PolskaPanel historyczny na 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej

Panel historyczny na 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej

Panel historyczny na 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Wittman
07.05.2015 20:40, aktualizacja: 07.05.2015 21:26

O dziedzictwie II wojny światowej z perspektywy 70 lat oraz trudnej i zróżnicowanej pamięci o tym konflikcie dyskutowali w Gdańsku, w obecności prezydenta Bronisława Komorowskiego i zaproszonych przez niego przywódców państw oraz historycy z kilku krajów.

Dyskusja historyków rozpoczęła obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej zorganizowane pod auspicjami prezydenta. Debata miała miejsce w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, a wzięli w niej udział historycy: Judy Dempsey (Belgia), Timothy Snyder (Stany Zjednoczone), Jurij Afanasjew (Rosja), Norman Davies (Wielka Brytania), Georges-Henri Soutou (Francja) Andrzej Paczkowski (Polska) i Stefan Troebst (Niemcy).

W opinii prof. Normana Daviesa nadal na świecie mamy do czynienia z nierównościami po II wojnie światowej. Historyk przypomniał, że na konferencjach w Jałcie, Poczdamie czy Teheranie "wielkie mocarstwa zdecydowały o wszystkim bez uczestnictwa innych państw". - Przyszłość Polski została ustalona na tych właśnie kongresach bez uczestnictwa ze strony Polski i w pewnym sensie to nadal trwa w formie ukrytej. Szczególnie widać to w ONZ i statusie w ramach ONZ. Członkowie Rady Bezpieczeństwa nie mają równego statusu: niektóre państwa mają prawo weta, niektóre nie - powiedział Davies, dodając, że jest to coś, czemu nie zaradzili zwycięzcy II wojny światowej.

W opinii Stefana Troebsta "II wojna światowa, Holokaust, dyktatura SS" są składnikami współczesnych zjednoczonych Niemiec. Jak powiedział, większość Niemców pamięta daty 1 września 1939 roku i 8 maja 1945. - Jednak, co pomiędzy tymi datami się działo, nie wszyscy dokładnie wiedzą. Większość Niemców wie, że 1 września niemiecka Rzesza bez wypowiedzenia wojny napadła na Polskę, ale nie wie, co działo się w następnych dwóch latach. Wejście Armii Czerwonej 17 września 1939 r. do Polski nie jest częścią dyskursu - powiedział Troebst, dodając, że gorzką ironią losu jest to, że niemieckie spojrzenie na II wojnę skoncentrowało się na wojnie rosyjsko-niemieckiej.

Georges-Henri Soutou z Francji przypomniał, że w 1945 r. nikt nie myślał jeszcze o zimnej wojnie. - Amerykanie zadecydowali, że Stalin powinien wycofać swoje wojska w ciągu dwóch lat. Jeżeli chodzi o Europę Zachodnią, byliśmy przekonani, że wszystkie te kraje w Europie Wschodniej i Centralnej będą w sferze oczywiście sowieckich wpływów, ale nikt w Europie Zachodniej nie wyobrażał sobie wówczas, że obecność sowiecka nie będzie wyłącznie polityczna, że będzie ona dużo głębsza, jeśli chodzi o społeczeństwa. Nie przewidzieliśmy tego po prostu - powiedział Soutou przypominając, że w 1946 r. na Węgrzech odbyły się wolne wybory.

Zapytany o polskie dziedzictwo II wojny światowej historyk Andrzej Paczkowski przypomniał, że II wojna zmieniła Polskę nie tylko materialnie, przesuwając ją na zachód i jednocześnie przykuwając do Wschodu. - Chciałbym zwrócić uwagę, że w dzisiejszej mentalności dużej części Polaków II wojna światowa w sposób niemal idealny wpisuje się wielką tradycję romantyczną, gdzie Polska jest bohaterem samotnym i ofiarą - powiedział Paczkowski.

Z kolei amerykański historyk Timothy Snyder przypomniał, że na historię składa się pamięć pojedynczych ludzi. - Bez jednostkowych wspomnień nie ma historii - mówił Snyder, przypominając, że w Europie istnieje wiele projektów czy stowarzyszeń, które zajmują się zbieraniem wspomnień dotyczących wojny i innych tego typu wydarzeń. Snyder dodał, że jest jednak różnica pomiędzy pamięcią a historią. - Bez pamięci nie ma historii, ale pamięć i historia to nie to samo - aby przejść od jednego do drugiego, trzeba wykonać pracę - mówił Snyder, dodając, że "wspomnienia są zawodne, trudne".

- Trudno sobie przypomnieć trudne momenty swojego życia, trzeba wykonać pracę. Amerykanie bardzo źle radzą sobie z pamięcią, nie pamiętamy np. kim były ofiary II wojny światowej, kim byli sojusznicy. W zasadzie pamiętamy tylko o sobie - mówił Snyder.

Pytany o przyszłość Rosji Jurij Afanasjew powiedział, że odpowiedź na to pytanie wiąże się z oceną aktualnego stanu rosyjskiego społeczeństwa, które "dzięki" wysiłkom stalinizmu zostało odczłowieczone. - Wydaje się, że w takim stanie tego społeczeństwa nie możemy mówić o perspektywach, przyszłości Rosji. Trzeba wziąć pod uwagę, że to społeczeństwo nie tylko jest odczłowieczone, ale jeszcze dodatkowo znalazło się strukturach opartych na kryminalnych fundamentach. Władza putinowska jest władzą kryminalną, od ministrów po posterunkowych - mówił Afanasjew.

Norman Davies podkreślił z kolei, że "historia jest zbyt skomplikowana, a przeszłość jest zbyt ogromna, zbyt wiele tam jest elementów, zbyt wiele pytań bez odpowiedzi". - Nigdy tak naprawdę nie możemy pojąć wszystkiego w odpowiedni, wystarczający sposób. Ludzie wolą proste wyjaśnienia na temat tego, co się stało. Stąd mitologia. Dziedzictwo II wojny światowej jest pełne mitów - mówił Davies.

Po panelu historycznym jego uczestnicy wzięli udział w panelu politycznym zatytułowanym "Integracja europejska. Lekcja wyciągnięta z II wojny światowej i jej współczesne znaczenie". Rolę moderatora w tej dyskusji wziął na siebie prezydent Bronisław Komorowski.

Poroszenko: nie wolno ignorować nauki płynącej z II wojny światowej

Tendencja do ignorowania nauki, jaką była II wojna światowa, musi zostać zaprzestana, zanim będzie zbyt późno - przestrzegał prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Jak mówił, dopóki trwa konflikt między wartościami a materialnymi interesami, bezpieczeństwo Europy jest kruche.

Według prezydenta Ukrainy Unia Europejska to jedyne remedium na to, by tragedie takie, jak II wojna światowa, już się nie powtórzyły. Zaznaczył, że integracja europejska nie jest jednak zakończona. - Bezpieczeństwo na naszym kontynencie będzie kruche tak długo, jak długo UE nie przyjmie innych narodów, dla których ważna jest przyszłość Europy, dopóki będzie trwał konflikt między determinacją a polityką, konflikt wartości i materialnych interesów - podkreślił ukraiński prezydent.

Zaznaczył, że dzisiaj trzeba zadbać, by "błędy lat 30. XX wieku nigdy nie zostały powtórzone, by nigdy nie doszło do podobnego konfliktu w Europie". Według niego, "wydaje się, że taki konflikt jest bliski". - Jest to lekcja, którą musimy zapamiętać w XXI wieku, kiedy doszło do agresji na mój kraj. Co dziwne, widzimy, że są wysiłki, żeby ugłaskać agresora. Ukraina w tej chwili w pełni przestrzega ducha paktu zawartego w Mińsku, a jednak widzimy, że agresor w dalszym ciągu nasila swoje działania w Donbasie - powiedział Poroszenko.

Jak mówił, w piątek, 8 maja, po raz pierwszy naród Ukrainy przyłączy się do europejskiej tradycji pamiętania o dniu wyzwolenia. - Następnego dnia w Moskwie pod pretekstem ogromnego zwycięstwa agresor pokaże swoje siły całemu światu. Niektóre jednostki, które będą na paradzie wojskowej w Moskwie, jeszcze kilka dni wcześniej były w Doniecku - podkreślił prezydent Ukrainy.

Wyraził wdzięczność w imieniu narodu ukraińskiego za to, że wielu przywódców światowych odmówiło uczestniczenia w paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja w Moskwie.

- Tendencja ignorowania nauki z przeszłości musi być zaprzestana, zanim będzie zbyt późno - podkreślił. Jak mówił, UE stoi obecnie wobec najtrudniejszego wyzwania w swojej historii, stoi przed prawdziwym testem jedności, testem solidarności, testem podstawowych wartości europejskich.

Według Poroszenki obecnie wyzwanie dla UE leży na Ukrainie, gdzie dziś umierają ludzie. - Porzucenie Ukrainy oznacza porzucenie europejskich wartości oraz porzucenie pamięci o tych wszystkich, którzy zginęli w poprzednich wojnach po to, żebyśmy mogli dzisiaj cieszyć się wolnością - podkreślił Poroszenko.

Przypomniał, że za kilkanaście dni w Rydze odbędzie się szczyt Partnerstwa Wschodniego. - Przed tym szczytem wzywam Europę, żeby odpowiedziała na wyzwania narodu Ukrainy, który ciągle walczy, który został pozostawiony w bardzo tragicznej sytuacji - powiedział.

Ban Ki Mun: zwracam się o współpracę, by świat uczynić lepszym

Zwracam się do państwa o współpracę, by świat uczynić lepszym, jesteśmy to dłużni kolejnym pokoleniom - mówił w czwartek sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun. Dodał, że jest w Gdańsku, by wyrazić podziw dla narodów i rządów Europy, które walczyły broniąc wolności i demokracji.

Ban Ki Mun mówił, że to dla niego wielki zaszczyt, że może przebywać wśród liderów państw, które "walczyły z tyranią hitlerowską". - Jestem tutaj, by wyrazić silną solidarność, szacunek i podziw dla wszystkich narodów i rządów Europy, które walczyły, broniąc wolności i zasad demokracji - podkreślił.

Przypominał, że zarówno UE, jak i ONZ powstały w reakcji ma tragedię II wojny światowej, by "horror wojny się już nie powtórzył".

Dlatego dziś UE i ONZ powinny współpracować, by doprowadzić do dobrobytu i pokoju, pogodzenia się między wszystkimi narodami - podkreślał Ban Ki Mun. - Mam poczucie silnej determinacji do współpracy z państwem - mówił.

Współpraca ta ma służyć temu, by chronić podstawowe trzy filary, na których oparta jest ONZ - pokój i bezpieczeństwo, rozwój oraz prawa człowieka. - Moja obecność w Polsce daje kolejną możliwość podjęcia tej współpracy - zaznaczył.

Tusk: Europa, inaczej niż w 1939 r, może być odpowiedzialna

Dzisiaj, inaczej niż w 1939 r., Europa może być odpowiedzialna, a Europejczycy mogą poczuć się odpowiedzialni za cały kontynent, a nie tylko za swój naród - mówił szef Rady Europejskiej Donald Tusk podczas debaty z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Gdańsk - podkreślił Tusk - to miejsce, w którym "wszystko jest możliwe". Przypomniał, że Gdańsk budowali "Niemcy przez 500 lat, po to, by w ciągu kilkudziesięciu godzin zniszczyć to miasto w 1945 roku". - Było możliwe, by mieć dziadka, który całą wojnę spędził w obozie koncentracyjnym, by na koniec trafić do Wehrmachtu - mówił szef Rady Europejskiej. - Było również możliwe, że ci, którzy przyszli w 1945 roku do tego miasta, Polacy odbudowali to miasto w kształcie historycznym w ciągu kilkunastu lat - zaznaczył Tusk.

- W Gdańsku była możliwa Solidarność, to znaczy bunt kilku tysięcy, a później kilkudziesięciu tysięcy robotników i kilkudziesięciu intelektualistów przeciwko potędze Związku Radzieckiego - dodał. Jak zauważył, możliwe było też zwycięstwo "w tej jakże nierównej i romantycznej konfrontacji".

- Dlatego tak bardzo gdańszczanie pragnęli zjednoczonej Europy, bo to także było coś niesamowitego, z ducha gdańskiego, że odpowiedzią Europy na najbardziej krwawy konflikt w jej historii nie była kolejna fala przemocy, odwetu i zemsty, ale założenie UE, która za pierwszy swój cel przyjęła zapobieżenie tego typu potwornościom, jakim była II wojna światowa - mówił Tusk.

Jak zaznaczył, "nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co przyniesie historia". - Nie ma definitywnych rozwiązań w historii, wiemy, że definitywnie nie wygrywa ani zło ani dobro, ale my możemy być dobrze przygotowani na zdarzenia, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć - przekonywał przewodniczący RE.

W jego opinii, Europa "inaczej niż w 1939 roku może być odpowiedzialna", "Europejczycy mogą poczuć się odpowiedzialni za cały kontynent a nie tylko za swój naród" - ocenił.

- Jestem przekonany, że możliwe jest, że Europejczycy będą mieli także wyobraźnię, jeśli chodzi o skutki swoich działań - dodał Tusk.

Dlatego - mówił - wielu przywódców europejskich nie zdecydowało się na uczestniczenie w paradzie zwycięstwa 9 maja w Moskwie, bo uruchomili wyobraźnię. - Zaczęliśmy się zastanawiać, jakie zwycięstwa w przyszłości ma na myśli organizator tej parady - powiedział Tusk.

- Głęboko wierzę w to, że Europa może być silna, bo nie zawsze musi być tak, że dobro, moralność kojarzą się w polityce ze słabością - stwierdził szef Rady Europejskiej.

Przekonywał, że "dzisiaj Europa budzi zazdrość, ale musi budzić także respekt", a po takim spotkaniu, jak to w Gdańsku ma "więcej wiary w to, że możliwa jest Europa odpowiedzialna, dumna z tego, czym jest i silna".

Grybauskaite: dzięki naszej historii rozumiemy zagrożenie Ukrainy

Historia i pamięć krajów Europy Wschodniej pozwala im lepiej rozumieć, przed jakim zagrożeniem staje Ukraina - powiedziała w Gdańsku prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. - Bardzo ważne jest, by nie tylko stać i patrzeć; musimy reagować - podkreśliła.

- My, państwa bałtyckie, państwa Europy Wschodniej dokładnie rozumiemy, jakie dzisiaj jest zagrożenie ze strony naszego wschodniego sąsiada. Nasza historia, nasza pamięć pozwala nam lepiej rozumieć, wobec czego teraz staje Ukraina - powiedziała prezydent Litwy.

- Dlatego też tak bardzo otwarcie wspieramy Ukrainę - powiedziała. Podkreśliła, że "bardzo ważne jest, by nie tylko stać i patrzeć; bardzo ważne jest, by nie przeistoczyć się w tylko i wyłącznie obserwatorów". - Musimy reagować, musimy działać, żeby nie doszło do utraty życia ludzkiego, do utraty pokoju - podkreśliła prezydent Litwy.

Zapewniła, że "Litwa będzie stała nie tylko za swoją własną niepodległością, będzie broniła nie tylko swej wolności i pokoju, ale będzie zawsze wspierać kraje, które walczą o swoją przyszłość i demokrację".

Udział w organizowanych przez prezydenta Komorowskiego obchodach 70. rocznicy II wojny światowej biorą m.in. prezydenci: Bułgarii - Rosen Plewnelijew, Chorwacji - Kolinda Grabar-Kitarović, Cypru - Nikos Anastasiadis, Czech - Milosz Zeman, Estonii - Toomas Hendrik Ilves, Litwy - Dalia Grybauskaite, Rumunii - Klaus Iohannis, Ukrainy - Petro Poroszenko, premier Słowacji Robert Fico, były prezydent Niemiec Horst Koehler, a także przewodniczący parlamentów Hiszpanii i Łotwy, zastępca przewodniczącego parlamentu Węgier oraz minister obrony Francji. Są również sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (38)
Zobacz także