Pacjentkę rozerwało podczas porodu. Szpital zapłaci ogromną sumę
Na początek 250 tys. zł zadośćuczynienia oraz pokrycie rachunków za przeprowadzone w prywatnych klinikach zabiegi chirurgii plastycznej oraz rehabilitację. W kolejnych latach szpital zapłaci kobiecie za inne poniesione koszty. To pierwszy tak surowy wyrok wobec szpitala w Polsce.
Wyjątkowo surowy wyrok dla jednego z podwarszawskich szpitali wydał kilka dni temu Sąd Okręgowy w Warszawie. Ofiarą błędu lekarskiego jest młoda matka, u której podczas pierwszego porodu siłami natury doszło do rozerwania tkanek krocza. Lekarze mieli ją byle jak pozszywać i wysłać do domu "w stanie ogólnym dobrym".
- Nie rozpoznano zagrożenia i skali obrażeń, zarówno przed wypisaniem jej ze szpitala, ani podczas ściągania szwów kilka dni później. W trakcie procesu okazało się, że dokumentacja medyczna nie zawierała właściwego opisu stanu chorej - relacjonuje WP mec. Jolanta Budzowska z kancelarii BFP w Kakowie.
Lekarze tłumaczyli się: tak bywa
Mało tego, kiedy pacjentka ponownie zgłosiła się do szpitala lekarze przekonywali ją, że ogromna rana po porodzie to częste powikłanie, że mimo cierpień trzeba nauczyć się z tym żyć. Tymczasem ofiara błędu lekarskiego przeżyła ogromną traumę. Skutkiem urazu podczas porodu było nietrzymanie stolca, gazów, konieczność stosowania specjalnej diety, nie wspominając o braku satysfakcji z życia seksualnego.
Młoda kobieta przeszła liczne operacje rekonstrukcyjne. To już jednak w prywatnych klinikach. Ponadto do dziś kontynuuje rehabilitację. Pozwała szpital w 2015 roku. Jak ocenił sąd w jej przypadku doszło do "nieprawidłowego zaopatrzenia chirurgicznego po porodzie". Jak podkreśla mec. Budzowska w tym wypadku sąd uwzględnił wszystkie roszczenia finansowe oraz kwotę zadośćuczynienia za poniesioną krzywdę. Wyrok jest nieprawomocny.
Szpitale płacą miliony
Przypomnijmy, że najwyższa orzeczona dotąd kwota zadośćuczynienia za błąd lekarski wyniosła 1,2 mln zł. Uzyskała je również kancelaria mec. Budzowskiej. Młody mężczyzna przechodził operacyjną korektę skrzywienia prącia. Jego stan nie był należycie monitorowany po operacji. Doszło do zakażenia, a w konsekwencji do amputacji prącia. Kilkanaście operacji naprawczych w Polsce i za granicą niewiele dało. Pacjent oprócz miliona złotych odszkodowania do dziś otrzymuje rentę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl