Współpracownica Łyżwińskiego zeznawała w prokuraturze
Łódzka prokuratura okręgowa przesłuchała kolejnych świadków w związku z "seksaferą" w Samoobronie. Wśród nich była pracownica biura senatora Samoobrony Bogdana Lisieckiego w Tomaszowie Mazowieckim i współpracownica wiceszefa partii Stanisława Łyżwińskiego - Magdalena Jędrzejczak.
Po wyjściu z prokuratury nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Stwierdziła jedynie, że "zeznała w sprawie pieniędzy, narkotyków i usiłowania gwałtu" i że dotyczy to "osób zainteresowanych, żeby ten proces trwał".
Jak poinformował rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, osoba ta w swoich zeznaniach "wskazała na relację pomiędzy nią a posłem Łyżwiński, a także pomiędzy innymi osobami pojawiającymi się w tej sprawie". Nie chciał jednak ujawnić szczegółów tych zeznań. Dodał jedynie, że informacje uzyskane od świadka wymagają weryfikacji.
W piątkowej "Gazecie Wyborczej" ukazała się rozmowa z Lechem Paluchem, b. działaczem łódzkiej Samoobrony. Według niego, Magdalenę Jędrzejczak łączyły bliskie stosunki z Łyżwińskim, a jej siostra Honorata była "prawą ręką" b. posła Samoobrony Waldemara Borczyka. Były działacz Samoobrony twierdzi też, że widział, jak w biurze poselskim Borczyk uprawiał seks z Honoratą.
Prokuratura przesłuchała w piątek również kobietę, która może być pokrzywdzoną w tej sprawie. To przesłuchanie odbyło się jednak poza Łodzią. Kopania nie ujawnił jednak miejsca. Do prokuratury zgłosiła się też kolejna osoba, która miała twierdzić, że miała "propozycję od innych posłów Samoobrony". Prokuratura przesłuchała również matkę Anety Krawczyk.
"GW" ujawniła w poniedziałek sprawę Anety Krawczyk - była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego twierdzi, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i szefowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi.
W piątek przed południem w Katedrze i Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi pojawił się poseł Łyżwiński. W kilkanaście minut później A. Krawczyk wraz z dzieckiem. W zakładzie pobrano im próbkę materiału genetycznego. Badania te mają potwierdzić lub wykluczyć, że ojcem najmłodszego dziecka Krawczyk jest poseł Łyżwiński.
O tym, że Łyżwiński jest ojcem jej dziecka Krawczyk poinformowała kilka dni temu. Oświadczyła również, że poseł naciskał na nią, aby usunęła ciążę. Wiceprzewodniczący Samoobrony, który w środę zawiesił swoje członkostwo w partii, wszystkiemu zaprzecza. Oświadczył, że nie miał kontaktów seksualnych z Anetą Krawczyk, a o dziecku dowiedział się po jego urodzeniu. Zapowiedział też, że jest gotowy poddać się wszystkim procedurom medycznym.
Po wyjściu z zakładu medycyny sądowej Łyżwiński mówił dziennikarzom, iż jest spokojny o swoje wyniki. Spokojna o wyniki, które maja być znane w poniedziałek, jest również matka dziecka.
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek powiedział w piątek w radiu RMF FM, że wyniki badań DNA Łyżwińskiego, będą "pewnego rodzaju testem na prawdomówność, wiarygodność, co może się przekładać na dalsze zeznania".
Od poniedziałku łódzka prokuratura okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie seksafery w Samoobronie. Do tej pory przesłuchano już m.in. A. Krawczyk, b. ekspertkę Samoobrony Annę Rutkowską, b. działacza partii z Tomaszowa Mazowieckiego Mariusza Strzępka.
W czwartek miał zostać przesłuchany asystent Łyżwińskiego Jacek Popecki. Przesłuchanie odłożono, ponieważ prokuratura chce wcześniej jeszcze raz porozmawiać z Krawczyk. Według niej, gdy była w ciąży, Popecki - z zawodu technik weterynarii - miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt, by wywołać skurcze porodowe. Kopecki wszystkiemu zaprzecza.
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek zapowiedział, że w przyszłym tygodniu będzie znana opinia biegłych w sprawie działania specyfiku, który miał być podany Krawczyk w celu wywołania przedterminowego porodu. To też są pewne dowody, które pokazują prawdomówność - zaznaczył.