"Wprost" ujawnia nieoficjalne wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego
- Antoni Macierewicz ma jedną przypadłość: nie odróżnia swoich interpretacji od faktów, a tez publicystycznych od twardych dowodów - miał powiedzieć nieoficjalnie prezydent Lech Kaczyński przy okazji wywiadu dla "Wprost", udzielonego w 2007 roku. Dodawał, że aneks do raportu WSI w wersji, którą otrzymał, "nie ujrzy światła dziennego dopóty, dopóki będzie prezydentem".
WSI działały do 2006 roku. Raport z prac Komisji Weryfikacyjnej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, która towarzyszyła ich likwidacji, przedstawiono na początku 2007 roku. Niedługo potem komisja zaczęła przygotowywać aneks. Miał on dowodzić, że niezbędne jest uzupełnienie raportu.
Publikacja raportu zakończyła się skandalem. Macierewicz ujawniał m.in. aktywnych polskich agentów działających poza granicami kraju oraz szczegóły przeprowadzanych przez nich tajnych operacji.
"Oficjalnie do dziś nie wiadomo, co zawiera przygotowany przez Macierewicza siedem lat temu aneks. (...) Był ponad dwa razy obszerniejszy od zasadniczego dokumentu, miał też zawierać bardziej porażające materiały. Z nieoficjalnych przecieków wynikało, że oprócz Bronisława Komorowskiego obciąża on czołowych biznesmenów, których PiS kreował na oligarchów - m.in. Ryszarda Krauzego i Jana Kulczyka. Jesienią 2007 r. PiS przegrał wybory. Władzę w kraju obejmowała Platforma, choć jeszcze przez co najmniej trzy lata prezydentem miał być Lech Kaczyński" - przypomina "Wprost".
Dokument miał odtajnić prezydent, ale upublicznić premier. Aneks trafił do Lecha Kaczyńskiego w listopadzie 2007 roku, kilkanaście dni przed objęciem fotela premiera przez Donalda Tuska. "W tej sytuacji opinia publiczna spodziewała się, że w ostatnich dniach urzędowania zrobi to odchodzący szef rządu Jarosław Kaczyński. Nie zrobił tego, bo jego brat, prezydent, nie odtajnił raportu" - czytamy we "Wprost".
W autoryzowanym wywiadzie, przeprowadzonym przez Marcina Dzierżanowskiego, Lech Kaczyński tłumaczył, że "Antoni Macierewicz czasami formułuje tezy zbyt daleko idące w stosunku do faktów, którymi dysponuje". "Mówię mu to w twarz, więc mogę powtórzyć publicznie” - dodał prezydent.
Poza nagraniem Lech Kaczyński miał przyznać dziennikarzowi, że aneks nie ujrzy światła dziennego, dopóki on jest prezydentem, a o Macierewiczu mówić bardziej wprost. "Nie odróżnia swoich interpretacji od faktów, a tez publicystycznych od twardych dowodów" - ocenił "poza protokołem". Zastrzegał przy tym jednak, że autor raportu jest odporny "na wdzięki oficerów WSI" i "niezastąpiony w odsłanianiu patologii wojskowych służb specjalnych".