taśma znika z sejfu funkcjonariusza,
Wojciech J. nie chciał dzisiaj zdradzić kto mu przekazał taśmę. Chronił Osobowe Źródło Informacji (OZI). Powiedział tylko, że był to funkcjonariusz Straży Granicznej. A taśma, niejako wypłynęła przy okazji rozpracowywania innej sprawy. Takich spraw wówczas miało być ok. 25 na Podkarpaciu.
Jeśli wierzyć naszym informatorom – osoba, która pokazała nagranie na którym jest Marek Kuchciński, to krewny jednego z innych, czołowych polityków PiS. Ten polityk jest dzisiaj ważnym ministrem, od lat pełni czołową funkcję w ścisłym kierownictwie PiS. Taśmę nagrano w 2014/2015 roku, kiedy jeszcze Prawo i Sprawiedliwość nie było u władzy. A krewny wówczas właśnie pracował w Straży Granicznej na Podkarpaciu.
Przypadek? Krewny ważnego polityka w PiS pokazujący oficerowi CBA nagranie z innym ważnym politykiem PiS w mało komfortowej sytuacji? Raczej nie… Podobnie jak zniknięcie taśmy z sejfu oficera Wojciecha J., który twierdzi, że nie posiada żadnej kopii.
Podczas posiedzenia sejmowego zespołu śledczego, Wojciech J. wielokrotnie powtarzał, że jest przekonany, że na nagraniu widział i rozpoznał obecnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Informacja po posiedzeniu zespołu pojawiła się w mediach społecznościowych. Warto zwrócić uwagę, że po przesłuchaniu Wojciecha J. nikt z kierownictwa PiS nie dementował tej informacji. A chodzi o drugą osobę w państwie.
Od ujawnienia kontrowersyjnych informacji, w obronie marszałka Sejmu nie stanął prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, wiceprezes PiS i szef MSWiA Joachim Brudziński. Nie było też zdecydowanego głosu ministra koordynatora ds. służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Jego zastępca Maciej Wąsik na sejmowej mównicy zaprzeczał wszystkiemu co mówił "ich” agent delegowany do misji specjalnej. Przy okazji robiąc z funkcjonariusza osobę z zaburzeniami psychicznymi.
Dzisiaj ta misja specjalna przypomina grę wewnątrz PiS. Wygląda na to, że marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego rozłożono przy okazji tej gry na łopatki. Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się, że jest pewniakiem do startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Chciał tam spędzić zasłużoną polityczną emeryturę. Dzisiaj, jak wiadomo tematu nie ma.
Znacznie niebezpieczniej brzmi informacja, że setki lub tysiące taśm z nagraniami polityków, samorządowców czy funkcjonariuszy wywieziono na Ukrainę. A to oznacza, że rosyjskie służby za niedługo mogą znowu o sobie dać znać. Według ich, a nie naszego uznania.
Kuchciński stanowczo zaprzecza
Sam marszałek Sejmu Marek Kuchciński dementował od poczatku doniesienia byłego oficera CBA. – Jeżeli stawiane są publicznie takie zarzuty, muszą być poważne dowody. W tym wypadku to wyssana z palca insynuacja. Od dziesiątków lat jestem narażony na różne pomówienia. Polityka bywa niełatwa, niekiedy konfliktowa, prowokująca różne zachowania. Tym razem jednak zostały przekroczone wszelkie granice, które w przypadku polityków i tak są znacznie bardziej elastyczne. Czym innym są ostre - nawet bardzo ostre - polemiki, a zupełnie czym innym są kłamstwa i oszczerstwa tego rodzaju, którymi mnie obrzucono – mówił Marek Kuchciński w wywiadzie dla tygodnika "Sieci".
Z naszych informacji wynika również, że prokuratura okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo z zawiadomienia Marka Kuchcińskiego. Chodzi o fałszywe oskarżenie ze strony Wojciecha J.