Możliwy paraliż szpitali
Coraz więcej placówek służby zdrowia ostrzega przed kłopotami z obsadą lekarską. Są one związane z nowym prawem, które wejdzie w życie w Nowym Roku. Ogranicza ono do 48 liczbę godzin pracy lekarzy, a dodatkowo wlicza to tego limitu dyżury medyczne. Na każdą godzinę powyżej potrzebna jest zgoda pracownika.
Dyrekcje szpitali nie mają jednak pieniędzy na wyższe wynagrodzenia i efekt jest taki, że część z nich może przygotować grafiki pracy tylko na 2-3 tygodnie. W takiej sytuacji jest na przykład Szpital Bielański w Warszawie. Jego dyrektor powiedział Radiu PIN 102 FM, że jeszcze żaden z ponad stu lekarzy nie wyraził zgody na nadgodziny.
Z kolei minister zdrowia Ewa Kopacz uspakaja, że po 1 stycznia pacjenci będą mieli zapewnioną pomoc. Część lekarzy uważa jednak działanie ministerstwa zdrowia i dyrektorów szpitali za skandal. Według Zdzisława Szramika z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, resort wykazał się ignorancją, zrzucając odpowiedzialność na dyrektorów, a ci - w trosce o własne stołki - naruszają prawo.
Zdzisław Szramik dodaje, że dyrektorzy szpitali mają teraz dwa wyjścia - albo zatrudnią większą liczbę lekarzy, albo przekonają podwyżkami dotychczasowy personel do nadgodzin.