Nowy szef SLD z "poczuciem odpowiedzialności"
Józef Oleksy został wybrany w II turze głosowania na nowego szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Poparło go 485 delegatów III Kongresu SLD. Na jego kontrkandydata Krzysztofa Janika zagłosowało 393 delegatów. Wygraną Oleksego przyjęto gromkimi oklaskami. Oleksy po ogłoszeniu wyników II tury oświadczył, że decyzję o kandydowaniu podejmował w poczuciu odpowiedzialności, a nie w poczuciu poszukiwania jakichś honorów.
19.12.2004 | aktual.: 19.12.2004 15:10
Sekretarzem generalnym partii został ponownie Marek Dyduch Poparło go 522 delegatów Kongresu. Kontrkandydaci Dyducha otrzymali: Jerzy Szteliga 92 głosy, a Jacek Zdrojewski - 269.
W niedzielę, w drugim dniu kongresu zostaną wybrani wiceprzewodniczący partii.
Poparcia Oleksemu udzielił podkarpacki baron SLD Krzysztof Martens, który odpadł po I turze wyborów na szefa Sojuszu. Martens, który prezentował się jako kandydat zmiany, popierając Oleksego stwierdził, że "dużo większym atutem przy zmianie będzie kolega Józef Oleksy niż kolega Krzysztof Janik". W I turze wyborów na przewodniczącego SLD Martens otrzymał 88 głosów, Oleksy - 413, a Janik - 400.
Oleksy po ogłoszeniu wyników II tury oświadczył dziennikarzom, że decyzję o kandydowaniu podejmował w poczuciu odpowiedzialności, a nie w poczuciu poszukiwania jakichś honorów. To nie są zresztą honory - w czasach, kiedy lewica jest tak osłabiona i tak bardzo atakowana bezpardonowo, a nawet z chęciami delegalizowania, to nie mogą być honory, to jest ciężka odpowiedzialność - stwierdził.
Gdy Janik podszedł, by złożyć mu gratulacje, wymienili uściski. Oleksy powiedział o Janiku: Pan Krzysztof Janik to wybitny polityk Sojuszu, liczę na to, że nie zechce nic zmieniać w swojej roli i wpływach na lewicy, i że to będzie świetne współdziałanie.
Po tym, jak pojawiły się nieoficjalne informacje o wygranej Oleksego, Janik pytany przez dziennikarzy, czy jego przegrana może oznaczać rozłam w partii, odparł: Myślę, że nie, ale sądzę, że miesiące przed nami nie będą łatwe.
W kuluarach kongresu pojawiły się informacje, że jeżeli Oleksy przejdzie do drugiej tury z Janikiem, to sceduje na niego swoje poparcie. Jednak, gdy się okazało, że otrzymał większą liczbę głosów od Janika, Oleksy powiedział, że jego zwolennicy nie wyobrażali sobie, aby miał to "tak zostawić". Dlatego jestem obecny - dodał.
Oleksy, jeszcze zanim został wybrany szefem SLD, powiedział dziennikarzom, że jeśli zostanie przewodniczącym partii, nie zrezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. Zapowiedział, że nie zamierza brać pod uwagę opinii opozycji w tej sprawie. Nie ma żadnych powodów i nie zamierzam brać ich pod uwagę, jeśli chodzi o funkcję marszałka. To jest sprawa mojego działania, pracy, która się z tym wiąże. I to jest prawda, ale ja umiem pracować efektywnie - podkreślił.
Pytany, co będzie, jeśli 22 grudnia zapadnie negatywna dla niego decyzja Sądu Lustracyjnego, zaznaczył, że nie będzie to miało wpływu na wizerunek partii. Partia nie uznaje tej formuły lustracji politycznej, wprowadzonej przez prawicę w Polsce. Nie stosujemy kryterium lustracyjnego do nikogo. To jest pewien fakt, który jest zapisany w demokratycznej rzeczywistości, ale zdania są podzielone - zaznaczył. Ja podlegam temu procesowi sześć lat. To żadna nowość - dodał.
Jeszcze jako kandydat na szefa Sojuszu Oleksy zadeklarował, że pretenduje do tego stanowiska, by w partii było więcej demokracji. Oświadczył, że za najważniejsze dla Sojuszu uznaje europejskość, szczerość oraz "kult kobiet". W europejskiej socjaldemokracji kobieta jest jej okrętem flagowym - przekonywał. Wszyscy wiemy, co by znaczyły imprezy (...), co by znaczyły różnego typu spotkania, gdyby nie krzątały się przy nich nasze dziewczyny i kobiety - mówił kandydat na szefa partii.
W jego ocenie, kobiety są lepsze, skromniejsze, mniej wymagające i nie pchają się do stanowisk. Ja się wam dziewczyny nie podlizuję wcale, ja po prostu tak jestem stworzony, że strasznie przepadam za kobietami - zwrócił się do delegatek na kongres Sojuszu.
Oleksy oświadczył, że swego kontrkandydata, dotychczasowego przewodniczącego partii Krzysztofa Janika, uważa za bardzo dobrego lidera, działacza partii. Ja nie kandyduję po to, żeby pokonać, czy przykrość zrobić Krzysiowi, czy komuś innemu. Jak wygra Krzysztof, będę się bardzo z tego cieszył - zapewnił.
W porannych wystąpieniach liderów partii otwierających kongres podkreślano, że SLD ma na koncie wiele błędów i afer, ale się oczyścił i teraz jest już partią ludzi uczciwych, zaś największym zagrożeniem dla Polski są teraz rządy "nienawistnej, śledczej i autorytarnej prawicy".
Janik przemawiając do delegatów przekonywał, że SLD jest partią tysięcy uczciwych, pracowitych ludzi, których wysiłek został zmarnowany przez kilkunastu aferzystów. Dość świecenia oczami za ludzi, którzy partyjną legitymację wykorzystywali do własnych szemranych interesów. Dość tych wszystkich, którzy zdradzili SLD, zdradzili własnych przyjaciół za przyciemniane szyby w mercedesie - powiedział.
Janik podkreślił, że Sojusz za swoje błędy zapłacił straszliwą cenę i płaci do dzisiejszego dnia za kolegów, którzy wykorzystali Sojusz, za niezrozumienie mechanizmów III RP. Oczyszczamy się. Odchodzą od nas klakierzy i łowcy posad - podkreślił.
Jego zdaniem każdy polityk SLD musi być lewicowy, porządny i uczciwy - wtedy partia odzyska zaufanie Polaków. Inaczej Polskę czekają lata rządów prawicy - ostrzegał Janik. Jak dodał, będą to lata, w których prawica zamierza obsadzić wszystko swoimi, a na ludzi lewicy posłać służby specjalne i czerezwyczajną komisję prawdy i sprawiedliwości. Bo to ma być ich prawda, i ich sprawiedliwość - zaznaczył.
Według Janika prawica chce zbudować w Polsce państwo represyjne i autokratyczne, zapewnić sobie na lata monopol: na prawdę i prawomyślność, na rząd dusz i realną władzę.
Z kolei Oleksy zapewniał, że SLD odzyskał poczucie rygoru moralnego oraz prawnego i apelował do delegatów, by to pielęgnowali. Dziś już nikomu w SLD nie przyjdzie do głowy czekać na wsparcie kolegów, jeśli jest się na bakier z prawem i moralnością - ocenił.
Marszałek podkreślił, że SLD powinien odpowiedzieć na sugestie tych, którzy radzą partii samorozwiązanie. Odpowiedzmy na to po męsku - tu na tej sali siedzi tysiąc uczciwych ludzi, członków SLD, którzy reprezentują dziesiątki tysięcy innych uczciwych Polaków. I cóż to ma być za wyrok, że z powodu rzeczywistych afer i nieodpowiedzialności wielu kolegów, ale i ich otoczenia, cała formacja ma schodzić - powiedział.
