Kreml brnie dalej. Kuriozalne oświadczenie Moskwy po ataku
Rosyjskie MSZ próbuje bagatelizować naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej, Rosja prowadzi też kampanię dezinformacyjną i próbuje podważać twarde fakty: rosyjskie drony spadły w Polsce, wyrządziły szkody i zmusiły NATO do nadzwyczajnych konsultacji. Ostrzegamy na co uważać, by nie dać się zmanipulować.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Co musisz wiedzieć?
- W nocy z wtorku na środę polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez drony, które zostały zestrzelone przez wojsko. "Jest to akt agresji, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych obywateli" - czytamy w komunikacie DORSZ.
- Naruszenia miały miejsce nad Polską, a działania wojskowe skoncentrowały się na wschodnich regionach kraju. Szczątki drona spadły na dom i stojący obok samochód w Wyrykach pod Włodawą (woj. lubelskie).
- Dotychczas drony i ich części znaleziono w miejscowościach: Czosnówka, Cześniki, Krzywowierzba-Kolonia, Mniszków, Oleśno, Wielki Łan, Wohyń, Wyhalew, Wyryki, Zabłocie-Kolonia, Nowe Miasto nad Pilicą, Bychawka Trzecia, między Radiany-Sewerynów, Czyżów, Sobótka, Smyków.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji wydało oświadczenie, w którym odrzuca oskarżenia Polski o celowe naruszenie przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony podczas nocnego ataku na infrastrukturę wojskową Ukrainy.
Czytamy, że uderzenie "nie obejmowało żadnych celów na terytorium RP", a drony, które wleciały do Polski, rzekomo mają "zasięg poniżej 700 kilometrów". Rosyjskie MSZ twierdzi również, że Polska "rozpowszechnia mity" w celu zaognienia kryzysu, a NATO – według tej interpretacji – nie przedstawiło żadnych dowodów na "celowość" incydentu. Moskwa zadeklarowała przy tym "gotowość do konsultacji" z polskim resortem obrony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy wsi Wyryki relacjonują noc. "To było przerażające"
Fakt 1. Naruszenie przestrzeni powietrznej było realne
W nocy z 9 na 10 września polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony lecące z kierunku Ukrainy. Polskie i sojusznicze lotnictwo poderwało się do działań, część obiektów została zestrzelona, a w miejscowościach na Lubelszczyźnie odnaleziono szczątki. Doszło także do szkód materialnych. Te fakty potwierdziły polskie władze, a także niezależne media – m.in. Reuters, AP i ABC News.
Fakt 2. Zasięg dronów – manipulacja Moskwy
Rosja utrzymuje, że jej drony mają zasięg poniżej 700 km. Tymczasem analizy wskazują, że wykorzystywane przez Kreml konstrukcje są zróżnicowane. Część typów faktycznie ma zasięg około 600 km, ale jednocześnie Rosja używa dronów klasy Shahed/Geran-2, które mogą przelecieć nawet 2000-2500 km. Twierdzenie o "700 km" to wybiórcza manipulacja, która nie zmienia faktu, że drony z łatwością mogą wtargnąć w polską przestrzeń.
Dodatkowo — jak pisze ukraiński serwis o technologiach mezha.media — drony, które spadły na Polskę miały niestandardową konfigurację: oprócz głównego zbiornika w tylnej części kadłuba zostały wyposażone w dodatkowy zbiornik w części przedniej. Dzięki temu mogły pokonać dystans przekraczający 700 km, który jest maksymalnym zasięgiem w podstawowej konfiguracji, co umożliwiło im przedostanie się na terytorium Polski przez Białoruś.
Fakt 3. To nie są "mity Polski"
Rosyjskie MSZ zarzuca Warszawie tworzenie "mitów". Jednak rzeczywistość jest inna: Polska uruchomiła art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, co oznacza, że NATO zebrało się w trybie konsultacji kryzysowych. Takie kroki podejmuje się wyłącznie w oparciu o twarde dane: zapisy radarowe, obserwacje lotnicze, szczątki dronów. To nie jest propaganda, ale potwierdzona rzeczywistość.
Fakt 4. Reakcja NATO
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte, występując po posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej, potwierdził naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez liczne rosyjskie drony. Podkreślił, że "pełna ocena incydentu trwa". To standardowa procedura: analiza intencjonalności wymaga czasu i danych technicznych. Rutte nie potwierdza rosyjskiej narracji, lecz jasno stwierdza fakt naruszenia.
Fakt 5. Rosyjskie deklaracje o "konsultacjach"
Zapowiedź gotowości do rozmów z polskim MON to zabieg wizerunkowy. Polska już podjęła działania dyplomatyczne – wezwała rosyjskiego chargé d’affaires – a NATO konsultuje sytuację w ramach art. 4. Deklaracje Moskwy nie zmieniają faktu, że rosyjskie władze rutynowo zaprzeczają swojej odpowiedzialności (robiły tak wcześniej, po innych prowokacjach) mimo oczywistych dowodów.
Uwaga na dezinformację
Po incydencie z wtargnięciem rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną służby ostrzegają przed skoordynowaną kampanią dezinformacyjną. W trybie nadzwyczajnym zebrało się Połączone Centrum Operacji Cyberbezpieczeństwa, które skupia przedstawicieli wszystkich instytucji odpowiedzialnych za ochronę cyberprzestrzeni.
Od środy wszystkie służby działają w stanie podwyższonej gotowości. Monitorują sytuację i szczególnie chronią infrastrukturę krytyczną przed możliwymi skutkami ataku informacyjnego, który – jak wskazuje Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK – został zsynchronizowany z fizycznym atakiem dronów.
Skierowanie winy na Ukrainę, podważanie wojska i NATO
Rosyjskie i białoruskie źródła próbują przerzucać odpowiedzialność na stronę ukraińską, sugerując prowokację mającą "wciągnąć Polskę do wojny". W sieci rozpowszechniane są też fałszywe tezy o rzekomej słabości Wojska Polskiego, nieprzygotowaniu kraju do obrony i o "zrzucaniu odpowiedzialności" na NATO.
Narracje dezinformacyjne uderzają również w społeczeństwo: pojawiają się wpisy, że Polska "już jest w stanie wojny z Rosją", co może wywołać panikę, albo że zestrzeliwanie dronów przez nasze lotnictwo osłabia zdolności obronne kraju.
Powtarzane schematy Kremla
Według NASK, kluczowe linie dezinformacji to:
- twierdzenia, że rząd "ukrywa zagrożenie" i nie ostrzega obywateli,
- sugestie, że Ukraina odpowiada za incydent i mści się na Polsce,
- narracje o rzekomej bezbronności polskiej armii,
- bagatelizowanie incydentu jako "teatru" czy "prowokacji Zachodu",
- przypominanie sprawy Przewodowa z 2022 r. jako fałszywego precedensu.
W rosyjskojęzycznej infosferze dodatkowo podkreśla się brak jednoznacznego wskazania winnych w pierwszych komunikatach władz RP, co Kreml próbuje wykorzystywać do siania wątpliwości. Pojawiają się również przekazy mające ośmieszać reakcję Polski i NATO jako "histerię" i "przesadzoną eskalację".
Apel do obywateli
Ministerstwo ostrzega, że każdy powinien zachować szczególną ostrożność wobec pojawiających się w przestrzeni publicznej informacji, szczególnie w mediach społecznościowych. Należy zawsze weryfikować źródła i nie udostępniać niesprawdzonych treści.
Polskie służby zapewniają, że sprawdzone i potwierdzone informacje są na bieżąco przekazywane opinii publicznej. Celem rosyjskiej i białoruskiej dezinformacji jest nie tylko podważanie zaufania do instytucji państwowych i NATO, lecz także wywoływanie chaosu i poczucia niepewności w polskim społeczeństwie.