Opozycja: premier Beata Szydło wycofuje się z wyborczych obietnic; PiS odpiera zarzuty
Wypowiedzi premier Beaty Szydło świadczą o tym, że PiS wycofuje się z wyborczych obietnic - ocenił szef Nowoczesnej Ryszard Petru. Podobną opinię wyraził Tomasz Lenz z PO. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk zapewnia: z niczego się nie wycofujemy.
24.11.2015 | aktual.: 24.11.2015 19:54
Lider Nowoczesnej odniósł się na konferencji prasowej do wypowiedzi premier Szydło po wtorkowym, pierwszym posiedzeniu rządu.
- Pani Beata Szydło i premier Morawiecki w ostatnim wywiadzie dla "Rz" powoli, "raczkiem" wycofują się z części ofert składanych w expose. Pojawiło się kryterium dochodowe przy przydzielaniu 500 zł na dziecko - zwrócił uwagę Petru.
- To jest coś, o czym mówiliśmy w kampanii jak i później, że nie może być tak, że wszyscy dostają 500 zł na dziecko bez względu na to, czy są bogaci czy biedni. To chyba zupełnie inny przekaz niż ten, który był w kampanii wyborczej - stwierdził.
Jak dodał, kryterium dochodowe oznacza bowiem, że nie wszyscy dostaną obiecane dopłaty. Zwrócił też uwagę, że deklarowane podniesienie kwoty wolnej od podatku miałoby być rozłożone w czasie.
Szef Nowoczesnej odniósł się też do niedawnego wywiadu "Rz", w którym minister rozwoju wskazywał, że w ciągu pierwszych 100 dni funkcjonowania nowy rząd przygotuje ustawy. - W zeszłym tygodniu mówiłem, że w ciągu tych 100 dni chcą nas puścić z torbami. Widocznie ten apel został wysłuchany i to puszczenie z torbami zostanie rozłożone na cztery lata - powiedział Petru.
Wtorkowe wystąpienie premier Szydło podobnie ocenił Tomasz Lenz z PO. Jak wskazał, szefowa rządu nie odpowiedziała na pytania dziennikarzy dotyczące realizacji głównych obietnic wyborczych. - Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że 500 zł będzie w przypadku pierwszego dziecka obwarowane zasadą, że dochód na członka rodziny nie będzie mógł przekraczać 500 zł, a później zobaczymy (...), i będzie to zależało od stanu finansów publicznych - stwierdził Lenz w rozmowie z dziennikarzami.
- Miałem wrażenie, że cały rząd PiS i pani premier jest po raz pierwszy w Sejmie, że do tej pory nie znała stanu budżetu państwa, skoro mówi, że obietnice budżetowe będą zrealizowane w ramach możliwości budżetowych - stwierdził.
- Widzimy, że PiS nie ma szuflad z przygotowanymi ustawami, nie ma przygotowanego programu działania i w tej chwili Beata Szydło - powiedzmy sobie szczerze - zaszydziła z Polaków - dodał poseł PO.
Zarzuty posłów opozycji odpierał szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, minister Henryk Kowalczyk. W rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że nigdy nie było mowy, aby dodatek 500 zł miał być na każde dziecko. - Mowa była, że 500 zł miałoby być na każde drugie i następne dziecko we wszystkich rodzinach, a na pierwsze dziecko w rodzinach uboższych - wskazał.
- Z niczego się nie wycofujemy, wszystko podtrzymujemy - podkreślił.
Kowalczyk odniósł się też do wskazanego przez premier Szydło kryterium dochodowego. - Proponujemy 800 zł, co jest dużo większym kryterium niż uprawnienia do starego zasiłku rodzinnego - zwrócił uwagę.
Podczas konferencji prasowej po wtorkowym posiedzeniu rządu premier Szydło poinformowała, że rządowy projekt wsparcia rodziny 500+ przewiduje zasiłek 500 zł na każde drugie i kolejne dziecko bez względu na dochód rodziny. Próg dochodowy miałby jednak obowiązywać, jeśli chodzi o wsparcie na pierwsze dziecko, i otrzymywałyby go rodziny, w których dochód na osobę nie przekraczałby 800 zł lub 1200 zł, jeżeli którekolwiek z dzieci jest dzieckiem niepełnosprawnym. Zaznaczyła jednak, że "sama wielokrotnie spotykała się z takimi uwagami osób, które właśnie mają te wyższe wynagrodzenia, które twierdzą, że warto się zastanowić, czy np. powyżej pewnego poziomu dochodów może trzeba zrezygnować z realizacji tego programu".