Zaczęło się od telefonu do Erdogana. Putin oskarża Ukrainę o opóźnianie negocjacji
Najpierw był telefon Władimira Putina do prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana z żądaniami Rosji w sprawie porozumienia pokojowego z Ukrainą. Niedługo później była rozmowa na linii Berlin-Moskwa i oskarżanie Kijowa o opóźnianie negocjacji. - Wszystko wskazuje, że agresja rosyjska będzie trwała nadal. Oczekiwanie, że wojna zakończy się za kilkanaście dni, jest zbyt optymistyczne - komentuje dla Wirtualnej Polski Wojciech Konończuk, wiceszef Ośrodka Studiów Wschodnich.
18.03.2022 19:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Putin zadzwonił do Erdogana w czwartek po południu. Szczegóły dotyczące rozmowy telefonicznej udało się ustalić brytyjskiemu nadawcy BBC. Według stacji żądania Moskwy dzielą się na kilka kategorii.
Najważniejsze z nich to zachowanie przez Kijów neutralności i porzucenie planów ubiegania się o członkostwo w NATO. Ukraina musiałaby też przejść proces rozbrojenia, który miałaby upewnić Rosję w przekonaniu, że Kijów nie stanowi zagrożenia. Moskwa ma żądać także zabezpieczenia i ochrony języka rosyjskiego. Kolejnym punktem na liście żądań dyktatora z Kremla ma być także "denazyfikacja".
Narracja ws. negocjacji zmieniła się w piątek. Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział niemieckiemu kanclerzowi Olafowi Scholzowi podczas rozmowy telefonicznej, że Kijów próbuje opóźniać rozmowy pokojowe. Twierdzi, że Moskwa nadal chce kontynuować negocjacje.
"Zwrócono uwagę, że reżim kijowski stara się wszelkimi możliwymi sposobami opóźniać proces negocjacyjny, wysuwając coraz bardziej nierealistyczne propozycje" – podał Kreml po spotkaniu.
Zdaniem Wojciecha Konończuka, eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, to oznacza, że oczekiwania obu stron do siebie nie przystają.
- Putin w rozmowie z Scholzem mówił, że żądania Kijowa są nierealistyczne, co oznacza po prostu, że Ukraina nie chce przyjąć rosyjskich żądań - ocenia Konończuk.
- Wiemy, że strona ukraińska nie wyklucza propozycji rosyjskiej ws. deklaracji o nieprzystąpieniu do NATO. Jeśli się Kijów definitywnie miałby na to zgodzić, to pozostaje jeszcze ustalenie kwestii gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Nie rozstrzygnięte pozostają jeszcze kwestie języka rosyjskiego, jako drugiego języka państwowego w Ukrainie i kwestia związana z tzw. demilitaryzacją Ukrainy, czyli de facto z całkowitym rozbrojeniem - mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Konończuk.
Donbas i Krym. Ukraina mówi: nie
Nadal sporną kwestią jest status Donbasu, w którym powstały tak zwane republiki ludowe oraz sprawa Krymu. Zdaniem BBC, Putin ma żądać od rządu ukraińskiego oficjalnego oddania tych terenów. Inne założenie jest takie, że Rosja postuluje, by Ukraina formalnie zaakceptowała nielegalną aneksję półwyspu.
- To nie jest do zaakceptowania przez Ukrainę. Z drugiej strony Putin nie po to poszedł na wojnę, żeby doprowadzić jedynie do legalizacji Krymu i Donbasu, albo dlatego, żeby Ukraina zadeklarowała, że nie przystąpi do NATO. Nie po to jest ta wojna z punktu widzenia rosyjskiego. Te cele sięgają znacznie, znacznie dalej. Założeniami wyjściowymi Putina było szybkie zdobycie Kijowa i wymianę władz na Ukrainie. Wiadomo, że postulat wymiany władz strona ukraińska całkowicie odrzuca - ocenia Wojciech Konończuk.
Jak ujawnił w rozmowie z WP Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy uczestniczący w negocjacjach z Rosją, kluczowym aspektem umowy pokojowej jest natychmiastowe wyprowadzenie wojsk rosyjskich z Ukrainy. Według wicedyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich Putin ani myśli spełnić tego warunku.
- Strona ukraińska bardzo wyraźnie podkreśla, że warunkiem porozumienia jest nie tyle zawieszenie broni, ale wycofanie sił rosyjskich z terenu Ukrainy. Rosjanie w żaden sposób tego nie komentują. A równocześnie to co robią na terenach okupowanych nie wskazuje, żeby mieli je opuścić. To nie jest kwestia tylko atakowania korytarzy humanitarnych przez Rosjan. To także pacyfikowanie zajętych terenów, stosowanie przemocy i terroru wymierzonego w ludność cywilną, zastraszanie mieszkańców, aresztowania aktywistów i lokalnych polityków. Te zdarzenia pokazują, że Putin nie szuka realnego porozumienia. Raczej gra na czas, za dużo ma do stracenia - ocenia Wojciech Konończuk.
Putin się łamie? Ekspert: Byłaby to jego porażka
Według wicedyrektora OSW wycofanie się na warunkach będących do przyjęcia przez ukraińską stronę de facto byłoby równoznaczne z porażką Putina.
- On sobie na to pozwolić nie może. Szczególnie biorąc pod uwagę atmosferę, jaka jest obecnie w Rosji. Widzieliśmy piątkową demonstrację poparcia działań Putina i tysiące ludzi na stadionie w Moskwie. To zwieranie szeregów i pokazywanie jedności. Do tego dochodzi całkowite dobicie ostatnich wolnych mediów i drakońskie akty prawne przyjęte w ostatnich tygodniach. To pokazuje, że Rosjanie nie liczą na to, że konflikt w Ukrainie szybko się skończy - twierdzi Wojciech Konończuk.
- Na razie zarówno delegacja rosyjska, jak i ukraińska obstają przy swoich stanowiskach. Uzgodnienie spornych punktów może potrwać od kilku dni do półtora tygodnia. W tym czasie powinniśmy przybliżyć się do sporządzenia umowy pokojowej. Będzie ona uwzględniać przede wszystkim interesy Ukrainy, która doznała ogromnych strat z powodu rosyjskiej inwazji - mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Innego zdania jest ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
- To, co jest na stole negocjacyjnym, z punktu widzenia Rosjan ich nie zadowala. Są dalecy od osiągnięcia swoich celów, w tym głównego - całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy. To pozwala niestety sądzić, że agresja rosyjska będzie trwała nadal. Oczekiwanie, że wojna zakończy się za kilkanaście dni, jest zbyt optymistyczne - puentuje Konończuk.