Tatarzy zablokowali dostawy żywności na okupowany Krym
Krymscy Tatarzy i wspierający ich aktywiści zablokowali drogi dojazdowe na zaanektowany przez Rosję Krym, uniemożliwiając dostawy żywności z Ukrainy. Akcja rozpoczęła się w niedzielę i ma być bezterminowa.
20.09.2015 | aktual.: 20.09.2015 22:14
Blokada wymierzona jest wyłącznie w ciężarówki, które przewożą na Krym hurtowe ilości artykułów spożywczych; samochody osobowe są przepuszczane przez umowną granicę między Ukrainą a zaanektowanym przez Moskwę półwyspem na bieżąco i bezproblemowo.
Kołonczak to najbardziej wysunięte na zachód przejście pomiędzy Krymem a pozostałą częścią Ukrainy. Prowadzi przez nie najkrótsza droga lądowa z Kijowa, Odessy i Chersonia do dwóch największych miast półwyspu - Symferopola i Sewastopola.
Jeszcze w niedzielę przed południem było tu bardzo spokojnie. Kierowcy około 100 ciężarówek oczekujących na przejazd przez granicę wygrzewali się w słońcu popijając kawę. Niektórzy otwierali tylne drzwi przyczep, by wpuścić trochę powietrza między worki z ziemniakami i cebulą oraz skrzynki z pomidorami i brzoskwiniami.
- Tak, słyszałem, że ma być jakaś blokada, ale co mi do tego? Przecież to jest moja praca. Wiem, że Ukraina prowadzi wojnę z Rosją, ale ja mam zlecenie, żeby dostarczyć towar na Krym, więc je wykonuję. Mam nadzieję, że jutro wrócę do domu, do Chersonia - mówił mężczyzna w krótkich spodenkach, który miał zamiar dotrzeć swym wyładowanym warzywami pojazdem do Symferopola.
Dokładnie w południe na przystanku autobusowym obok wsi Stawky, która znajduje się około pięciu kilometrów przed przejściem w Kołonczaku, pojawiło się dziesięć samochodów osobowych z powiewającymi z okien tatarskimi i ukraińskimi flagami. Ludzie ci również przyjechali z Chersonia. Część z nich miała na sobie ubiory wojskowe. Byli to członkowie tzw. Samoobrony, proukraińskiego ruchu, który powstał podczas rewolucji godności na przełomie 2013 i 2014 roku.
- Przyłączyliśmy się do akcji Tatarów, gdyż uważamy, że dostarczanie żywności na Krym w czasach, gdy walczymy z agresją Rosji, jest niedopuszczalne. Nie przejedzie tędy ani jedna ciężarówka. Nie pozwolimy władzom (Ukrainy) na karmienie okupantów i ich zwolenników - powiedział PAP szef Samoobrony, 40-letni mężczyzna o imieniu Julij.
W ciągu pierwszych dwóch godzin blokady przez przystanek w Stawkach nie przejechał w stronę Krymu ani jeden samochód ciężarowy. Dwa tiry, które wracały z okupowanych terytoriów, były puste. "Nie trzeba być ekonomistą, żeby pojąć, jak bardzo opłacalny jest ten biznes. Żaden przewoźnik na świecie nie pozwoli sobie na to, by jego ciężarówki nie woziły towaru, a te wracają na Ukrainę bez żadnego ładunku" - wołał jeden z członków Samoobrony.
Sytuacja zmieniła się, gdy w Stawkach pojawił się jeden z przywódców krymskich Tatarów, szef ich samorządu, Medżlisu, a jednocześnie deputowany do ukraińskiego parlamentu Refat Czubarow. "Nie będziemy marnowali tu czasu, jedziemy na samo przejście!" - polecili jego ludzie. Samochody ruszyły na Kołonczak.
Ich pasażerowie nie spotkali się tutaj z ciepłym przyjęciem. Kierowcy, którzy stali po kilkanaście godzin w kolejce, byli wyraźnie rozdrażnieni. "Po jakiego diabła ta cała wasza blokada? Płacimy państwu ukraińskiemu cło i podatki, czego jeszcze od nas chcecie?" - krzyczeli.
- Krym jest zajęty przez Rosjan, rosyjskie władze zabijają i aresztują mieszkających tam i nastawionych proukraińsko ludzi, a wy pomagacie okupantowi - tłumaczył Czubarow. Polityk wyjaśniał, że tylko od początku bieżącego roku na Krym dostarczono towary o ogólnej wartości prawie pół miliarda dolarów. Na ukraińskich kierowcach nie robiło to żadnego wrażenia. - Musimy wykarmić swoje rodziny! - powtarzali.
Według Czubarowa sytuacja na przejściu granicznym w Kołonczaku, który jest dziś głównym punktem przewozu artykułów spożywczych na okupowany Krym, jest najgorsza. Zgromadziło się tutaj wielu ludzi niezadowolonych z długiego oczekiwania na odprawę.
- Rosjanie, doskonale wiedząc o naszej akcji, w ostatnich dniach odprawiali ciężarówki bardzo powoli, żeby tutaj, po stronie ukraińskiej, zebrało się ich jak najwięcej. Robi się to po to, by zbuntować kierowców przeciwko organizatorom blokady - powiedział w rozmowie z PAP.
Tatarzy i ich zwolennicy uważają, że na handlu z Krymem zarabiają ukraińscy oligarchowie i ich partnerzy we władzach w stolicy Krymu, Symferopolu. Podkreślają, że zgadzając się na to, państwo ukraińskie wspiera okupantów. Twierdzą także, że towary, które płyną na Krym, nie trafiają jedynie do mieszkańców półwyspu, lecz także do rosyjskich wojsk.
Tatarzy nie opowiadają się za całkowitym odcięciem mieszkańców Krymu od ukraińskiej żywności. Proponują, by na granicy z półwyspem w obwodzie chersońskim ukraińskie władze stworzyły coś w rodzaju hubu spożywczego, gdzie przyjezdni z Krymu mogliby robić zakupy.
Różne oceny mówią, że Ukraina dostarcza na Krym ok. 80 proc. wody, żywności i energii elektrycznej. Według Czubarowa tygodniowo na półwysep wwożone jest ok. 6 tys. ton artykułów spożywczych. Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku po referendum uznanym przez władze Ukrainy i Zachód za nielegalne.
Zobacz także: Władimir Putin pozbawił złudzeń krymskich Tatarów