PolskaSprawa b. posłanki Sawickiej wraca do prokuratury

Sprawa b. posłanki Sawickiej wraca do prokuratury

Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił prokuraturze do uzupełnienia sprawę oskarżonej o korupcję byłej posłanki PO Beaty Sawickiej. Sąd uzasadnił swoją decyzję koniecznością powołania przez prokuraturę biegłego z dziedziny fonoskopii, by wykazał, czy dokonane przez CBA nagrania audio i wideo oskarżonej nie zostały zmanipulowane.

Sprawa b. posłanki Sawickiej wraca do prokuratury
Źródło zdjęć: © PAP

Mocą decyzji warszawskiego sądu, biegły ma postarać się odtworzyć niezrozumiałe fragmenty nagrań rozmów Beaty Sawickiej i drugiego oskarżonego Mirosława W. m.in. z agentem CBA, udającym biznesmena.

Obrońca Sawickiej, mec. Mikolaj Pietrzak, mówił przed sądem, że ma wątpliwości co do kompletności nagrań. Według niego, CBA nie przedstawiło też stenogramów wszystkich nagranych rozmów Sawickiej i drugiego oskarżonego Mirosława W. W wielu miejscach stenogramów CBA napisano np. "rozmowa nie dotyczy sprawy" lub że "jest nieistotna". Zdaniem mec. Pietrzaka, w ten sposób CBA "uzurpuje sobie prawo oceny materiału dowodowego".

Sędzia Hubert Gołąb ujawnił, że cześć nagranych rozmów jest ze względów technicznych nieczytelna, m.in. przy wypowiedziach oskarżonych "mających znaczenie dla ich odpowiedzialności". I tak np. niewyraźnie nagrała się rozmowa, gdy Sawicka miała - według prokuratury - żądać od agentów CBA "korzyści majątkowej". Nagrały się wtedy jej słowa: "Ja to wam wszystko kiedyś pooddaję"; ich odpowiedź: "Teraz to chyba żartujesz", ale jej replika jest niezrozumiała. Równie nieczytelne jest nagranie po tym, gdy Sawicka mówi agentowi CBA: "Potrzebuję stówę".

Drugi z obrońców mec. Jacek Dubois uważa, że jeśli byłoby tak, że agent CBA świadomie np. pocierał dłonią klapę marynarki w której miał ukryty mikrofon - by celowo zagłuszyć nagranie jakiejś wypowiedzi Sawickiej, to taki dowód "podlegałby dyskredytacji".

Prok. Rafał Maćkowiak powiedział sądowi, że "należałoby wykluczyć prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek nagrania zostały przez kogokolwiek zmanipulowane", gdyż "wszelkich nagrań dokonał organ urzędowy, uprawniony do takich działań". Prokurator mówił, że to sąd w toku procesu może powołać biegłego. Oświadczył, że dla sprawy kompletności nagrań ma znaczenie fakt, że "większość zdarzeń była rejestrowana przy pomocy więcej niż jednego urządzenia".

Maćkowiak powiedział później dziennikarzom, że decyzję, czy zaskarżyć postanowienie sądu prokuratura podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem. Ma on być znane za tydzień. Zapewnił też, że w stenogramach nagrań jest wszystko, co choć pośrednio wiąże się ze sprawą; nie ma zaś np. prywatnych rozmów Sawickiej z osobami trzecimi. CBA dołączyło też do akt całość samych nagrań - podkreślił prokurator. Nieczytelność części nagrań tłumaczył obiektywnymi okolicznościami, np. sygnałem "komórki", przejeżdżającymi autami itp.

O możliwości zwrotu sprawy Beaty Sawickiej do prokuratury źródła sądowe nieoficjalnie informowały już 23 lutego br. Rzecznik warszawskich sądów sędzia Wojciech Małek mówił, że przesłanką do takiej decyzji mogły być różnego rodzaju "braki postępowania" prokuratorskiego.

Zgodnie z prawem, sąd zwraca sprawę prokuratorowi w celu uzupełnienia śledztwa, jeśli akta wskazują na "istotne braki postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, a ich dokonanie przez sąd powodowałoby znaczne trudności". Sąd wskazuje wtedy prokuraturze kierunek uzupełnienia i odpowiednie czynności. Prokuratura może odwołać się od decyzji o zwrocie jej sprawy do sądu wyższej instancji.

- Wolelibyśmy, by sprawa nie wracała do poznańskiej prokuratury, bo według nas nie jest to dobre miejsce do jej wyjaśniania - mówił w lutym obrońca Sawickiej mec. Jacek Dubois. - Wolelibyśmy, by to sąd oceniał dowody pominięte przez prokuraturę - podkreślał. Zaznaczył wówczas również, że od dawna mówił, iż prokuratura przygotowała akt oskarżenia "bardzo nieprofesjonalnie", co - według mecenasa - "dostrzega także sąd". Sprawa Sawickiej

W październiku 2007 r. funkcjonariusze CBA zatrzymali Sawicką w momencie, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za "ustawienie" przetargu na zakup 2-hektarowej działki na Helu. Nagłośnił to szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń nagrań podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona także na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Cała sprawa wywołała wiele wątpliwości polityków PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO).

Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu przed kamerami szefa CBA by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji udającego biznesmena agenta CBA "Tomasza Piotrowskiego", który miał związać ją ze sobą emocjonalnie. Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński zaprzeczał tym zarzutom.

Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów CBA uznano za niewiarygodną.

Sawicka jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. Grozi jej do 10 lat więzienia. Współoskarżony wraz z nią burmistrz Helu Mirosław W. miał przyjął 150 tys. zł łapówki w zamian za "ustawienie" przetargu na zakup działki na Helu, na której miał powstać kompleks rekreacyjno-hotelowy.

W grudniu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował o przekazaniu sprawy Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Obrona argumentowała że spośród 34 świadków ze sprawy, 26 mieszka lub pracuje w stolicy. Sąd przekonały argumenty obrony, że ulokowanie procesu w stolicy sprawi, iż będzie on mógł toczyć się szybciej, niższe też będą jego koszty.

Z zawiadomienia Sawickiej lubelska prokuratura bada okoliczności i charakter działań CBA przed rozpoczęciem operacji wobec niej. Sawicka chciała, by wyjaśniono, czy funkcjonariusze CBA, "uciekając się do wyrafinowanych i nieetycznych praktyk, przekraczając swoje uprawnienia, mogą bezkarnie wzbudzać u obywateli zamiar popełnienia przestępstwa". Początkowo prokuratura odmówiła śledztwa, nie dopatrując się przestępstwa, ale sąd nakazał podjęcie postępowania.

W 2008 r. media ujawniły, że CBA użyło agenta FBI w operacji przeciwko Sawickiej. Premier Donald Tusk zapowiadał, że gdyby okazało się, iż zostało naruszone prawo, szef CBA będzie odwołany. Sprawę legalności "niektórych kierunków współpracy" biura sprawdza lubelska prokuratura.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)