Trwa ładowanie...
d2yb19m
11-07-2006 13:06

Sąd Najwyższy oddalił kasację lustracji byłego posła Luśni

Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońcy b. posła poprzedniej kadencji Roberta Luśni od wyroku, uznającego go za kłamcę lustracyjnego. Wyrok sądu jest ostateczny.

d2yb19m
d2yb19m

Sąd Lustracyjny I instancji w maju 2005 r. uznał, że Luśnia był w latach 80. agentem SB. W grudniu taki wyrok utrzymał sąd II instancji. Ponieważ SN utrzymał wyrok, Luśnia przez 10 lat nie może pełnić niektórych urzędów publicznych.

Sąd Lustracyjny I instancji w maju 2005 r. uznał, że w latach 1983-88 Luśnia był agentem SB, która wynagrodziła go łączną sumą 21 tys. ówczesnych złotych. Według sądu, dowody jednoznacznie wskazały, że Luśnia był tajnym i świadomym współpracownikiem SB o kryptonimie Nonparel, udzielającym głównie informacji o podziemnym Ruchu Młodej Polski.

Sąd I instancji uznał za wiarygodne zarówno zachowane archiwa SB, jak i zeznania oficera SB, prowadzącego Luśnię - Jacka Nadworskiego. Obrona kwestionowała wiarygodność materiałów SB, wskazując, że są one jedynie kserokopiami, a te łatwo sfabrykować.

Według sądu I instancji, w 1981 r. Luśnia (gdy był studentem Politechniki Warszawskiej) został zarejestrowany przez SB jako kandydat na tajnego współpracownika. Początkowo odmawiał współpracy; w 1982 r. był internowany w Białołęce. W 1982 r. i w 1983 r. SB prowadziła z Luśnią rozmowy, w wyniku czego w kwietniu 1983 r. podpisał on zobowiązanie do współpracy.

d2yb19m

Sąd w uzasadnieniu przyznał, że po tygodniu Luśnia napisał rezygnację ze współpracy, lecz akta wskazują, iż tego postanowienia nie zrealizował i przekazywał Nadworskiemu informacje, za które był wynagradzany.

Zachowało się 9 pokwitowań odbioru pieniędzy na łączną sumę 21,2 tys. zł. Pieniądze Luśnia dostał m.in. za podziemny sprzęt poligraficzny przekazany przez niego SB. Informacje od Luśni SB wykorzystywała przeciw konkretnym osobom, bo informował on m.in., kto na Politechnice prowadzi podziemną działalność. Według sądu, w 1988 r. Luśnia odmówił dalszej współpracy - jak motywował - w związku z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki, które miało miejsce w 1984 roku.

Sąd II instancji w grudniu 2005 nie dopatrzył się żadnych uchybień w orzeczeniu sądu I instancji. Po wyroku w maju Luśnia został wykluczony z parlamentarnego koła Ruchu Katolicko- Narodowego Antoniego Macierewicza. Proces Luśni trwał od września 2003 r.

Mecenas Andrzej Lew-Mirski podnosił w kasacji, że sąd lustracyjny nie przesłuchał b. szefa UOP z początku lat 90-tych Piotra Naimskiego. Za jego czasów Luśnia miał być wśród osób weryfikowanych przez UOP jako zaplecze rządu Jana Olszewskiego. Wtedy nie było wobec niego zarzutów.

d2yb19m

Według adwokata, ponieważ nie zachowała się teczka pracy, nie wiadomo, jakie korzyści miała SB z Luśni. Według niego, pieniądze nie były wynagrodzeniem za pracę, a jedynie zapomogą od Nadworskiego dla Luśni. Lew-Mirski uważa, że sąd nie wziął pod uwagę wszystkich zasług Luśni jako opozycyjnego działacza. Podkreślał, że współpracujący z nim w podziemiu koledzy nie byli aresztowani, więc Luśni nie przekazywał informacji szkodzących opozycji.

W uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Andrzej Deptuła powiedział, że sąd lustracyjny przeprowadził prawidłowy proces decyzyjny i nie oparł się jedynie na zeznaniach świadków, a twardych dowodach współpracy.

Pan Luśnia podczas rozpraw nie negował, że sam podpisał zobowiązanie do współpracy, że sam nadał sobie pseudonim do kontaktów z SB. Nie kwestionował też, że poświadczał odbiór pieniędzy. Co prawda mówił przed sądem, że poświadczał, lecz ich nie brał, lecz sąd takim zapewnieniom wiary nie dał- mówił w uzasadnieniu sędzia SN Deptuła.

d2yb19m

Przypomniał też, że sam Nadworski, który w końcu lat 80. sam zaczął współpracę z opozycją, zeznając wyjaśnił, dlaczego nikt z Ruchu Młodej Polski nie był aresztowany. Mieliśmy takie informacje od Luśni kto, co, gdzie drukuje, co robią i do czego są zdolni, że nie potrzebowaliśmy nikogo zatrzymywać - cytował słowa świadka Deptuła.

Brak tu logicznego zaczepienia dla kasacji. Było oświadczenie, był pseudonim, były tajne spotkania i pieniądze też były. Sąd Lustracyjny nie mógł orzec inaczej - dodał.

43-letni Luśnia, przedsiębiorca z Lublina, uzyskał mandat poprzedniej kadencji z listy LPR. Zasłynął z ujawnienia w 2003 r., że posłowie SLD Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński - w trakcie głosowania nad wotum nieufności dla ówczesnego wicepremiera Marka Pola - oddali głosy za nieobecnych kolegów z klubu.

d2yb19m
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2yb19m
Więcej tematów