PiS rezygnuje z kontroli w TVP. Stawiają na Republikę
Politycy PiS nie planują ponownej "okupacji" siedzib spółek mediów publicznych - wynika z rozmów Wirtualnej Polski z przedstawicielami tej partii. - Ograniczamy się do protestów - przyznaje nam polityk PiS. O media publiczne kolejnego tak otwartego sporu nie będzie. Zostaną wpisy w mediach społecznościowych.
Po tym, jak rząd Donalda Tuska postanowił wymienić prezesów spółek TVP, Polskiego Radia i PAP, a także wyłączyć za pośrednictwem nowych władz telewizji sygnał w TVP Info (zdaniem PiS - nielegalnie), politycy PiS postanowili ruszyć z "interwencjami poselskimi" w siedzibach tychże spółek. Interwencje zmieniły jednak swój charakter.
Efektem była trwająca kilka tygodni "okupacja" (a wedle PiS: kontrola) w budynkach Telewizji Polskiej i Polskiej Agencji Prasowej (do siedziby Polskiego Radia posłowie PiS weszli tylko raz).
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, ostatnie porażki w sądach rejestrowych i podważenie przez referendarzy planu Bartłomieja Sienkiewicza nie zachęcają polityków PiS do ponawiania akcji z wchodzeniem do budynku przy Placu Powstańców czy Woronicza w Warszawie. Jak wynika z nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami partii, ich zdaniem część wyborców udało się "wyciągnąć" do Telewizji Republika i to na razie wystarczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytaliśmy o zmiany w TVP. Zaskakujące odpowiedzi Polaków
Jak pisaliśmy w WP - liderzy PiS w obronę starego porządku w mediach publicznych zaangażowali się tak bardzo, że przyjeżdżali do siedziby Telewizyjnej Agencji Informacyjnej również w święta Bożego Narodzenia i sylwestra.
Po Nowym Roku to się jednak skończyło. Budynek TAI opuściło dawne kierownictwo TVP - z Michałem Adamczykiem na czele - a wraz z nim politycy PiS. Adamczyk, jak poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dostał za to przedsądowe wezwanie do zapłaty odszkodowania w wysokości ponad 1,3 mln zł.
Symbolicznym zakończeniem politycznej "okupacji" siedzib spółek medialnych był zorganizowany przez PiS "Protest wolnych Polaków" w Warszawie.
Po tym wydarzeniu politycy PiS nie pojawili się już w siedzibach mediów. Zwłaszcza że na agendzie gorącym tematem były przede wszystkim zarobki gwiazd TVP, z których przedstawiciele formacji Jarosława Kaczyńskiego nie byli skorzy się tłumaczyć.
Poza tym polityków PiS do mediów nie miałby już kto wpuścić. Siedziby TVP są już w pełni kontrolowane przez nowe kierownictwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwrot ws. mediów publicznych. Koalicjant reaguje po ruchu Sienkiewicza
- Pozostają nam protesty przed siedzibą TAI. Taki protest odbędzie się choćby dziś. Ale posłowie raczej się tam nie garną, przechodzą głównie działacze i widzowie TVP - mówi WP jeden z polityków PiS.
Republika oknem na świat
Politycy PiS przede wszystkim koncentrują się na informowaniu obywateli o nowych decyzjach sądowych referendarzy dotyczących zmian w mediach podejmowanych przez rząd Donalda Tuska.
Robią to m.in. za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale również na antenie Telewizji Republika, która stała się "drugą TVP Info" dla polityków PiS i ich wyborców. A niektórzy mówią, że wręcz "oknem na świat". - W neo-TVP nasi zwolennicy nie usłyszą niewygodnych dla rządu Tuska informacji. Ale mają Republikę - twierdzi działacz PiS.
- Kiedy Republice rośnie widownia, nam rosną serca - uśmiecha się polityk formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Twierdzi, że stacja Tomasza Sakiewicza "powoli wypełnia lukę" na rynku medialnym dla dawnych widzów telewizji publicznej z czasów prezesury Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza.
Jak pisał money.pl - cytując doniesienia Wirtualnych Mediów - Telewizja Republika planuje powalczyć o miejsce na ogólnopolskim multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej.
Przypomnijmy: w grudniu ubiegłego roku sąd rejestrowy odmówił wpisania do Krajowego Rejestru Sądowego wskazanych przez ministra kultury nowych władz TVP, Polskiego Radia i PAP. Od tej decyzji oczywiście się odwołano, a przedstawiciele rad nadzorczych spółek mediów publicznych przekonywali, że działają w pełni legalnie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Minister Sienkiewicz zdecydował się po tym na kolejny krok - postawienie spółek medialnych w stan likwidacji. Stało się to po ogłoszeniu decyzji Andrzeja Dudy o prezydenckim wecie dotyczącym ustawy okołobudżetowej, która zakładała dofinansowanie dla mediów publicznych.
Duda postanowił odciąć je od finansowania, czym dał pretekst rządowi Donalda Tuska do wszczęcia procedury likwidacyjnej.
Stan likwidacji miał dać już pełne prawo rządowi do w pełni legalnych zmian w mediach publicznych. W tym tygodniu jednak sądowi referendarze w Warszawie oddalili wnioski o wpisy otwierające likwidację TVP i Polskiego Radia oraz umieszczenie w Krajowym Rejestrze Sądowym samego likwidatora (meandry tej sprawy wyjaśniał na łamach WP Patryk Słowik).
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wielu prawników, analityków i dziennikarzy - w tym życzliwych rządowi - uznało, że to wizerunkowa porażka obecnej ekipy. Bartłomiej Sienkiewicz jednak stanowczo się temu przeciwstawił. - Do momentu prawomocnego wyroku likwidator pełni swoją funkcję. Wierzę, że w drugiej instancji uchylona zostanie decyzja referendarzy warszawskich sądów - oświadczył w poniedziałek minister kultury.
Jak stwierdził, "brak wpisów do KRS dla funkcjonowania tych spółek nie ma żadnego znaczenia". Zwrócił też uwagę, że "w momencie, w którym następuje odmowa takiego wpisu - to tym samym można taką odmowę skarżyć albo po prostu złożyć sprzeciw".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl