Nowe fakty ws. Ukraińca, który zdemolował skład porcelany. "Był trzeźwy, ale pobyt nielegalny"
Ukrainiec pracujący w Tarnowskich Górach zniszczył właścicielce sklepu porcelanę, system monitoringu, okna i sprzęty elektroniczne. - Powiedziałam mu, że chyba kończymy współpracę. Następnego dnia wszystko było zdemolowane - mówi Wirtualnej Polsce pani Małgorzata.
24.08.2018 | aktual.: 24.08.2018 10:09
Służby z Tarnowskich Gór podkreślają, że czegoś takiego jeszcze u nich nie było. 21-letni Ukrainiec wpadł w szał i zdemolował jeden z zakładów pracy. Podczas zatrzymania oświadczył policji, że "bal dopiero się zaczyna", a gdyby nie przyjazd funkcjonariuszy niszczyłby dalej.
Kopał w radiowóz
- Mężczyzna pracował, ale również nocował w firmie. Gdy rano na miejsce przyjechał jeden z pracowników, zaalarmował właścicielkę, że większość pomieszczeń jest zniszczona - informuje WP mł. asp. Damian Ciecierski z KPP w Tarnowskich Górach.
Gdy na miejsc przyjechała policja, Ukrainiec groził właścicielce śmiercią. Został zatrzymany. - Po umieszczeniu w radiowozie próbował niszczyć auto kopiąc w drzwi. Został obezwładniony i trafił do celi - dodaje Ciecierski.
Dopiero tam nieco się uspokoił. Jak wykazały badania, był trzeźwy.
Właścicielka: "Wcześniej był spokojny"
Wstępne straty oszacowano na 25 tys. zł, ale pani Małgorzata podkreśla, że zapewne wyniosą znacznie więcej.
- Byłam ubezpieczona, ale jak się okazało, nie od aktów wandalizmu. W związku z tym wszystkie koszty będziemy ponosić osobiście - przyznaje.
Kobieta zdradza Wirtualnej Polsce, że Ukrainiec chwilę pracował u niej zimą. Przez te 2-3 tygodnie był spokojny i nic nie zdradzało, że może być zdolny do czegoś takiego.
- Przyjechał teraz znowu na początku sierpnia, prosił o pracę, więc dałam mu szansę. Z czasem zaczynał być niemiły i arogancki, więc powiedziałam, że chyba kończymy współpracę. Następnego dnia wszystko było zdemolowane - mówi.
Trafił w ręce Straży Granicznej
Ukrainiec usłyszał zarzuty zniszczenia mienia oraz gróźb karalnych. Po przeprowadzeniu formalności w komendzie został przekazany do dyspozycji Straży Granicznej.
- Jak się okazało, jego pobyt był niezgodny z celem, który deklarował w konsulacie - mówi WP Maciej Nowak z Śląskiego Oddziału Straży Granicznej.
Mężczyzna miał pracować w gospodarstwie rolnym, a nie w sklepie z ceramiką.
Mógłby być deportowany, ale prowadzone jest wobec niego postępowanie karne. Dopóki czynności nie zostaną zakończone, zostanie w Polsce do dyspozycji służb. Przebywa w areszcie.