Oczekiwanie na wizytę u specjalisty w Polsce jest bardzo długie: trwa wiele miesięcy, a nawet wiele lat. Problemem jest nie tylko brak specjalistów, ale przede wszystkim beztroska pacjentów, którzy rezerwują termin wizyty, a potem się na nią nie zgłaszają. Ma to rozwiązać system rezerwacji wizyt w publicznej służbie zdrowia, działający na podobieństwo tego, który jest stosowany w prywatnych placówkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Ten konkret KO nie przejdzie w 100 dni. Minister dała do zrozumienia
Taki system rezerwacji wizyt, znalazł się w 100 konkretach na pierwsze 100 dni rządu Donalda Tuska. Czy uda się go zrealizować w tym terminie?
- Na pewno taki system zostanie wprowadzony. Jeśli prywatna placówka umożliwia rezerwację wizyty u specjalisty SMS-em lub mailem, przypomina o niej i pozwala łatwo ją odwołać, to takie rozwiązanie można i trzeba wprowadzić w publicznym systemie ochrony zdrowia - zapewniła w rozmowie z Wirtualną Polską minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Minister podaje termin
Przyznała jednak, że wprowadzenie takiego systemu w publicznej służbie zdrowia jest "bardziej skomplikowane niż w przypadku prywatnych podmiotów, bo zakres działalności podmiotów publicznych jest o wiele szerszy niż prywatnych lecznic".
Dopytywana, kiedy taki system mógłby zacząć działać odparła, że "realnym terminem jest połowa 2024 r.". Dodała jednak, że początkowo będzie on obejmował rezerwację wizyt tylko do niektórych specjalistów. Oferta ma być sukcesywnie rozszerzana "na kolejne specjalizacje, żeby mniej więcej za rok system obejmował już wszystkie wizyty.
- To też pozwoli na sprawdzenie wprowadzanych rozwiązań - zaczniemy np. od onkologii i kardiologii, bo tam najważniejsze jest skracanie kolejek, a o to przecież chodzi w tym systemie. Jeśli rozwiązanie będzie funkcjonowało zgodnie z założeniami, będą dodawane kolejne specjalizacje - tłumaczyła w rozmowie z Wirtualną Polską Izabela Leszczyna.