"Nie zapomnę tej chwili". Sienkiewicz o akcji w TVP
- Nie zapomnę tej chwili. To była 11:17, kiedy w Polsce przestała działać jedna z najbardziej ohydnych i obrzydliwych operacji politycznych w historii niepodległej Rzeczpospolitej - tak o wyłączeniu sygnału TVP 19 grudnia mówił w TVN24 minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz.
- Ten potok zła, który wylewał się na całą Polskę przez 8 lat, który głęboko podzielił społeczeństwo, który napuszczał ludzi na siebie wewnątrz rodzin, przestał działać o 11:17. Nie zapomnę tej godziny i uważam, że to był jeden z najważniejszych momentów odbudowy demokracji w Polsce - mówił Sienkiewicz.
Minister powiedział, że nie konsultował tej decyzji z premierem Donaldem Tuskiem. Mówił, że podczas kampanii wyborczej wiele osób prosiło go, by "zamknęli tę szczujnię".
- To było żądanie 2/3 Polaków opowiadających się przeciwko rządom PiS - mówił Sienkiewicz w "Kropce nad i".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skrytykował także prezydenta Andrzeja Dudę, że mimo niezadowolenia z TVP nie zamierzał nic z tym zrobić. Wskazał na sprawę zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Oskarżył także Radio Szczecin o przyłożenie się do śmierci Mikołaja Filiksa, syna posłanki Magdaleny Filiks.
- Nikt wtedy z rządu, ani z prezydenta, ani z KRRiT, ani Rady Mediów Narodowych nie kiwnął palcem. A ta telewizja zabijała ludzi - mówił.
Sienkiewicz broni swoich działań
Sienkiewicz stwierdził, że "trzeba było przeciąć" to, co działo się w TVP, a w Polsce nie było warunków "prawnych i politycznych w Polsce" do przeprowadzenia reform drogą ustawową.
Bronił także swoich działań wobec mediów publicznych. Powiedział, że nie czuje, by złamał prawo.
- Skorzystałem z okazji, które prawo przewiduje. Może to się nie podobać, ale od weryfikacji tego są niezależne sądy - mówił minister kultury.
Prowadząca Monika Olejnik zwróciła uwagę, że działaniom ministra przygląda się prokuratura. Przyznał, że śledczy go jeszcze nie przesłuchiwali.
- Uchwała była znana koło południa. Było wystarczająco czasu, by to wszystko przygotować. A w 107 minut można świat uratować, a co dopiero Polskę przed telewizją PiS - mówił Sienkiewicz.
- W tej sprawie chodziło dokładnie o to, o czym mówił w Sejmie Donald Tusk. Telewizja publiczna była potrzebna po to, żeby ukrywać systemowe złodziejstwo PiS-u na pieniądzach Polaków - mówił.
- Im bardziej krzyczeli "Polska, Polska, Polska", tym bardziej kradli, kradli, kradli - mówił. Stwierdził, że informacje np. o zarobkach gwiazd TVP to "czubek góry lodowej".
- Z tego, co już wiemy (pieniądze) szły przede wszystkim na coś w rodzaju zorganizowanej kradzieży dla ludzi, którzy się wyspecjalizowali w kłamstwie - mówił minister.
"Prowadzę z państwem PiS zwykły spór prawny"
Olejnik zwróciła uwagę na to, że wiele organów - w tym Adam Bodnar - są krytyczni wobec sposobu przejęcia mediów publicznych. Przekonywał, że Trybunał Konstytucyjny, który ma ocenić te działania, jest "zawłaszczony partyjnie".
- I ten trybunał będzie orzekał w tej sprawie z panią Przyłębską, panią Pawłowicz, panem sędzią Wyrembakiem, który jest przecież dublerem, co powoduje, że każde to postanowienie z mocy prawa jest nieważne? - pytał Sienkiewicz.
- Ja prowadzę z państwem PiS-u zwykły spór prawny - przekonywał.
Sienkiewicz skrytykował także działania posłów w budynkach TVP, Polskiego Radia i PAP. - PiS panicznie się boi, że odbierze się mu, bo już się odebrało narzędzie dzielenia Polaków, prawdziwe narzędzie ich władzy, które jest osadzone na kłamstwie - mówił.
"Obecne władze TVP są w prawie"
Minister kultury skomentował także decyzje sądu rejestrowego, który odmówił wpisania nowych członków zarządu i rady nadzorczej TVP.
- Skarżymy to postanowienie. Stan już jest inny, bo jesteśmy w procesie likwidacji - mówił.
Podkreślał, że do czasu zakończenia procesu sądowego "obecne władze telewizji są w prawie i będą w prawie". - Jeśli chodzi o finał tego procesu, to jestem spokojny - mówił.
Czytaj więcej: