Pozwólmy pracować tym, którzy chcą. Studenci i emeryci a zakaz handlu
Jak radzą sobie pracownicy weekendowi z wolnymi niedzielami? Niektórzy emeryci zaczęli oszczędzać na drobnych przyjemnościach. Część studentów, chcąc się utrzymać w obcym mieście, rezygnuje ze studiów dziennych na rzecz zaocznych. Inni szukają dodatkowych możliwości zarobku w środku tygodnia.
Agencja badawcza Danae sprawdziła, co Polacy myślą o zakazie handlu w niedzielę. Od ubiegłego roku kolejne niedziele przestają być handlowe. Obecnie sklepy – z pewnymi dopuszczonymi przez ustawodawcę wyjątkami – są czynne tylko raz w miesiącu. Od stycznia zakaz obejmie wszystkie niedziele.
Tymczasem – jak wynika z badania SW Research – przed wprowadzeniem ograniczenia w każdą niedzielę zakupy robił co piąty ankietowany. Co trzeci do sklepów zaglądał kilka razy w miesiącu, 19 proc. raz, a tylko 6 proc. – nigdy.
Najczęściej na zakupy w niedziele chodzili mieszkańcy dużych miast, najrzadziej osoby z mniejszych miejscowości i po pięćdziesiątce.
Danae rozmawiało z pracownikami weekendowymi, a więc m.in. studentami, emerytami i innymi osobami pracującymi dorywczo, aby dowiedzieć się, jak po wprowadzeniu zakazu wygląda sytuacja tych, którzy pracowali do tej pory w niemal każdą niedzielę.
Debet zamiast wyższej stawki
Studenci i emeryci, którzy przed wprowadzeniem zakazu handlu dorabiali w sklepie lub ochronie, odbierają zmiany negatywnie. Nowe przepisy oznaczają dla nich mniejszą liczbę godzin w pracy. A co za tym idzie - mniejsze zarobki. Dla wielu szczególnie żal jest straty tych niedzielnych stawek, które były wyższe niż w tygodniu.
Arek, 21-letni student Uniwersytetu Pedagogicznego: Zakaz handlu oznacza mniej kasy w kieszeni. Pracując 12 godzin tygodniowo dołożyłbym 8 w niedzielę i miałbym pół etatu. Dorabiałem jeszcze w szkole średniej. Możliwość pracy w weekendy była mi na rękę. Zarobione pieniądze mogłem na coś odłożyć, w skali roku było to nawet 5,5 tys. zł.
Część badanych narzeka, że zmiany prawa spowodowały obniżenie ich poziomu życia. Wielu rezygnuje dziś z przyjemności. Jeden z kolegów Tomka wystarał się o stypendium socjalne, drugi przestał bywać w pubach. Wolny czas woli spędzać na stancji, bo taniej.
Tomek, student AWF także rzadziej wychodzi do restauracji.
– Kiedyś zdarzało mi się to robić raz w tygodniu, dziś nie częściej niż trzy razy w miesiącu – przyznaje.
Na utratę zarobków narzekają też emeryci. Andrzej, który dorabia jako kierowca i ochroniarz, dostawał wynagrodzenie nawet 200-300 proc. wyższe za dzień świąteczny.
– Przy takich zarobkach mogłem sobie pozwolić nawet na trzy wolne dni w tygodniu – przyznaje.
Emerytka z Krakowa, która w weekendy dorabiała w sklepie, dziś ratuje się kartą z kredytem odnawialnym. – Wcześniej rzadko z niej korzystałam, teraz zwiększyłam kwotę debetu – skarży się.
Krócej za więcej
Innym rozwiązaniem wobec zamykania sklepów mogłoby być korzystniejsze rozliczenie pracowników. SW Research zapytało jak pracownicy powinni być wynagradzani w niedzielę, czy np. poprzez zwiększenie im w niedzielę stawki godzinowej (do 150 proc.), czy stosowanie wyższego przelicznika godzinowego za pracę – tj. godzina liczona jak półtorej lub gwarantująca wolne w tygodniu. Aż 85 proc. pytanych jest zwolennikami jakiejś formy dodatkowej gratyfikacji za pracę w niedziele.
– Straciłam możliwość zarobku i nic nie zyskałam – żali się emerytka z Krakowa. – A wystarczyło sprawić, że praca w niedziele będzie lepiej płatna, wtedy ludzie sami by się zgłaszali. Można też było wprowadzić przepis, że dwie niedziele w miesiącu każdy pracownik musi mieć wolne. Czuję, jakbyśmy cofnęli się cywilizacyjnie przez ten zakaz. Zupełnie nie rozumiem takiego działania – dodaje.
– Można też było skrócić godziny pracy. Sklepy mogły być czynne np. do godz. 16 – sugeruje pan Andrzej.
Dziś ci, którzy pracowali tylko w weekendy nie mają szans na zrekompensowanie sobie utraconych dochodów. Nie chcą lub nie mogą podjąć pracy na przykład w gastronomii. Sąsiadka 19-letniej studentki musiała zamknąć sklep.
– Ludzie przestali przychodzić do niej na zakupy, nawet w niedziele. Zatrudniała też pracowników, ale oni nie mogli stać za ladą, gdy obowiązywał zakaz. A że sama choruje i nie może pracować, to zlikwidowała interes – opowiada dziewczyna.