Marek Dyduch ocenił, że w Polsce trwa bezpardonowa walka między tymi, którzy chcą pogrzebać sztandar SLD, a tymi, którzy chcą go ze wszystkich sił bronić.
Wróg ma wiele atutów, jest konsekwentny, bezwzględny i coraz silniejszy. Ma wizję zniszczenia polskiej lewicy i budowy IV RP, już nie demokratycznej, nie przyjaznej ludziom, ale Rzeczpospolitej prawicowej, nienawistnej, śledczej i autorytarnej. Rzeczypospolitej, którą cechować będzie nagonka najpierw na przeciwników politycznych, a później na zwykłych obywateli. Na tych wszystkich, którzy takiej ich Polski nie będą akceptować - powiedział Dyduch.
Premier Marek Belka, który był gościem kongresu, ostrzegał Sojusz, by przygotował się do walki w obronie demokracji. Bo grozi nam bezwzględny, do końca nieprzemyślany przez wszystkich, ale dobrze sterowany napad na instytucje demokratycznego państwa - powiedział.
Szef rządu zwrócił się także do delegatów, aby jak najszybciej podjęli decyzję w sprawie terminu przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Padło wiele deklaracji dotyczących przyspieszenia wyborów, tak, aby odbyły się wiosną. To ważne deklaracje, z których jest bardzo niedobrze się wycofywać. Trzeba podjąć męską decyzję - apelował.
Ostre słowa skierował do Sojuszu Lewicy Demokratycznej jego były działacz, obecnie szef SdPl Marek Borowski. Wezwał SLD do samooczyszczenia się, w przeciwnym razie - zakończenia działalności. List od Borowskiego odczytał podczas Kongresu SLD Tomasz Nałęcz.
"Jeśli stać Was na pokonanie samych siebie, udowodnijcie to. Jeśli nie - zakończcie działalność i nie obciążajcie hipoteki lewicy" - napisał Borowski. Po odczytaniu tego zdania na sali rozległy się gwizdy.
Zdaniem Borowskiego, Sojusz powinien odpowiedzieć na pytania, czy potrafi dokonać "dogłębnego i wręcz bolesnego" obrachunku z przeszłością, czy potrafi "obnażyć i zdemontować mechanizmy, które rodziły patologie" i czy starczy mu determinacji, by usunąć ludzi, którzy do tych patologii doprowadzili.
Szef mazowieckiego SLD Jacek Zdrojewski odnosząc się do apeli PiS o zdelegalizowanie Sojuszu powiedział: Kaczyńskim, Giertychom, Rokicie i innym odpowiadamy uprzejmie: "walcie się". Nie wy zakładaliście naszą partię i nie wy ją będziecie rozwiązywać - podkreślił.
Odnosząc się do błędów SLD powiedział, że wyborcom i działaczom Sojuszu należą się przeprosiny. Ludziom SLD w terenie należą się przeprosiny od centrali, a nam na tej sali należą się przeprosiny od tych, którym powierzyliśmy kierowanie partią i którzy nas zawiedli - zaznaczył.
Dodał, że złodziejstwo w SLD nie wzięło się znikąd. "Wzięło się stąd, że wielu z nas pozwoliło sobie wmówić, że w kapitalizmie trzeba być kapitalistą. Tymczasem posłowi lewicy nie wypada jeździć mercedesem za pół miliona złotych, obojętnie - łapówkowym, czy uczciwie zarobionym, z firankami, czy bez. Kiedy wokół jest tyle nędzy, po prostu nie wypada obnosić się z bogactwem. Efekty widzimy - podkreślił.
Gośćmi pierwszego dnia kongresu SLD oprócz premiera byli m.in. gen. Wojciech Jaruzelski i Mieczysław Rakowski, którzy zostali przywitani przez delegatów oklaskami na stojąco.