Badanie: na Ziemi jest miejsce nawet dla 10 mld ludzi. Jednym z warunków wegetarianizm
Nowe badanie niemieckich i szwajcarskich naukowców wskazuje, że na Ziemi spokojnie znajdzie się miejsce dla ponad 10 miliardów ludzi. Pod jednym warunkiem: będziemy żyć w zgodzie ze środowiskiem - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, Dziennikarz dla Klimatu.
08.09.2024 17:02
Globalne ocieplenie to nie jedyny kryzys, który ludzkość sprowadza na planetę i na samych siebie. Odpowiadamy też m.in. za wycięcie jednej trzeciej naturalnych lasów na całym świecie, wymieranie gatunków na skalę niespotykaną od milionów lat oraz gigantyczne zanieczyszczenie środowiska chemikaliami i tworzywami sztucznymi.
Na fali ludzkiego zniszczenia unoszą się głosy wskazujące, że jest nas po prostu za dużo. W skrócie: Ziemia nie da rady wytrzymać z 8 miliardami ludzi.
Badacze ze szwajcarskiego instytutu Empa i Uniwersytetu Technicznego w Brunszwiku przekonują, że jest inaczej. Ich ustalenia opublikowano w czasopiśmie naukowym "Journal of Cleaner Production".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Badacze: Może być nas i 10 mld
W badaniu wykazano, że w sposób zrównoważony na Ziemi może żyć ponad 10 miliardów ludzi. I to tak, by każdy miał zapewnione przyzwoity standard życia. Naukowcy uwzględnili w tym m.in. żywność i wodę, mieszkanie, elektryczność i mobilność, a także szpitale i szkoły, przestrzenie publiczne, miejsca spotkań i nowoczesne środki komunikacji.
- Oczywiście ludzie mają inne podstawowe potrzeby, takie jak potrzeba bezpieczeństwa, ale nie muszą one koniecznie wiązać się z konsumpcją zasobów materialnych - wyjaśnia Hauke Schlesier, główny autor badania z Empa w "Journal of Cleaner Production".
Następnie badacze przyjrzeli się szkodom środowiskowym spowodowanym przez zapewnienie tych dóbr i usług. Porównali je z tzw. granicami planetarnymi, czyli zakresem, w ramach którego możemy funkcjonować bez wyprowadzania planety z równowagi.
Im bardziej przekroczymy granice, tym większe ryzyko, że doprowadzimy do dużych, nagłych i nieodwracalnych zmian, na które jako gatunek nie jesteśmy przygotowani. Granice te dotyczą m.in. wymierania gatunków, zmiany klimatu, wyczerpywania zasobów wody, intensywnego rolnictwa i zanieczyszczenia środowiska.
Ekologiczny obwarzanek
Zaproponowany przez nich model to tzw. ekologiczny obwarzanek. Składa się on z dwóch kręgów.
Większy okrąg - zewnętrzny - przedstawia kluczowe granice planetarne. Wypełniony wewnętrzny oznacza z kolei, że podstawowe potrzeby człowieka są zaspokojone, a odpowiedni standard życia został osiągnięty dla wszystkich. Na stworzonej symbolicznej grafice obrazuje to uśmiechnięta emotikonka w centralnej części.
"Aż do tej pory istnienie pączka było jedynie postulatem. Żadne badanie nie było jeszcze w stanie wykazać, czy wszyscy ludzie mogą mieć zaspokojone swoje podstawowe potrzeby bez przekraczania granic planetarnych" – podkreślił szwajcarski instytut badawczy.
Gdzie leżą te granice planetarne, zostało już przez naukowców opisane w poprzednich latach. Ale jak zmierzyć podstawowe potrzeby ludzi? - To było największe wyzwanie w tym badaniu - przyznaje Schlesier. Dla ludzkości wyzwaniem jest zaś to, by Ziemię zdolną do utrzymania 10 miliardów ludzi stworzyć.
Mięso? Tak, ale…
Co zatem musiałoby się wydarzyć, abyśmy żyli w sposób zrównoważony nawet wtedy, gdy na Ziemi będzie żyć o jedną czwartą więcej ludzi niż obecnie?
Według badaczy najpilniejszym wymogiem jest przemyślenie systemu energetycznego i rolnictwa. - Granice planetarne, które są dziś najmocniej przekraczane, to system klimatyczny, bioróżnorodność oraz przepływy fosforu i azotu - wyjaśnia Harald Desing, inny z badaczy Empa.
Zdaniem naukowców zrównoważona przyszłość wymaga całkowitego wyrzeczenia się paliw kopalnych i przejścia rolnictwa na dietę opartą głównie na roślinach. Nie oznacza to jednak, że spożywanie mięsa nie będzie już w przyszłości możliwe. Hodowla zwierząt nadal byłaby dopuszczalna, ale nie w takim stopniu i nie w tak uprzemysłowiony sposób jak obecnie.
- Nasz model zakłada również brak dalszych zmian w użytkowaniu gruntów, czyli brak dalszej przemiany naturalnych krajobrazów na pola uprawne. Nie trzeba tego robić, bo poprzez wyeliminowanie dużych pastwisk i pól do uprawy paszy dla zwierząt istniałoby więcej niż wystarczająco ziemi uprawnej, aby wyżywić ludzkość - zaznacza Desing dla "Journal of Cleaner Production".
Mniejsze zużycie, lepsze życie
Kolejną ważną zmianą jest dostosowanie standardów życia wszystkich do podstawowych potrzeb. Oznacza to gwałtowny wzrost standardów życia ludzi w biedniejszych krajach. Dziś ponad 700 milionom ludzi doskwiera w jakimś stopniu głód, a podobna liczba ludzi wciąż nie ma prądu. Z kolei 2 miliardy ludzi nie mogą liczyć na czystą i bezpieczną wodę do picia. To wszystko może się zmienić bez przekraczania granic planetarnych.
Z kolei w niektórych bogatych krajach zużycie zasobów musiałoby być mniejsze. - Nie oznacza to jednak koniecznie zmniejszenia dobrobytu. Badania wykazały, że dobrobyt zatrzymuje się powyżej pewnego statusu finansowego i dalej już nie wzrasta - wyjaśnia Schlesier.
Bez pola manewru
Naukowcy tłumaczą przy tym, że o ile nieco ponad 10 miliardów ludzi może żyć na Ziemi w sposób zrównoważony, tak możliwości na to nie są zbyt duże. Inaczej rzecz ujmując, "obwarzanek dobrobytu dla wszystkich" jest bardzo wąski.
- Przy wszystkich koniecznych transformacjach osiągnęliśmy wypełniony obwarzanek w naszym modelu, ale nie ma prawie żadnego pola manewru - mówi Desing.
Nie oznacza to jednak, że ludzkość nigdy nie może wyjść poza przedstawiony standard życia. Obliczenia opierają się na aktualnych danych i trendach. Naukowcy są przy tym przekonani, że postęp technologiczny w rolnictwie, energetyce czy gospodarce obiegu zamkniętego może w przyszłości stworzyć "ekologiczną swobodę".
Asy w rękawie
- Nasz model nie bierze pod uwagę wszystkich możliwych przyszłych zmian. Nadal mamy kilka asów w rękawie - mówi Schlesier.
Osobny problem polega na tym, że choć już teraz ludzkość ma dobre karty na ręce, wciąż niewiele robi, by z nich skorzystać. Bo choć posiadamy już technologie pozwalające wyeliminować niemal 100 proc. emisji gazów cieplarnianych, emisje te cały czas nie zaczęły spadać.
Autor: Szymon Bujalski, Dziennikarz dla Klimatu