Nielegalne rozmowy Flynna z Rosjanami? Kolejny skandal administracji
Kiedy po ogłoszeniu ostatniej rundy amerykańskich sankcji na Rosję Władimir Putin "wielkodusznie" zrezygnował z odwetu i wydalenia amerykańskich dyplomatów, wielu komentatorów uznało to za błyskotliwy ruch polityczny. Ale wszystko wskazuje na to, że nie był to spontaniczny błysk geniuszu rosyjskiego przywódcy. Kreml po prostu dogadał się w tej sprawie - wbrew amerykańskiemu prawu i interesom - z doradcą Trumpa Michaelem Flynnem.
10.02.2017 13:46
Jak podał w piątek "Washington Post", Flynn rozmawiał na ten temat z ambasadorem Rosji w USA Siergiejem Kisliakiem przed i po ogłoszeniu decyzji Obamy o wydaleniu z USA rosyjskich dyplomatów i nałożeniu sankcji na rosyjskie służby wywiadowcze za ich operacje mające wpłynąć na amerykańskie wybory. O kontaktach obu mężczyzn w dzień podpisania przez Obamę sankcji było wiadomo już wcześniej, lecz zarówno sam Flynn, jak i wiceprezydent Mike Pence zaprzeczali, by dyskusja dotyczyła restrykcji. Tymczasem jak wynika z informacji dziennika, opartych na rozmowach z dziewięcioma przedstawicielami amerykańskich służb, kluczowy doradca Trumpa kłamał, zaś rozmowy Flynna i Kisliaka mają znacznie dłuższą i szersza historię. Ich kontakty - zarówno telefoniczne, esemesowe jak i osobiste - zaczęły się jeszcze przed wyborami i były kontynuowane przez okres przejściowy od wyborów do objęcia władzy przez Trumpa. Flynn jednoznacznie poruszał temat sankcji i - jak powiedział jeden z cytowanych przedstawicieli służb w wyniku rozmów
"Kisliak był pod wrażeniem, że sankcje [Obamy] zostaną później zrewidowane".
- Ta gra w kontekście tych najnowszych sankcji była dość przejrzysta. Widać było, że doszło do jakiegoś porozumienia - mówi dr Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Jak dodaje, częstotliwość kontaktów między tak ważnym oficjelem nowej administracji z Rosjanami budzi obawy o charakter tych relacji. - To samo w sobie już sugeruje, że może za tym stać coś więcej niż tylko chęć konsultacji. Tym bardziej że Flynn ma opinię rusofila - tłumaczy analityk Fundacji Pułaskiego.
Po tym, jak Flynn został zwolniony z Wojskowej Agencji Wywiadowczej (DIA), której przewodził przez dwa lata za kadencji Obamy, generał stał się zażartym krytykiem prezydenta i głosił prorosyjskie i antymuzułmańskie poglądy. Był komentatorem kremlowskiej telewizji Russia Today, a w 2015 roku był honorowym gościem gali na cześć telewizji, za co otrzymał od niej wynagrodzenie. Flynn chlubił się również tym, że jako pierwszy Amerykanin w historii został zaproszony do siedziby głównej rosyjskiego wywiadu wojskowego, niesławnego GRU, gdzie miał wygłosić wykład na temat przywództwa. W nawiązaniu relacji z GRU miał mu pomóc właśnie ambasador Kisliak.
Rewelacje "Washington Post" stanowią potwierdzenie niepokojąco ścisłych relacji między Flynnem a Rosją - ale mogą też oznaczać kłopoty dla byłego wojskowego. Współpracując z Rosjanami na rzecz podważenia polityki wciąż urzędującego prezydenta doradca Trumpa złamał bowiem przepisy tzw. ustawy Logana, co jest przestępstwem. Co więcej, wiele wskazuje na to, że Flynn skłamał przesłuchującym go oficerom FBI.
Czy to oznacza koniec politycznej kariery Flynna? Niekoniecznie, bo choć ustawa Logana obowiązuje od ponad 200 lat, ani razu nie została wykorzystana jako podstawa do postawienia zarzutów amerykańskim oficjelom - i to nie z powodu braku okazji do tego. Jak tłumaczą bowiem eksperci, ścisłe przestrzeganie ustawy wymagałoby bowiem ogromnej ostrożności w kontaktach polityków z reprezentantami obcych rządów, mimo że są one często niezbędne. Niektórzy komentatorzy - także ci z prawej strony sceny politycznej - twierdzą jednak, że przypadek Flynna jest na tyle jaskrawy i czytelny, że ustawa zostanie użyta po raz pierwszy. "Jeśli Michael Flynn rozmawiał z rosyjskim ambasadorem w grudniu na temat zniesienia sankcji, stanowi to pogwałcenie ustawy Logana oraz zdradę" - napisał na Twitterze Norman Ornstein, szef konserwatywnego think-tanku American Enterprise Institute. Inni wskazują na to, że większym problemem są kłamstwa Flynna na temat jego kontaktów z Rosją. Jednak niezależnie od tego, czy sprawa Flynna znajdzie
swój finał przed sądem, stanowi ona kolejny poważny skandal nowej administracji w Waszyngtonie. I gwarantuje, że ciągnące się za administracją Trumpa podejrzenia o ukrywaną współpracę z Kremlem jeszcze długo nie ucichną.