Wdowa po Arkadiuszu Rybickim nie chciała ekshumacji. "Córka bardzo dramatycznie to znosi"
- Mój syn cierpi na autyzm i całe szczęście, że nie do końca rozumie, co się stało. Dla niego utrata taty była czymś strasznym i wpadł w wielki kryzys - tak o ekshumacji zmarłego w katastrofie smoleńskiej męża w rozmowie z WP mówiła Małgorzata Rybicka.
W poniedziałek odbyła się ekshumacja kolejnej ofiary katastrofy smoleńskiej - Arkadiusza Arama Rybickiego, działacza solidarnościowego podziemia, a później polityka Platformy Obywatelskiej. Rodzina nie wydała na nią zgody. Na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku pojawili się protestujący, kordon policji oraz rodzina zmarłego, w tym wdowa Małgorzata Rybicka z synem.
Kobieta w rozmowie w WP powiedziała, że prokuratura podjęła decyzję o ekshumacji mimo długiego okresu walki rodziny, by do tego nie dopuścić, i nie czekała na sądowe rozstrzygnięcie. Jak mówiła, "rodzina składała zażalenie do kolejnych instancji sądu. Sąd Okręgowy w Warszawie, biorąc pod uwagę racje rodzin, złożył do Trybunału Konstytucyjnego zapytanie, czy fakt, że nie mają one możliwości odwołania się od decyzji o ekshumacji, jest zgodny z konstytucją. TK nie dał odpowiedzi, więc nie ma też odpowiedzi z sądu".
- Jest to kompletnie nieuzasadnione pod względem prawnym, godzi w nasze uczucia religijne oraz pamięć o bliskiej nam osobie. Uważamy, że jest to barbarzyństwo – podkreśliła.
Zaznaczyła, że rodzina nie zgadza się z powszechnie znanymi argumentami za przymusową ekshumacją: poszukiwanie dowodów zamachu i możliwość pomieszania szczątków różnych osób. Według Rybickiej przyczyny katastrofy już dawno zostały wyjaśnione w raporcie Millera. Prokuratura powołuje się też na niedopełnienie procedur i możliwość pomieszania szczątków.
- Jestem przekonana, że decyzja w tej sprawie powinna należeć tylko do rodziny. Pamiętajmy, to była straszna katastrofa i po ośmiu latach fakt, że w grobie leżą szczątki innych osób, nie ma dla mnie znaczenia. Jestem osobą wierzącą i uważam, że Aram jest już w lepszej rzeczywistości, natomiast nikt nie ma prawa bezcześcić jego ziemskich szczątków i traktować ich instrumentalnie. To jest kompletnie niechrześcijańskie i mam żal do Kościoła, że nie stanął w naszej obronie - tłumaczyła.
- Czemu teraz służy rozgrzebywanie grobów? Te osoby nie zostaną wskrzeszone. To się stało raz na zawsze. Czy to sprawi, że rodziny uzyskają spokój ducha? Nie. Raczej powoduje, że jesteśmy zmuszeniu do ponownego przeżywania żałoby. To zrobiły konkretne osoby na zamówienie polityczne. Ta decyzja została podjęta, żeby wzmacniać i podtrzymywać tezę o zamachu, a nasze cierpienie nie ma tu żadnego znaczenia – mówiła.
Co Rybicka powiedziałaby osobom, które wydały to polityczne polecenie? - Powinni się wstydzić wszyscy, którzy uczestniczą w tym barbarzyństwie i są odpowiedzialni za tę decyzję, w tym również prokurator Jarosław Kałużny, który ją podpisał, i cały szereg innych prokuratorów. Zrobimy wszystko, żeby towarzyszył im nie tylko wstyd, ale również, żeby ponieśli odpowiedzialność karną – zadeklarowała.
Przyznała też, że sprawę ekshumacji źle znoszą dzieci. - Wszystkie dzieci z naszej rodziny to przeżywają. Mój syn cierpi na autyzm i całe szczęście, że nie do końca rozumie, co się stało. Dla niego utrata taty była czymś strasznym i wpadł w wielki kryzys. Córka bardzo dramatycznie to znosi – mówiła Rybicka.
Jednocześnie podkreśla, że w tych ciężkich chwilach bardzo wielu ludzi ich wspiera. - To siła bezsilnych. Broniąc spokoju miejsca wiecznego spoczynku Arama, bronimy bardzo ważnej wartości – zaznaczyła.
- Nasza rodzina przegrała z państwem, ale to chyba bardzo wątpliwy powód do satysfakcji dla państwa. Udało im się zrobić tak jak postanowili. Koszty finansowe ekshumacji są ogromne - autobusy, masa samochodów, bardzo kosztowne badania, które niczemu nie służą. To kompletnie bezsensowne – oceniła.
Rodzina w końcu opuściła cmentarz, a inni zostali i byli wyprowadzani przez policję. Rybicka podkreśliła, że nie chciała w ten sposób uniknąć agresywnych sytuacji, ale po prostu „była kompletnie wyczerpana”.
- Niczego się nie bałam. Nie chciałam być do końca. Nie towarzyszyłabym Aramowi, ale barbarzyńskiej, bezdusznej procedurze – stwierdziła.