Medialna zawierucha, czyli stan gry wokół odzyskania mediów publicznych [OPINIA]

Stosując piłkarską analogię: faworyzowany przez ekspertów zespół przegrał pierwszy mecz, ale o awansie zdecyduje wynik w dwumeczu. Lekceważyć dotychczasowego rezultatu więc nie należy, ale nic jeszcze nie jest przesądzone, bo gra toczy się do ostatniego gwizdka.

Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz
Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Patryk Słowik

Tak w uproszczony sposób można przedstawić stan gry wokół odzyskiwania mediów publicznych przez nową władzę.

Dziś gruchnęła wiadomość, że referendarz sądowy oddalił wniosek o wpis otwierający likwidację TVP i Polskiego Radia oraz umieszczenie w Krajowym Rejestrze Sądowym samego likwidatora.

To porażka rządu, ale - wbrew temu co piszą już niektórzy politycy opozycji - mówić należy o przegranej bitwie, a nie wojnie.

Co oznacza oddalenie wniosku o otwarcie likwidacji TVP i Polskiego Radia w praktyce?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W praktyce niewiele. I nie chodzi o brak szacunku do pracy referendarzy sądowych, lecz o to, jak skonstruowana jest procedura.

Ta wygląda zaś tak, że od postanowienia referendarza sądowego przysługuje skarga. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego już zapowiedziało, że zostanie wniesiona.

Sąd drugiej instancji wyda prawomocne postanowienie

Gdy skarga rzeczywiście zostanie wniesiona, orzeczenie referendarza sądowego utraci moc - wynika to wprost z przepisów kodeksu postępowania cywilnego.

Sprawa trafi do sądu rejonowego w Warszawie. Gdy sąd orzeknie, od tego orzeczenia będzie jeszcze przysługiwało prawo odwołania się do sądu drugiej instancji. I dopiero on wyda prawomocne postanowienie.

Ujmując najkrócej i najprościej: na prawomocne orzeczenie poczekamy jeszcze kilkanaście, a być może kilkadziesiąt miesięcy.

Przez ten czas ci, którzy kierują dziś sprawami TVP i Polskiego Radia (czyli likwidator), dalej będą mogli to robić - na podstawie stosownej uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy (czyli, w praktyce, ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza). Choć z utrudnieniami, bo brak wpisu do KRS-u powoduje np. mniejsze zaufanie do osoby występującej w imieniu spółki, ale niewpisanej do rejestru. Gdyby więc np. Polskie Radio chciało kupić telewizor na raty, mogłoby się okazać, że żaden bank ani instytucja kredytująca nie chciałyby na "wzięcie" tegoż telewizora na raty się zgodzić.

A mówiąc całkiem poważnie: niekorzystne orzeczenie referendarza nie powoduje, że likwidator ani ktokolwiek z jego ekipy musi natychmiast opuścić gmach Polskiego Radia. Takie odezwy mają charakter bardziej polityczny, niżeli mający oparcie w prawie.

"Rzeczywisty cel otwarcia likwidacji może być inny"

Dlaczego referendarz oddalił wniosek o dokonanie wpisu otwierającego likwidację?

Streszczając wielostronicowe, obszerne uzasadnienie postanowienia referendarza do esencji - bo referendarz uznał, że rzeczywisty cel otwarcia likwidacji może być inny, niżeli to, czemu otwarcie likwidacji powinno zgodnie z prawem służyć.

Referendarz wskazał, że postawienie spółki w stan likwidacji należy postrzegać szerzej niżeli tylko ta jedna decyzja. Przypomnijmy, minister kultury pierwotnie chciał zastosować inny wariant, określany mianem wykorzystania luki w kodeksie spółek handlowych.

"Stawia to pod znakiem zapytania rzeczywisty cel działań wskazujących bardziej na chęć zachowania rzeczywistej kontroli nad spółką POLSKIE RADIO SA, aniżeli rzetelne prowadzenie likwidacji, co z kolei stwarza niebezpieczeństwo, iż ilekroć będzie zmieniać się władza w Polsce, rozważane będzie postawienie mediów publicznych w stan likwidacji" - brzmi kluczowe zdanie uzasadnienia postanowienia referendarza.

