Sytuacja po wyborach w Niemczech. Ekspert: jestem pesymistą
- Liderka AfD czuje krew. Jeżeli powstanie trójpartyjna koalicja w Niemczech, to dalej będziemy mieli kontynuację tego, co było wcześniej. Będzie niesterowny rząd. Niemcy będą skupione wyłącznie na sobie, pomimo deklaracji Merza - komentuje doniesienia z Niemiec dr. Piotr Andrzejewski z Instytutu Nauk Politycznych PAN.
Według sondażowych wyników, chadecki blok CDU/CSU zwyciężył w niedzielnych przedterminowych wyborach do niemieckiego Bundestagu, uzyskując 29 proc. głosów. Chadecy wyprzedzili skrajnie prawicową Alternatywę dla Niemiec (AfD) - 19,5 proc. i socjaldemokratyczną SPD - 16 proc. Na kolejnych miejscach znaleźli się Zieloni - 13,5 proc. i Lewica - 8,5 proc.
Biorąc pod uwagę możliwe błędy pierwszej prognozy po zamknięciu lokali wyborczych, szansę na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego i tym samym na miejsca w Bundestagu mają liberałowie z FDP, których sondażowy wynik to 4,9 proc. głosów. Lewicowo-populistyczny Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) według sondaży uzyskał 4,7 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nagrania ukraińskich żołnierzy w odpowiedzi na pomoc zapewnianą przez grupę WildBees.
- Bez pełnego podliczenia głosów trudno komentować te wyniki. Nie wiemy, czy BSW i FDP wejdą do Bundestagu, a to może znacząco wpłynąć na arytmetykę wyborczą - zaznaczył dr. Andrzejewski.
- Natomiast mam takie wrażenie, że jest trochę zawód zarówno u CDU/CSU jak i AfD, które podwoiło swój wynik z ostatnich wyborów. Mogą się cieszyć, ale to zwycięstwo jest jakby łyżką dziegciu w tej beczce zwycięskiego miodu. Przynajmniej jeżeli patrzeć tylko na wyniki exit poll. Wynik poniżej 30 proc. dla CDU/CSU i wynik poniżej 20 proc. dla AfD to jest jednak pewna taka psychologiczna bariera, którą każda z tych partii chciała przekroczyć - podkreślił ekspert PAN.
- Nie wiemy, czy dla CDU/CSU wystarczy koalicja z SPD, czy tych mandatów w parlamencie będzie niewystarczająco i będą musieli zaprosić trzeciego: najprawdopodobniej zielonych albo FDP - jeżeli wejdzie - czy liberałów. Jeżeli powstanie trójpartyjna koalicja w Niemczech, to dalej będziemy mieli kontynuację tego, co było wcześniej. Będzie niesterowny rząd, Niemcy będą skupione prawie wyłącznie na sobie, pomimo takich dość szumnych deklaracji Mertza - uważa Andrzejewski.
Rozmówca WP cytuje słowa jednego z doradców CDU, który "mówił, że trzeba też ostudzić oczekiwania w stosunku do Friedricha Mertza". Mertz, lider CDU jest wskazywany jako kandydat na kanclerza Niemiec.
- Nigdy nie pełnił żadnego urzędu w Niemczech, nie był premierem landowym wcześniej, ani nie pracował w sektorze prywatnym. Musi się nauczyć przystosować do tego nowego stanowiska, więc nie powinniśmy mieć wysokich oczekiwań, że nagle Niemcy będą sprawcze, że polityka tam ruszy z kopyta, że zostaną przywódcą europejskim. W tę rolę zdecydowanie wchodzić będzie Francja - twierdzi ekspert i dodaje, że "jest pesymistą w tym względzie".
Powyższa sytuacja wzmocniłaby tylko AfD. Skrajnie prawicowa partia może liczyć na to, że w Niemczech powtórzy się scenariusz Austriacki, gdzie od września nie ma rządu.
- Trzy partie nie są w stanie się dogadać i stworzyć umowy koalicyjnej. To jest karuzela i Weidel chciałaby, żeby ten scenariusz się powtórzył w Niemczech, bo słabości partii centralnych, to dla nich to będzie tylko zysk w kolejnych wyborach. Ona to wie, czuje. Czuje krew, więc szczerzy zęby na to. Przecież buńczucznie ogłasza, że w przyszłych wyborach będą mieli zwycięstwo - zauważa Andrzejewski.
- Widać wyborcy obciążyli go za nieudolność rządu. Partia Olafa Scholza traci prawie 10 punktów procentowych. To jest bardzo dużo i co więcej, są już takie sondaże, które pokazują, że to on właśnie osobiście jej zaszkodził. Gdyby był inny kandydat na przykład Borys Pistorius, który jest obecnie najpopularniejszym politykiem w Niemczech, to wynik SPD byłby lepszy - podsumowuje.
Czytaj też: