Niemieccy leśnicy biją na alarm. Plaga masowych kradzieży drewna
Złodzieje są coraz odważniejsi. Wypatrują przygotowanych do transportu składów pni, podjeżdżają samochodami ciężarowymi i znikają z cennym materiałem opałowym. - Kradną w biały dzień. Potrzebują opału - mówi leśnik.
- Z lasów Hesji coraz częściej znikają duże ilości drewna. Złodzieje muszą znać okolicę. Trudno ich powstrzymać - rozpacza Martin Menke, leśnik z Schotten, zarządzający jedenastoma okolicznymi nadleśnictwami. Najbardziej smuci go, że łupem złodziei padają sprzedane już, zakontraktowane przez klientów szlachetne odmiany drzewa, jak na przykład buk. - To było specjalne zamówienie. Kosztowało 90 euro za metr sześcienny - mówi leśnik.
Drewno, które normalnie było składowane na leśnych drogach bez dozoru, jest coraz częściej kradzione. Złodzieje zabierają pnie mające po kilka metrów długości. Do ich wywozu potrzeba takiego samego sprzętu i logistyki, jakimi dysponują handlarze drewnem, którzy kupili towar legalni.
Jak podaje "Frankfurter Allgemeine Zeitung", heska policja odnotowała w 2021 roku 63 przypadki kradzieży drewna, w 2022 liczba wzrosła ponad trzykrotnie. Według Hessen Forst, państwowego przedsiębiorstwa leśnego w Hesji, z siedzibą w Kasseln, w 2022 roku skradziono łącznie 850 metrów sześciennych drewna o wartości 45 tysięcy euro. Odnosi się to tylko do drewna, które w momencie kradzieży nadal było własnością państwa. Nie obejmuje to ilości, które zostały już sprzedane i skradzione przed ich wywiezieniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hessen Forst nie rejestruje również tych kradzieży, które mają miejsce w lasach prywatnych lub komunalnych. Christian Raupach, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Właścicieli Lasów Hesji, które reprezentuje interesy prywatnych i komunalnych właścicieli, informuje, że w ostatnich miesiącach gwałtownie wzrosła liczba przypadków kradzieży drewna, ale nie zbiera żadnych danych na ten temat. - Najpierw trzeba to udowodnić, leśnicy nie mają na to czasu - mówi.
Raupach zauważa, że w aglomeracjach miejskich ludzie coraz częściej wjeżdżają do lasu samochodami z przyczepami, wyposażeni w piły łańcuchowe. Zdobywają tak opał. - Ludzie nie mają poczucia, że istnieje jakaś własność. Myślą, że las należy do wszystkich. Robią to, bo potrzebują drewna, by się ogrzać. To wynika z kryzysu energetycznego i ogromnego wzrostu popytu - mówi leśnik.
W niemieckich lasach obowiązuje zasada, że z dobrodziejstwa lasów wolno korzystać każdemu. Jednak są ograniczenia. Nie można zabierać więcej, niż uda się wynieść "ręcznie", bez używania środków transportu. Dopuszczalne jest zbieranie na własny użytek, w "ograniczonych" ilościach, grzybów, gałęzi, runa leśnego czy leśnych ziół, na przykład popularnego czosnku niedźwiedziego. Używanie narzędzi do eksploracji jest zabronione. Ograniczenia są lokalne. W zależności od regionu, niewielka ilość oznacza tyle, ile wystarczy na jeden lub dwa posiłki. Osoby, które nie zastosują się do obowiązujących przepisów i wyniosą z lasu więcej, niż określają przepisy, dopuszczają się wedle niemieckiego prawa kradzieży i mogą zostać ukarane grzywną w wysokości do 5 tysięcy euro.