Referendarz w rozległym wywodzie prawnym wskazuje także, iż w świetle obowiązujących w Polsce przepisów nie można zlikwidować mediów publicznych, a jednocześnie, że otwarcie likwidacji, zgodnie z kodeksem spółek handlowych, powinno przecież do likwidacji podmiotu zmierzać.

Referendarz zwrócił też uwagę na fakt, że sami rządzący mówią o tym, że otwarcie likwidacji niekoniecznie miałoby służyć zlikwidowaniu spółek odpowiedzialnych za media publiczne.

"Zadać sobie należało zatem ostatnie kluczowe dla rozstrzygnięcia sprawy niniejszej pytanie, jak otwarcie likwidacji POLSKIEGO RADIA SA ma się do jej normalnej działalności. Od wnikliwego rozważenia tej kwestii (w szczególności wobec publicznych deklaracji, iż likwidacja nie zmierza w istocie do likwidacji, lecz do naprawy publicznych mediów i próby przeforsowania tezy, że jest to jedyne rozwiązanie) jest już bardzo krótka droga do rozważań odnośnie pozorności działania (art. 83 kodeksu cywilnego), zaś fakty przyznane nie wymagają dowodu" - czytamy w uzasadnieniu.

Referendarz jednym zdaniem wskazał też, że przeciwko dokonaniu wpisu w rejestrze przemawiał również wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 18 stycznia 2024 r. (sygn. K 29/23).

Wyrok ten - zaznaczmy - zapadł w składzie budzącym zastrzeżenia, gdyż z udziałem tzw. dublera.

"Sytuacja Polskiego Radia SA jest zupełnie inna"

Dlaczego nie otwarto likwidacji TVP i Polskiego Radia, skoro wcześniej otwierano likwidacje lokalnych rozgłośni radiowych?

W ostatnich dniach Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wskazywało, że uzyskuje korzystne postanowienia o otwarciu likwidacji lokalnych rozgłośni radiowych. Dlaczego więc tym razem się nie udało?

Na pewno warto pamiętać o tym, że w każdym sądzie, u każdego orzekającego, mogą zapadać różne orzeczenia przy podobnych stanach faktycznych. Prawo bowiem, o czym zresztą przekonywaliśmy się w ostatnich tygodniach, polega w istotnej mierze na wykładni przepisów. A co prawnik, to inna wykładnia.

W tym wypadku jednak referendarz rozpoznający wniosek o wpis dotyczący Polskiego Radia w uzasadnieniu wprost odniósł się do różnic między lokalnymi rozgłośniami a Polskim Radiem SA.

Zdaniem referendarza zupełnie inny status ma bowiem publiczne radio o zasięgu ogólnopolskim, a inne spółki rozgłośni regionalnych.

Referendarz na dowód tego twierdzenia wskazał, że w art. 26 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji wskazano, że radiofonię publiczną tworzą spółka Polskie Radio - Spółka Akcyjna (i) oraz spółki radiofonii regionalnych (ii).

A zatem w ustawie jedynie firma (nazwa) Polskiego Radia SA wymieniona została wprost.

Konieczność "oddania" telewizji jej poprzednim władzom? Bynajmniej

Należy zatem uznać, w ocenie referendarza, że ustawodawca uznał, iż Polskie Radio musi nadawać na arenie ogólnopolskiej. Co do innych rozgłośni zaś ten obowiązek występuje, ale nie jest skonkretyzowany, tzn. nie jest wskazane np. w których regionach czy miastach powinny funkcjonować spółki rozgłośni regionalnych. Możliwa więc byłaby likwidacja jednej czy drugiej spółki.

Mówiąc więc najprościej: sytuacja Polskiego Radia SA jest zupełnie inna niż spółek radiowych, które już postawiono w stan likwidacji.

Odmowa dokonania wpisu ws. TVP również nie zmienia realiów, tzn. nie oznacza, iż w telewizji nie będzie już likwidatora. Nie oznacza też bynajmniej konieczności "oddania" telewizji jej poprzednim władzom bądź Michałowi Adamczykowi, wskazanemu na stanowisko prezesa TVP przez Radę Mediów Narodowych (Adamczyk również nie jest wpisany do KRS-u jako prezes TVP SA).

Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1497)