Zaczęło się. Na ruch Ukrainy czekał cały świat

Od Bachmutu po Zaporoże na linii frontu o długości prawie 400 km trwa atak ukraińskiej armii. - Sukcesem będzie, gdy uda się zdruzgotać jedno z dużych ugrupowań rosyjskich wojsk - komentuje dla WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojska lądowych.

Ukraina ofensywa. Jeden z kierunków ataku znajduje się w obwodzie zaporoskim
Ukraina ofensywa. Jeden z kierunków ataku znajduje się w obwodzie zaporoskim
Źródło zdjęć: © Telegram, Twitter | Supernova Plus
Tomasz Molga

Zaczęło się - ogłosił w mediach społecznościowych Mateusz Lachowski, dziennikarz, korespondent Polsat News w Ukrainie. Według niego już kilka dni temu na linii frontu od Bachmutu po Zaporoże do ataku ruszyło kilkadziesiąt tysięcy ukraińskich żołnierzy. Do ataku wykorzystywany jest zachodni sprzęt wojskowy, między innymi czołgi Leopard. Z kolej Rosjanie w odpowiedzieli, wysyłając do walki samoloty i śmigłowce - wiadomo, że zadali Ukraińcom pierwsze straty.

- Żołnierze ukraińscy długo czekali na tę kontrofensywę i chcą atakować, odbijać własne terytorium. Słyszałem takie wypowiedzi: "Teraz my, atakujemy". Ta chęć do walki jest mocno wyczuwalna w rozmowach. Wierzą, że wygrana teraz odmieni losy całej wojny, a naprawdę każdy chce, żeby ta wojna się skończyła - komentuje Lachowski w rozmowie z WP.

Dodaje, że w jednostkach, które biorą udział w ofensywie, są zarówno żołnierze młodzi stażem, jak i doświadczeni, którzy brali udział w operacji wyzwalania terenów pod Chersoniem. - Oni już raz zmusili Rosjan do odwrotu i chcą kolejnego sukcesu - ocenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Oczywiście, ci ludzie, którzy byli już walce, zdają sobie sprawę, że ofensywa będzie wiązać się z dużymi stratami. Nikt tego nie ukrywa. Na froncie w Donbasie atak polega na wyjściu na otwarty, płaski teren, gdzie straty będą nieuchronne. Rosjanie mieli czas, by przygotować się do ukraińskiej ofensywy, a to w związku z tym, że dość długo trwały dostawy zachodniego sprzęt wojskowego i skompletowanie jednostek, które go wykorzystują - mówi Lachowski.

Ruszyła ukraińska ofensywa. "Krew będzie wsiąkać w ziemię"

Ukraina nie podaje, jakie są główne kierunki natarcia i jak rozwija się ofensywa. W piątek Sztab Generalny Ukrainy informował, iż "przeciwnik nadal prowadzi akcje obronne na kierunkach Zaporoża i Chersonia". Według Lachowskiego i kilku innych wojskowych analityków w obwodzie zaporoskim ma miejsce jeden z silniejszych ukraińskich ataków.

Świadczyłoby to o dużej pewności ukraińskich dowódców, ponieważ właśnie tam Rosjanie spodziewali się ofensywy i zbudowali pola minowe oraz system linii obronnych.

Uderzenie na tym kierunku rozdzieliłoby rosyjskie siły między Krymem a Donbasem - oceniają analitycy. Ukraińskie wojsko musiałoby wszelkimi sposobami dotrzeć do miasta Tokmak, z którego rozchodzą się szlaki drogowe do Berdiańska (miasto portowe nad Morzem Azowskim) oraz do Melitopola.

- Nie znamy sytuacji tak dobrze, jak ukraińscy dowódcy, ale gdyby główne uderzenie miało pójść na południe, czyli przez Zaporoże, oznaczałoby to dla Ukrainy duże straty. Cena za przełamanie rosyjskich linii byłaby bardzo wysoka, krew będzie wsiąkać w tę ziemię - komentuje w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojska lądowych.

Zdaniem wojskowego obserwowane działania to "rozproszony na całym froncie wysiłek wojskowy, który jest dopiero wstępem". - Najważniejsze uderzenie jeszcze nie zostało wykonane. Ukraińscy dowódcy nadal szukają słabych punktów rosyjskiej obrony. Dopiero słabość Rosjan wskaże drogę dla głównego ataku. Do boju nie weszły jeszcze główne siły - ocenia gen. Skrzypczak.

- Sukcesem ofensywy powinno być zdecydowane przełamanie linii obronnych rosyjskich, na przykład wejście do Donbasu i zdruzgotanie tam dużego ugrupowania rosyjskich wojsk. Czy coś takiego jest w planach? Wyjaśni się już wkrótce - podsumował gen. Skrzypczak.

Na ten ruch czekał cały świat

Ukraina wspierana przez zachodnich sojuszników od miesięcy przygotowywała się do kontrofensywy. W tym tygodniu wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar zdawkowo wspomniała na Twitterze, że na kilku kierunkach wojsko przechodzi od obrony do ataku. Przy milczeniu ukraińskiego dowództwa, o rozpoczęciu ofensywy poinformowały 8 czerwca kanały Telegram rosyjskich korespondentów wojennych. Przekazy Rosjan skupiały się na tym, że siły ukraińskie po walce miałyby być odrzucone na pozycje wyjściowe.

Rosyjska telewizja wojskowa Zwiezda pokazała nagranie, na którym ukraińska kolumna pojazdów wjeżdża na pole minowe. Jest ostrzeliwana artylerią, wskutek czego kilka pojazdów zostaje zniszczonych.

"Według wstępnych szacunków, w ciągu kilku dni walk na kierunku Zaporoże armia rosyjska zniszczyła 45 czołgów i 42 inne pojazdy opancerzone wroga" - podsumował serwis "Rybar" na Telegramie.

"Siły ukraińskie poniosły straty w ciężkim sprzęcie i żołnierzach, ponieważ napotkały większy, niż oczekiwano opór ze strony sił rosyjskich, podczas pierwszej próby przełamania obrony wroga na wschodzie kraju" - podała stacja CNN, powołując się na nieoficjalne dane od dwóch wysokich rangą amerykańskich urzędników.

Eksperci ostrzegają przed pochopnym wyciąganiem wniosków na podstawie pierwszych doniesień. - Wszystko, co pojawia się w internecie, pochodzi od Rosjan i często jest propagandą. Może tak być w kolejnych dobach. Zwłaszcza nagrania zniszczonego ukraińskiego sprzętu nie powinny budzić paniki. Przy ofensywach jest niszczony sprzęt, a atakujący ponoszą straty - skomentował Mateusz Lachowski.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie