PolskaLeszek Miller: państwo abdykowało, nie szanuje swej autonomii

Leszek Miller: państwo abdykowało, nie szanuje swej autonomii

Kościół katolicki próbuje nieustannie włączać struktury państwa we własną misję religijną, a państwo polskie abdykowało, nie szanuje swej autonomii i niezależności - mówił szef SLD Leszek Miller.

Leszek Miller: państwo abdykowało, nie szanuje swej autonomii
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paweł Kozioł

W sejmie z inicjatywy Sojuszu trwa debata na temat stosunków państwo-Kościół. Okazją jest zbliżająca się 20. Rocznica podpisania umowy konkordatowej między Polską a Stolicą Apostolską

Zdaniem b. premiera po 20 latach od podpisania konkordatu należy zastanowić się nad sposobem, w jaki on funkcjonuje. - Łatwo zauważyć dziedziny stosunków państwo-Kościół, które wymagałyby rewizji, chociażby w zakresie finansowania Kościoła, nauczania religii w szkołach, czy obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej - zaznaczył szef Sojuszu.

Politycy SLD i zaproszeni przez niech eksperci, którzy dyskutowali sejmie, opowiedzieli się za ścisłym przestrzeganiem przepisów konkordatu, które gwarantują niezależność państwa od Kościoła. Ich zdaniem renegocjacja umowy byłaby bardzo trudna.

Miller przypomniał w swym wystąpieniu, otwierającym debatę, że zgodnie z zapisami konkordatu, Rzeczpospolita Polska i Kościół katolicki pozostają od siebie niezależne i autonomiczne w każdej dziedzinie. Według niego jednak w praktyce jest zupełnie inaczej - Kościół stale wkracza w konstytucyjne kompetencje demokratycznego państwa prawa. - Dzieje się tak dlatego, że w dużej części nasze państwo abdykowało, nie szanuje swej autonomii, niezależności i zapomina o swoich uprawnieniach - ocenił lider Sojuszu.

Jak podkreślił, było to widoczne podczas tegorocznych obchodów święta Bożego Ciała. - Hierarchowie Kościoła katolickiego przypuścili atak na konstytucyjny ład Rzeczypospolitej, czego najpełniejszym wyrazem była wypowiedź kard. Stanisława Dziwisza, który powiedział o konieczności nadrzędności prawa bożego nad prawem stanowionym przez prawodawcze instytucje. Ta wypowiedź niestety nie spotkała się z reakcją przedstawicieli władz naszego państwa - zaznaczył Miller.

Przypomniał też, że w reakcji na wypowiedź Dziwisza wystosował list do prezydenta Bronisława Komorowskiego, w którym zwrócił się do niego o zajęcie stanowiska w tej sprawie, a także o "obronę autonomii Rzeczypospolitej" i "stanowczy sprzeciw wobec nacisków hierarchii kościelnej na władze naszego państwa". - Wyraziłem, jak się okazało naiwne, przekonanie, że prezydent jest strażnikiem przestrzegania przepisów konstytucji przez wszystkich obywateli, więc także przez duchowieństwo - ironizował lider Sojuszu.

Miller ocenił, że "wbrew zapisom konstytucji, Kościół rzymskokatolicki próbuje nieustannie włączać struktury państwa we własną misję religijną, zapominając o tym, że Polki i Polacy są społeczeństwem światopoglądowo zróżnicowanym i że ustawa zasadnicza gwarantuje im wolność sumienia".

Wyraził przy tym pogląd, że konkordat przez prawicowe siły polityczne traktowany jest jako "pewnego rodzaju akt założycielski III Rzeczypospolitej, świadectwo jej tożsamości i przynależności do określonego systemu wartości". - W tej atmosferze Kościół może swobodnie formułować wciąż nowe roszczenia wobec państwa i to w atmosferze nieustannych pretensji - mówił b. premier.

Przypomniał też okoliczności podpisania 28 lipca 1993 roku umowy konkordatowej przez ówczesnego szefa MSZ Krzysztofa Skubiszewskiego i nuncjusza apostolskiego w Polsce, abp. Józefa Kowalczyka. - Konkordat został przygotowany pośpiesznie, niemalże w tajemnicy, w ukryciu przed społeczeństwem. Opinia publiczna nie była informowana o toku prac nad tym dokumentem - zaznaczył szef Sojuszu.

Zwrócił uwagę, że rząd Hanny Suchockiej przed podpisaniem umowy ze Stolicą Apostolską otrzymał od ówczesnej większości sejmowej wotum nieufności i - według niego - miał upoważnienie tylko do "bieżącego administrowania krajem, nie zaś do podejmowania decyzji o istotnym znaczeniu". - Można zatem powiedzieć, że konkordat został wprowadzony bocznymi drzwiami, w tym momencie popełniono grzech pierworodny - stwierdził szef SLD.

Miller poruszył też kwestię podpisu pod aktem ratyfikacji, który 23 lutego złożył ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. Według niego Kwaśniewski mógł teoretycznie - ze względu na kontrowersje towarzyszące zawarciu konkordatu oraz dotyczące obranego trybu ratyfikacji - skierować umowę do Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem jednak taka "obstrukcja" ze strony ówczesnego prezydenta była mało realna. - Ze strony Watykanu płynął czytelny sygnał: Jeśli pan prezydent chce spotkać się z Janem Pawłem II w Watykanie, to najpierw musi być ratyfikowany konkordat, a prezydent Kwaśniewski chciał się spotkać z Janem Pawłem II w Watykanie - mówił Miller.

Europosłanka Joanna Senyszyn stwierdziła, że Polska jest "państwem wyznaniowym", a świadczy o tym m.in. bezpośredni sposób finansowania Kościoła z państwowego budżetu i podporządkowanie ustawodawstwa wymogom Kościoła. - Dlatego nie mamy ustawy o in vitro, związkach partnerskich, dlatego mamy restrykcyjną ustawę antyaborcyjną, że Kościół miesza się do ustawodawstwa - dowodziła Senyszyn.

Za skandal uznała ponad 20-letnią (1989-2011) działalność rządowo-kościelnej Komisji Majątkowej. - Na dobrą sprawę powinniśmy żądać, by odebrano Kościołowi te majątki, które zostały zwrócone z naruszeniem prawa - uważa europosłanka. Przyznała jednak, że w praktyce jest to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe.

Z kolei zdaniem dr. Pawła Boreckiego z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego konkordatu nie należy "demonizować", a jedynie starać się skrupulatnie przestrzegać jego zapisów, zwłaszcza zasady niezależności Kościoła od państwa.

- Rząd powinien egzekwować od strony kościelnej dostosowanie jej wewnętrznych aktów normatywnych do zapisów konkordatu. Do dnia dzisiejszego statut ordynariatu polowego WP nie odpowiada przepisom konkordatu - nie został wydany w porozumieniu z władzami państwa polskiego, tylko jednostronnie przez papieża Jana Pawła II - podkreślił ekspert.

Docenił jednak niedawną decyzję MEN, które nie zgodziło się, by wprowadzić religię jako przedmiot fakultatywny na maturze, co - jak ocenił - stałoby w sprzeczności z konkordatem.

Dr Borecki wyraził też pogląd, że wypowiedzenie konkordatu byłoby bardzo trudne - bardziej skomplikowane niż zmiana konstytucji, ponieważ tu potrzebna byłaby zgoda Watykanu.

W dyskusji wzięli też udział m.in.: prof. Jarosław Szymanek z UW, b. wiceminister spraw wewnętrznych, prof. Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska i Władysław Loranc z Towarzystwa Kultury Świeckiej im. Tadeusza Kotarbińskiego.

Konkordat z 1993 roku

Polska i Stolica Apostolska podpisały konkordat w lipcu 1993 r. (na czele rządu stała wtedy premier Hanna Suchocka), który reguluje obustronne relacje pomiędzy państwem a Kościołem katolickim. Zgodnie z umową podstawą tych stosunków ma być niezależność i autonomia. Konkordatu nie udało się ratyfikować, gdy - po upadku rządu Suchockiej - władzę sprawowała koalicja SLD-PSL. Został on ratyfikowany dopiero w 1998 za rządów AWS.

Na mocy umowy konkordatowej Polska uznała osobowość prawną Kościoła katolickiego i zagwarantowała mu swobodne sprawowanie jego misji. W konkordacie uregulowano m.in. kwestie nauczania religii w szkołach publicznych, zakładania i prowadzenia kościelnych placówek oświatowych i wychowawczych, opieki duszpasterskiej nad żołnierzami. Uznana została prawomocność małżeństwa kościelnego, a także potwierdzono prawo Kościoła do posiadania własnych mediów oraz audycji w programach państwowego radia i telewizji. Zgodnie z konkordatem nim dojdzie do ogłoszenia nominacji biskupa przez Stolicę Apostolską, nazwisko kandydata podawane jest do wiadomości rządu polskiego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (613)