Decyzja o wstrzymaniu amerykańskiej pomocy zapadła w poniedziałek wieczorem. Dotyczy to zarówno broni już transportowanej do Ukrainy, jak i tej oczekującej w strefach tranzytowych w Polsce. Według urzędników z USA ma to na celu wywarcie presji na prezydencie Ukrainy Wołodymyrze Zełenskim, by przeprosił za konflikt z Donaldem Trumpem. Oficjalnie wstrzymanie dostaw broni Waszyngton argumentuje tym, "że przyczyni się to do rozwiązania konfliktu".
Kluczowe będą zapasy ukraińskiej armii?
Według Marka Canciana, starszego doradcy w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, brak amerykańskiej pomocy wojskowej "sparaliżuje" losy wojny, a Ukraina może kontynuować działania przeciw Rosji co najwyżej przez cztery miesiące.
Linie frontu nadal będą się uginać i ostatecznie pękną, a Ukraina będzie musiała zaakceptować niekorzystne, nawet katastrofalne, porozumienie pokojowe.
Zdaniem płk rez. Piotra Lewandowskiego, byłego dowódcy Batalionu Ochrony Bazy Wojskowej w Redzikowie, dużo będzie zależeć od stanu zapasów ukraińskiej armii.
- Standardowo zapasy taktyczne, operacyjne i strategiczne powinny starczyć na 4-6 miesięcy walk. Pod warunkiem że Ukraina działała zgodnie z doktryną i gromadziła je na "czarną godzinę". Jak zaczną oszczędzać, to "pociągną" pół roku - podkreśla płk rez. Lewandowski w rozmowie z WP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piłka jest po stronie Europy. "Najgłębsza możliwa niechęć do UE"
Według eksperta szansą jest wsparcie Europy, która ma jeszcze zapasy strategiczne amunicji postradzieckiej 122 mm.
- Ukrainie dramatycznie jej brakuje. Pytanie, czy takie kraje jak Polska naruszą swoje zapasy i dostarczą pociski. Nie sądzę, żebyśmy "drenowali" swoje magazyny. Nie zrobią również tego z innych powodów Węgry. Mniejszy problem będzie z amunicją 155 mm, która jest produkowana w Europie na bieżąco i dostarczana Ukrainie - prognozuje płk rez. Lewandowski.
"Bardzo poważny problem dla Ukrainy"
Z kolei w programie "Newsroom" w Wirtualnej Polsce były dowódca Wojsk Lądowych RP gen. Waldemar Skrzypczak ocenił, że decyzja administracji prezydenta USA o wstrzymaniu pomocy wojskowej to bardzo poważny problem dla Ukrainy, bo "pozbawia ją możliwości prowadzenia wojny w dłuższym wymiarze czasowym".
- Zapasy, którymi dysponuje Ukraina, nie są takimi, które przy tej intensywności walk narzucanej przez Rosjan, są wystarczające i pozwolą Ukraińcom walczyć poza czerwiec - mówił gen. Skrzypczak
"Trump wyciągnął pomocną dłoń do Putina"
Jak zauważa płk rez. Lewandowski, decyzja Trumpa zapadła akurat w czasie, kiedy na froncie sytuacja dla Ukrainy nie jest zła, a Rosja wyhamowała ataki.
Trump wyciągnął pomocną dłoń do Putina. To ryzykowna gra. Jeszcze 3-4 miesiące temu Rosjanie przeprowadzali 200-250 ataków dobowo na całej linii frontu. Obecnie wykonują ok. 50-70. Impet im mocno osłabł. Z jednej strony łapią oddech, ale z drugiej mają łącznie bardzo wysokie straty na froncie.
Jak dodaje były wojskowy, rosyjskie spowolnienie Ukraina wykorzystała w ostatnim czasie do prowadzenia kontrataków na wschód i zachód od Pokrowska.
- Prowadzą też intensywne działania w Torecku zajętym przez Rosjan. Przenikają przez ich pozycje, izolują rosyjskie stanowiska i je likwidują. Mają tam bardzo dobre oddziały. Walczą tam oddziały szturmowe Gwardii Narodowej. Rosjanie jednak tam nie odpuszczają na styku Zaporoża i Doniecka. A teraz, wiedząc, że Amerykanie opuszczają Ukraińców, mogą przejść znowu do intensywniejszych działań na całej linii frontu - ocenia płk rez. Lewandowski.
Trump pójdzie o krok dalej?
Nieoficjalnie mówi się, że administracja Trumpa może zagrozić Zełenskiemu również zerwaniem współpracy wywiadowczej lub rezygnacją ze szkolenia ukraińskich żołnierzy.
- Jak Amerykanie odłączą ukraińską armię od danych satelitarnych, to Ukraina nie utraci całkowicie rozpoznania na froncie. W dużej części Ukraina nie bazuje już tylko na amerykańskich urządzeniach. Ma wykupione stałe łącza do satelity innych państw. Większym problemem będzie odcięcie od rozpoznania radioelektronicznego, czyli z systemów AWACS. Wychwytują one kierunki uderzeń rosyjskich dronów i rakiet - podkreśla płk rez. Lewandowski.
W jego ocenie na miejscu Ukrainy najbardziej nie obawiałby się braku amunicji, czy braku rozpoznania satelitarnego, ale spadku morale w ukraińskiej armii.
- Żołnierz nie wie, ile zapasów amunicji ma jeszcze armia. I jak usłyszy, że główny sojusznik wstrzymuje pomoc militarną, to motywacja do dalszej walki spada do zera. To mogą wykorzystać Rosjanie - uważa były wojskowy.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski