Jeżeli Jarosław Kaczyński chce swoje wymarzone pomniki nie tylko postawić, ale też po sobie zostawić, powinien pamiętać, że nie będzie żył i rządził wiecznie. Jeśli chce, by przetrwały władzę PiS i jego samego, musi szukać konsensu nie tylko estetycznego, ale też politycznego. Inaczej, wcześniej czy później, pomniki jego najbliższych podzielą los pomników generała Lee w Ameryce i Lenina w Europie Wschodniej.