Nowa praca, nowe życie
Są tacy, którzy przez to, że dotychczas pracowali tylko w weekendy, postanowili się przebranżowić. Inni w ogóle zrezygnowali z pracy. Tak, jak koleżanka jednej respondentki.
– Zwolniła się, bo miała do wyrobienia 60 czy 80 godzin w miesiącu i bez tych pracujących niedziel nie miała jak. Studiujemy dziennie i nie mamy czasu nawet na życie prywatne – przyznaje.
Niektórzy zaczęli się rozglądać za inną pracą. Rafał, student Politechniki Warszawskiej zaczął udzielać korepetycji. Dziewczyna Tomka, studenta III roku na AWF-ie nauczyła się robić paznokcie hybrydowe.
– Kupiła sobie lampę i od pół roku nie ma niedzieli, by nie miała przynajmniej dwóch klientek. Zaczęło się od koleżanek, teraz pojawiają się panie z polecenia – opowiada.
Czasami badani decydowali się zmienić swój tryb życia. Dotychczasowe studia dzienne i pracę w weekendy zastąpili studiami zaocznymi i pracą w tygodniu. A są i tacy, którzy w ogóle zrezygnowali ze studiów, wrócili do rodzinnego domu i na lokalną uczelnię.
Grafik? Byle w niedziele
Niektórzy badani pracownicy przyznają, że tak naprawdę lubili pracować w niedziele. Jedni robili to dla wyższej stawki, inni uciekali od nielubianych obowiązków, a dla jeszcze innych była to przyjemna odmiana po całym tygodniu i możliwość spotkania się z ludźmi.
Danuta, seniorka z Krakowa poszła do pracy, bo brakowało jej kontaktu z ludźmi.
Ola, studentka dzienna pracuje, bo nie lubi bezczynnie siedzieć w domu. – Wtedy najczęściej kłócę się z siostrą. U mnie musi się coś dziać. W pracy nie żyję problemami, mam wolną głowę – mówi.
Również badani pracodawcy twierdzą, że nie mieli problemu z wypełnieniem grafika na niedzielę.
Andrzej, emeryt dorabiający w ochronie: Zawsze było więcej chętnych do pracy w niedziele. Nawet kierownicy starali się tak ustalać grafik, by było sprawiedliwie. A w sklepie u syna mojej siostry to wręcz się o tę pracę w niedziele kłócili. Wszyscy chcieli dorobić.
Wszystkim po równo
Według deklaracji badanych, praca w niedzielę sprawiała im przyjemność. To dlatego, że klienci nie spieszyli się, nie irytowali, a przy okazji chętnie sięgali po kolejne produkty.
Halina, była księgowa z Warszawy lubiła w weekendy pracować w małym sklepie w Pruszkowie. – Ciągle ci sami klienci, których już znałam. Miło to wspominam – mówi.
Emerytce z Krakowa poza pieniędzmi brakuje dziś kontaktu z ludźmi. – Nie narzekam na brak towarzystwa, ale praca z ludźmi to coś innego. Lubiłam doradzać klientom – przyznaje.
Studenci i emeryci przyznają, że są rozgoryczeni zakazem. Stracili dodatkowe dochody, a w wielu przypadkach możliwość wykonywania pracy. Pojawiają się głosy, że ktoś przemeblował ich życie bez ich udziału i zgody. Pozbawił możliwości wyboru w imię niejasnych idei.
Pojawiały się opinie, że na obecnym rozwiązaniu traci większa część społeczeństwa: pracujący nie tylko dorywczo, ale też na etacie w systemie zmianowym, przedsiębiorcy i klienci. Nie mogą już spędzać czasu tak, jak chcą. Traci także budżet państwa.
Arek, student Uniwersytetu Pedagogicznego: Nie powinno być tak, że jedni mają wolne, a drudzy nie. Nie rozumiem, dlaczego handel jest wyróżniony. A co by było, gdybyśmy wstrzymali produkcję na jeden dzień?
Pan Andrzej dodaje: To, że sklepy po tylu latach wreszcie są pełne, jest swego rodzaju zdobyczą cywilizacyjną. I nagle się je zamyka.
*Aby pogłębić stan wiedzy na temat aktualnego stosunku Polaków 2 agencje badawcze - Danae i SW Research zrealizowały ilościową i jakościową diagnozę społeczną wokół tematu zakazu handlu w niedzielę. Indywidualne wywiady pogłębione prowadzone były w 10 miastach w Polsce, uzyskując łącznie 60 narracji społecznych w 7 tematach badawczych. Respondenci zostali zróżnicowani pod kątem światopoglądowym, stylu życia oraz wielkości miejscowości. Badanie jakościowe było wspierane danymi ilościowymi z badania na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków – z zachowaniem struktury próby ze względu na płeć, wiek i miejsce zamieszkania. Badanie ilościowe realizowane było techniką CAWI na panelu internautów SW PANEL należącym do agencji SW Research – po jednym pytaniu do 7 kolejnych obszarów badawczych. Celem projektu jest zachęcenie do dialogu społecznego i wysłuchania opinii Polaków na temat rozwiązań, które mogą połączyć interesy wszystkich stron.
Partnerem materiału są agencje badawcze DANAE i SW Research