Nowy pakt migracyjno-azylowy jest gotowy. Polski rząd mówi: nie
Podczas spotkania ambasadorów państw członkowskich Unii Europejskiej w Brukseli zatwierdzono ostatni element paktu migracyjno-azylowego. Przeciwko głosowały Polska i Węgry. Słowacja, Czechy i Austria - wstrzymały się od głosu.
Ambasadorzy państw członkowskich UE przyjęli w środę tzw. rozporządzenie kryzysowe. Zaostrza ono reguły (niekorzystnie dla migrantów) procedury granicznej w razie masowego napływu uchodźców, działania siły wyższej (np. pandemii) lub instrumentalizacji migracji (np. przez Białoruś). Projekt ten zwiększa proporcje migrantów, którzy trafialiby do przyspieszonej procedury granicznej i daje państwom UE większą swobodę co do okresu przetrzymywania w ośrodkach zamkniętych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Podjęta w środę decyzja otwiera drogę do rozpoczęcia negocjacji z Parlamentem Europejskim nad ostatecznym kształtem nowych przepisów.
Gorąca debata w PE
Rokowania ambasadorów w Brukseli toczyły się równocześnie z debatą Parlamentu Europejskiego, który ponagla do szybkich prac nad paktem, by móc go finalnie przegłosować przed końcem swej obecnej kadencji. Do tego trzeba wypracowania kompromisu europosłów i Rady UE do stycznia 2024 roku.
Debata została włączona do porządku obrad na wniosek frakcji EPL, w której skład wchodzą PO i PSL. Za debatą w tej sprawie opowiedzieli się też socjaldemokraci, mający w swoich szeregach SLD i Nową Lewicę oraz liberałowie (Polska 2050).
- Trzeba natychmiast wprowadzić wspólny europejski system azylowo-migracyjny - naciskał wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Margaritis Schinas.
- Budowaliśmy go przez ostatnie trzy lata i jesteśmy blisko zakończenia. Ma to być system, który rozwiąże wszystkie problemy. Będą szybkie procedury na granicach, gdzie będzie można identyfikować azylantów albo odsyłać osoby. Będzie obowiązkowa solidarność, pomoc dla państw członkowskich, które są pod presją. Wszystkie państwa członkowskie będą musiały wnieść wkład odpowiednio do możliwości - mówił Schinas.
- Czy propozycje Komisji Europejskiej zawarte w pakcie migracyjnym ochronią Europę przed nielegalnymi migrantami? Czy zapewnią bezpieczeństwo Europejczykom? Nie. To są złe rozwiązania - oceniła pakt europosłanka PiS Beata Szydło.
- Podobne propozycje słyszałam jako premier polskiego rządu w 2016 roku po kryzysie wywołanym przez zaproszenie nielegalnych migrantów przez Niemcy do Europy. (...) Po latach wracamy po raz kolejny do tego samego miejsca: kolejny kryzys migracyjny; tysiące nielegalnych migrantów trafiających do Europy; przemytnicy ludzi; handel ludźmi; organizacje pozarządowe z Niemiec, które finansują ten proceder - wyliczała była szefowa rządu RP, apelując o postawienie temu tamy i znalezienie rozwiązania, które rzeczywiście pomagałoby potrzebującym.
- Nasza polityka migracyjna poniosła klęskę. Czemu? Nie dlatego, że tak dużo osób przybywa, tylko dlatego, że wielu ciągnie korzyści z bycia członkiem Unii Europejskiej, a jeśli chodzi o uchodźców, wtedy wolą zostawić problem sąsiadom. (...) Myślę, że brak solidarności to temat, którym musimy się zająć. To musi być w centrum nowego paktu migracyjnego - stwierdziła niemiecka europosłanka, przedstawicielka socjaldemokratów Gabriele Bischoff.
Ostro przeciwko paktowi wystąpił także europoseł PiS Patryk Jaki, cytując dane o wzroście przestępczości seksualnej w krajach, które przyjmują imigrantów. - A wy teraz proponujecie z Tuskiem i PSL-em jeszcze więcej tego, mimo, że mieszkańcy Europy tego nie chcą. Chcą po prostu zatrzymać nielegalną migrację - stwierdził Jaki. - Więc trzeba sobie zadać pytanie: dlaczego forsujecie ten projekt? Bo to projekt ideologiczny mający na celu zniszczenie naszej cywilizacji, chrześcijaństwa, państw narodowych oraz pozyskanie pewnych głosów dla lewicy i liberałów. Za waszą obsesję władzy bezpieczeństwem mają zapłacić wszyscy mieszkańcy Europy. I w związku z tym mam dla was ostatni komunikat: Polacy w referendum zatrzymają wasz pakt migracyjny - zapowiedział Jaki.
O co chodzi w nowym pakcie?
Nowe porozumienie, które w czerwcu zostało przyjęte przez Radę Unii Europejskiej, dotyczy wspólnego dla wszystkich państw UE systemu azylowego. Najważniejsze i najbardziej kontrowersyjne ustalenie dotyczy mechanizmu solidarności. Zgodnie z nim państwa UE będą wspierać się poprzez relokację w sumie 30 tys. azylantów rocznie.
Każdy kraj UE musiałby przyjąć część tych osób, proporcjonalną do własnej liczby ludności, co dla Polski oznaczałoby ok. 2500 osób.
Od wspomnianej zasady przyjmowania proporcjonalnej liczby azylantów istnieją jednak dwa wyjątki. Jeżeli jakieś państwo nie będzie chciało przyjąć tych ludzi, to może zapłacić 20 tysięcy euro do wspólnej unijnej puli środków, które zostaną przeznaczone na bliżej nieokreślone projekty wsparcia państw trzecich, do których UE planuje odsyłać część uchodźców.
Drugi wyjątek wiąże się z państwami będącymi "pod presją migracyjną". Państwa te byłyby całkowicie zwolnione z obowiązku przyjmowania azylantów. Wybór krajów, które miałby się kwalifikować do tej reguł, byłby zatwierdzony na podstawie corocznego raportu Komisji Europejskiej.
Z wywiadów przeprowadzonych z unijną komisarz ds. wewnętrznych i migracji Ylvą Johansson wynika, że obecnie wśród takich krajów znalazłaby się Polska. - Solidarność w polityce migracyjnej UE jest obowiązkowa, z wyjątkiem krajów, które znajdują się pod presją migracyjną, właśnie takich jak Polska, która przyjęła ponad milion ukraińskich uchodźców. (...) Podczas negocjacji paktu migracyjnego dodano ten artykuł specjalnie dla Polski i Czech, które są obecnie pod presją migracyjną - mówiła Johansson.
Kraj uznany za znajdujący się pod presją migracyjną nie tylko zostanie zwolniony z solidarnościowego mechanizmu, ale będzie także mógł uzyskać wsparcie finansowe od Unii Europejskiej.
Źródło: PAP, WP, dw.com, commission.europa.eu